# Kaja #
Kiedy Harry rozmawiał siedziałam w ciszy z rodzicami.
-Idźcie już sobie.. Nie chce mi się z wami gadać. -powiedziałam do nich
biorąc do ręki telefon.
-Kaja proszę Cię. Daj nam szansę wszystko naprawić. -znów zaczęła kobieta.
-Nie! Nie chcę was teraz widzieć. Kiedyś może wam wybaczę, ale nie teraz. To za wcześnie. -powiedziałam, a oni wstali. Spojrzeli na mnie po raz ostatni i wyszli. Poczułam ulgę, że w końcu wyszli. To wszystko na serio było męczące. Po jakichś 4 min. do sali wrócił mój chłopak.
-Do kogo dzwoniłeś? -zapytałam, gdy kładł się koło mnie.
-Do Zayna. Kochanie jak wyjdziesz ze szpitala to wprowadzisz się do mnie. -oznajmił na co zrobiłam wielkie oczy.
-Ale jak.. przecież Harry nie mogę siedzieć Ci na głowie. A poza tym.. zgadzając się na mnie zgadasz się na Alex. Tak w pakiecie. -uśmiechnęłam się słodko.
-Oczywiście słońce. Zobaczysz będzie się nam genialnie mieszkało we czwórkę. -przytulił mnie do siebie. Wtf?! 4?! Że kurwa jak?! O.o
-Harry, ale ja nie planuję jak na razie macieżyństwa. -powiedziałam zszokowana jego słowami. Chłopak wybuchnął śmiechem. Nie mógł się opanować.
-No i z czego Ty się śmiejesz?! -walnęłam go lekko w ramię i zrzuciłam z łóżka. Ale on dalej się śmiał. Udawałam, że się obraziłam i włożyłam słuchawki w uszy. Podgłośniłam muzykę na maksa i próbowałam zachować powagę, ale to było trudne widząc Stylesa tażającego się ze śmiechu po ziemi. Po dobrych 10 min się uspokoił i znów koło mnie położył.
-Już minął Ci atak głupawki? -zapytałam z powagą. Chłopak kiwnął twierdząco głową. -to powiedz z czego się tak śmiałeś. -odłożyłam słuchawki na szafkę i odwróciłam się do loczka.
-Bo mówiąc 4 miałem na myśli Ciebie, mnie, Alex i Nialla. -powiedział przez śmiech.
-Poczekaj.. Nialla? Przecież Alex prędzej go zabije niż z nim zamieszka.
-Oj jakoś się ich przekona. Jak na razie nie macie innego wyjścia. Pomogę wam znaleźć coś taniego, ale też i w miarę pożądnego. -w takich momentach bardzo cieszyłam się, że go mam. Że mi pomaga i że ze mną jest. Jeszcze dwa dni i będziemy pełnoletnie. Nie będziemy musiały słuchać się rodziców.
-I tak muszę pogadać jeszcze z Alex.. Ba.. najpierw muszę się z nią pogodzić.. -westchnęłam. Chłopak przytulił mnie do siebie. Siedzieliśmy wtuleni w siebie i gadaliśmy.
# Alex #
Byłam wściekła na Kaję! Jak mogła mu to wygadać?! Cholera teraz będę musiała tu siedzieć do urodzin.. Wkurzona rzuciłam się na łóżko i włączyłam muzykę. Po godzinie zasnęłam. Obudził mnie dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz gdzie widniał nieznany numer. Niepewnie odebrałam.
-Halo? Kto mówi? -pytałam zaspanym głosem.
-Alex tu Zayn. Zbieraj się. Zaraz po Ciebie przyjadę.
-Ale co się dzieje? -jednak on się już rozłączył. Szybko się zebrałam i zbiegłam na dół. Wyszłam przed dom gdzie czekał już Malik. Gdy szłam już w stornę chłopaka poczułam, że ktoś mnie łapie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam ciotkę.
-Puść mnie! -krzyknęłam, ale ona nie reagowała.
-Alex nie możesz jechać! Rodzice kazali Ci tu zostać.
-Niech pani ją puści! -krzyknął Mukat.
-Nie wtrącaj się dziecko. -Chłopak wtedy nie wytrzymał.
-Kaja jest w szpitalu! I to wszystko wasza wina! Macie to co chcieliście!-złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą. Wsiedliśmy do jego auta i ruszył z piskiem opon.
-Zayn co z Kają? -mówiłam cała roztrzęsiona.
-Próbowała się zabić. Przedawkowała i podcięła sobie żyły. Potrzebuje krwi i jest duże prawdopodobieństwo, że będziesz mogła być dawcą.- Po niecałych 56 minutach byliśmy przed szpitalem w Londynie. Szybko wysiadłam z samochodu i wbiegłam do budynku. Dopiero wtedy zorientowałam się, że nie wiem gdzie ona leży..
-Zayn które piętro? -krzyknęłam do bruneta, który spokojnie wchodził po schodach. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wind. Wsiedliśmy do jednej i pojechaliśmy na 6 piętro. Brązowooki pociągnął mnie do sali numer 9. Gdy ją zobaczyłam łzy napłynęły do moich oczu. Wbiegłam do środka i rzuciłam się na siostrę.
-Alex? Co tu robisz? -powiedziała radosnym tonem.
-Co Ty idiotko chciałaś zrobić?! Do końca Ci mózg wyżarły te żelki?! -krzyknęłam po czym spojrzałam na siostrę. Od razu wybuchnęłyśmy śmiechem. Harry nie za bardzo ogarniał o co chodzi i siedział patrząc na nas jak na idiotki.
-Ha ha kochanie nie patrz tak tylko musisz się przyzwyczaić. -powiedziała moja bliźniaczka. -niedługo będziesz miał tak codziennie. -spojrzałam raz na nią, raz na loczka. Dalej byłam na niego zła, że wygadał rodzicom, ale ona chyba nie miała z tym problemu.
-Kaja możemy pogadać na osobności? -spytałam rzucając jej znaczące spojrzenie. Chłopak się zaśmiał, pocałował ją i wyszedł.
-Jesteś z nim mimo wszystko?! -wybuchłam.
-Alex.. To nie on. Harry nic nie powiedział. To Amanda. Sama nie wiem skąd to wszystko wiedziała, ale to nie on. Sami rodzice się przyznali, że chcieli mnie z nim rozdzielić. -mówiła to ze smutkiem, a zarazem radością. Mocną ją przytuliłam. Tęskniłam za nią i to bardzo. -a i słuchaj załatwiłam nam nocleg aż sobie znajdziemy jakieś mieszkanie. -oznajmiła uradowana.
-O proszę, a dokładniej? -zapytałam zaciekawiona.
-Tylko nie uprzedzaj się. -i już czułam, że mi się to nie spodoba -u Harrego i Nialla. Ja wiem, że nie przepadasz za Niallem, ale jakoś damy radę. Szybko sobie znajdziemy jakieś mieszkanie i nie będziesz musiała już nigdy więcej gadać z Horanem. -mówiła z nadzieją w głosie.
-Nie ma mowy! Nie będę mieszkać pod jednym dachem z tym debilem! Harrego wytrzymam.. wydaje się spoko, ale na pewno nie Niall! -powiedziałam i zdenerwowana wstałam. Zaczęłam nerwowo chodzić po sali.
-Ale Alex.. Przecież to kilka dni.. Wolisz wrócić teraz do ciotki czy rodziców?! Zastanów się czy wolisz z nimi mieszkać czy kilka dni u chłopaków. Nie musisz z nim gadać. Możecie się omijać. I tak całe dnie będziesz spędzać ze mną. -widziałam jak bardzo jej na tym zależy. Długo jej nie odpowiadałam.
-Okej, ale proszę nie każ mi gadać z tym debilem.. -rzuciłam zrezygnowana, a blondynka rzuciła się na mnie i zaczęła mnie ściskać. Wtedy do sali wszedł Styles.
-Po reakcji Kai stwierdzam iż się zgodziłaś. -zaśmiał się chłopak. Siostra wróciła na swoje łóżko, a ja zajęłam miejsce obok bruneta.
-A kiedy Cię wypuszczą? -spytałam przerywając ciszę.
-Mam nadzieję, że jak najszybciej.
-Właśnie! -nagle podskoczył chłopak. -Alex musisz iść zrobić badania czy masz taką samą grupę krwi jak Kaja. Ona potrzebuje krwi. -mówił, a siostra popatrzyła na niego z wytrzeszczonymi oczami.
-I teraz mi to mówisz?! -powiedziała ostro.
-Kochanie nie chciałem Cię martwić. Najpierw musiałem tu ściągnąć Alex. Ale już tu jest więc chodź na badania. -złapał mnie za rękę i pociągnął na korytarz. Po chwili już byłam po pobieraniu krwi. Na szczęście mamy tą samą grupę krwi. Pobrali tyle krwi ile trzeba i dali ją Kai. Na szczęście poszło bez komplikacji.
Jeszcze tego samego dnia pojechałam z Zaynem po swoje rzeczy do ciotki i wszystkie je zabrałam.
# Kaja #
W końcu wieczorem mogę wyjść.. Alex pojechała z Malikiem po swoje rzeczy i potem do domu Harrego, a ja jechałam z moim skarbem. Pielęgniarka wyjęła mi wenflon i poszłam się ubrać.
Gdy weszłam do sali moje dotychczasowe łóżko było już zaścielone, a obok siedział loczek .Gdy mnie zobaczył od razu wstał z szerokim uśmiechem.
-Wiesz słońce.. W tej piżamie wyglądałaś ślicznie, ale teraz zdecydowanie lepiej. -zaśmiał się i delikatnie mnie pocałował.
-Okeej. Ha ha chodź słońce, chcę już wyjść z tego szpitala. -powiedziałam, wzięłam swoje rzeczy i pociągnęłam chłopaka za sobą. Po 20 min byliśmy przed domem loczka. Weszliśmy do środka, a ja od razu rzuciłam się na lodówkę.
-Ha ha Ty się chyba dogadasz z Horanem. -zaśmiał się chłopak przytulając mnie od tyłu.
-W tym szpitalu w ogóle mnie nie karmili. -skarżyłam się, ale on nie był tym zainteresowany. Odwrócił mnie do siebie i całował mnie po szyi.
-Harry czy Ty mnie w ogóle słuchasz? -odsunęłam go na chwilę od siebie.
-Oj Ty już nie gadaj.. -zaśmiał się i zajął mi usta swoimi. Wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Położył na łóżku i powoli krążył rękoma po moim ciele. Chciał już zająć się moją sukienką, ale usłyszeliśmy samochód na podjeździe.
-To pewnie Alex z Zaynem. -wyszeptałam patrząc mu w oczy.
-Akurat teraz.. -powiedział lekko wkurzony chłopak. Znów go pocałowałam po czym zeszliśmy na dół. Po drodze chłopak jeszcze kilka razu mnie zatrzymywał i całował co było słodkie. Na schodach już musiałam go uspokoić.
-Dobra Harry już. Ogarnij się. -zaśmiałam się wydostając z jego objęć. Jednak on nie odpuszczał. Zaczęłam przed nim uciekać. Wbiegłam do salonu i wpadłam na Malika. Postanowiłam to wykorzystać i schowałam się za nim.
-No kochanie, nie bierzemy jeńców. -zaśmiał się loczek i znów mnie dopadł. Zaczęłam się śmiać gdyż mnie łaskotał. Próbowałam się wydostać, ale nie dałam rady.
-Dobra zakochańce. Dosyć tego miziania się. Jestem głodna, a wy? -powiedziała Alex siadając na kuchennym blacie.
-Harry puść mnie już. Zrobię coś do jedzenie chyba, że chcesz pizzę. -powiedziałam łapiąc jego twarz w dłonie. Spojrzał mi głęboko w oczy i czule mnie pocałował.
-Pizza. -zaśmiał się i uciekł do kuchni.
-Dzięki, że wierzysz w moje możliwości.. -rzuciłam w niego ścierką.
-Powodzenia Alex. To będzie jakaś anarchia. -powiedział Mulat i objął moją bliźniaczkę ramieniem w talii.
-Spadaj Malik. -dźgnęłam go lekko w brzuch. Zmówiliśmy pizzę i śmieliśmy się bez umiaru do czasu gdy do mieszkania wszedł Niall.
-Hej Harry! -powiedział i gdy nas zobaczył od razu się cofnął.
-No siema. -uśmiechnął się Styles. Alex nawet na niego nie spojrzała. Ja jednak nie chciałam, żeby atmosfera była tak napięta więc podeszłam do chłopaka i nieśmiało go przytuliłam.
-Daj jej czas. W końcu Ci odpuści. -wyszeptałam i gdy się od niego odsunęłam to uśmiechnęłam się delikatnie.
-Zaraz będzie pizza zjesz z nami? -spytał Malik.
-Nie, dzięki. Pójdę do siebie. -odpowiedział radośnie i zniknął na schodach. Wróciłam na sofę. Dalej oglądaliśmy jakiś horror. Ja byłam wtulona w mojego misiaka, a Alex i Zayn cały czas się śmieli. Po jakimś czasie usnęłam na kolanach loczka.
Następnego dnia.
Obudziły mnie delikatne pocałunki. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Harrego pochylającego się nade mną.
-Dzień dobry kochanie. -powiedział z uśmiechem
i pocałował mnie w nos.
-No hej, a Ty czego już nie śpisz? -spytałam podpierając się na łokciach. On jednak zamiast mi odpowiedzieć wpił się w moje usta. Całował coraz zachłanniej.
-No to teraz chodź na śniadanie. -wydostałam się spod jego ciała i ubrałam bluzę, która sięgała mi ledwie za pupę. Związując włosy zeszłam na dół.
-Ładnie Ci w mojej bluzie. -zaśmiał się loczek po czym ucałował mnie w szyję.
-Dzięki kochanie. -puściłam mu promienny uśmiech i zabrałam się za robienie naleśników. Po niecałych 10 min po domu rozległ się smakowity aromat. Zapach ten ściągnął do kuchni Nialla i Alex. W tym samym momencie wbiegli do pomieszczenia.
-Co tak pachnie? -zapytali jednocześnie, z podobnym wyrazem twarzy. Spojrzałam na loczka i zaczęliśmy się śmiać. Oni nie za bardzo wiedzieli o co nam chodzi. Moja siostra usiadła na kuchennym blacie i popijała moją kawę. Blondyn natomiast usiadł przy stole i co jakiś czas niepewnie spoglądał na blondynkę.
-Kaja co dzisiaj robimy? -zapytała całkowicie na luzie. Widać obecność Horana była jej już obojętna.
-Możemy iść na zakupy. Szczerze mówiąc to dawno byłam na zakupach. -powiedziałam odwracając się do niej. Dziewczyna chwilę myślała po czym mi odpowiedziała.
-A może zamiast na zakupy to pójdziemy na deskę? Tak dawno jeździłam. Tęsknię za tym. -powiedziała z rozmarzoną miną. Zaśmiałam się cicho.
-No dobra, ale jest mały problem. Nasze deski zostały w domu.. -powiedziałam i postawiłam na stole talerz z duuużą ilością naleśników.
-Jak chcecie to my mamy dwie deski. -zaproponował Harry. Uśmiechnęłam się do Alex i dałam chłopakowi buziaka w policzek.
-Dzięki słońce, ale musimy zdobyć swoje deski. W końcu będziemy musiały tam pójść.- powiedziałam. -No, ale potem o tym pomyślimy. Teraz jedzmy to śniadanie. -zarządziłam i zabraliśmy się za jedzenie.
poniedziałek, 25 marca 2013
sobota, 23 marca 2013
Rozdział 12
# Kaja #
A dokładniej dzwoniła Alex.
-Kaja gdzie jesteś? -mówiła szybko.
-W kawiarni, a coś się stało? -przeprosiłam ruchem ręki Louisa i wyszłam przed budynek.
-Słuchaj nie dam rady uciec. -powiedziała załamana.
-Co, ale dlaczego?! Alex co się stało?
-Dowiedzieli się wszystkiego. I nie zgadniesz od kogo.. -chwila ciszy- od Harrego. Mam stałą kontrolę. Normalnie jak w więzieniu. Przepraszam, ale przez Twojego chłopaka muszę tu zostać do urodzin. -powiedziała z wyrzutem.
-Jak to przez niego?! Komu o tym powiedział? -do oczu napłynęły mi łzy.
-Był u rodziców. Kaja cholera! Miałaś nikomu nie mówić! Już nie pamiętasz co oznacza NIKOMU!? -ostatnie słowo podkreśliła.
-Przepraszam, myślałam, że mogę mu zaufać.. I musiałam go wtajemniczyć, bo przecież miałyśmy u niego przenocować.- tłumaczyłam się, a z oczu płynęły mi potoki łez.
-Dobra nieważne. Teraz to już kurwa nic nie zrobimy! Dzięki Kaja! -krzyknęła i się rozłączyła. Od razu zadzwoniłam do Harrego. Odebrał po pierwszym sygnale.
-Kaja, kochanie..- nie dałam mu skończyć. Gdy usłyszałam to jego 'kochanie' zagotowało się we mnie.
-Po pierwsze nie mów do mnie kochanie. Po drugie jak mogłeś wszystko wygadać?! Ufałam Ci, a Ty okazałeś się zwykłym debilem!
-Ale o czym Ty..
-Nie chcę z Tobą rozmawiać.. Nie chcę Cię znać! Z nami koniec i nie próbuj się już nawet ze mną kontaktować! Byłam idiotką myśląc, że słynny i popularny Harry Styles zwróci na mnie uwagę od tak. Widocznie to był jakiś Twój głupi plan skłócenia mnie z siostrą.. Ale teraz to już nie ważne. -rzuciłam co chwilę dławiąc się własnymi łzami i się rozłączyłam. Weszłam do budynku, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam bez słowa. Tommo nie za bardzo wiedział co się dzieje, ale po chwili ruszył za mną. Złapał mnie za rękę, odwrócił w swoją stronę i gdy zobaczył moje łzy od razu mnie do siebie przytulił.
-Nie płacz mała i powiedz co się stało. -wyszeptał.
-Harry.. on.. -znów wybuchłam płaczem. -przepraszam Louis.. Jeśli chcesz wiedzieć o co chodzi dzwoń do Stylesa.. Nie mam siły o tym mówić. Dziękuję za rozmowę, na serio mi pomogła. Teraz muszę iść. -pocałowałam go w policzek, przytuliłam i szybkim krokiem odeszłam. Gdy straciłam go już z pola widzenia usiadłam na jakiejś ławce i spokojnie płakałam.
# Harry #
Kurwa mać! Co się dzieje?! Zadzwoniła do mnie zapłakana Kaja, nawrzeszczała na mnie i ze mną zerwała. Byłem zdezorientowany i mega wkurzony. Gdy się rozłączyła z całej siły walnąłem ręką w ścianę przez co ją chyba skręciłem. Syknąłem z bólu i usiadłem na sofie. Znów zadzwonił telefon. Miałem nadzieję, że to Kaja i da mi się wytłumaczyć. Nie patrząc kto to odebrałem.
-Halo? -mówiłem z nadzieją, że to ukochana.
-Harry musimy pogadać. Jesteś w domy? -zapytał Tomlinson.
-Tsa.. -rzuciłem zrezygnowany. -Ale jak już jedziesz to zawieziesz mnie na urazówkę. -rzuciłem spoglądając na rękę.
-Co się stało? Znowu się z kimś biłeś?
-Nie, ale.. Uhh powiem Ci jak przyjedziesz. I szybko, bo ręka cholernie boli i puchnie.
-Dobra 10 min i jestem. -rozłączył się, a ja tępo patrzyłem przed siebie. Myślałem o co mogło chodzić Kai. Próbowałem do niej zadzwonić, ale nie odbierała. Po kilkudziesięciu minutach tak jak obiecał tak przyjechał Lou. Wsiadłem do jego wozu i ruszył z piskiem opon.
-Teraz mów o co się pokłóciłeś z Kają i co Ci w rękę.
-Skąd wiesz o kłótni? -zrobiłem wielkie oczy.
-Byłem z nią w kawiarni. Spotkałem ją przypadkiem. Chciałem ją przekonać, żeby Ci wybaczyła, bo widziałem jak się męczysz. Zadzwonił do niej telefon i ona wyszła. Po jakimś czasie wróciła cała zapłakana i od tak wybiegła. Poszedłem za nią i pytałem o co chodzi, a ona kazała mi się Ciebie spytać. -wyjaśnił kierowca.
-Cholera.. Jak ja nie wiem o co jej chodzi. Zadzwoniła do mnie i zaczęła krzyczeć, a potem ze mną zerwała. Wkurwiłem się i z całej siły walnąłem ręką w ścianę. A ona dalej nie odbiera. -tłumaczyłem mu załamany.
-Brawo geniuszu..-pokręcił głową. Dojechaliśmy przed pogotowie. Chłopak zaparkował i poszliśmy do budynku. Okazało się, że mam skręcony nadgarstek i wybite 3 palce. Zajebiście.. Na szczęście to tylko lewa ręka. Dostałem wypis i paskowaty odwiózł mnie do domu. Udało mu się dodzwonić do Kai. Okazało się, że ktoś wygadał jej rodzicom o ucieczce i zgonili to na mnie. A ja wtedy siedziałem w domu! Zajebiście! Chciałem wytłumaczyć to ukochanej, ale nie dawała mi szansy. Louisa też nie słuchała. Pomyślałem o Austinie..
# Kaja #
Siedziałam na tej cholernej ławce i nie mogłam się uspokoić. Poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu i po chwili tak dobrze znane mi perfumy. Odwróciłam się i ujrzałam mojego przyjaciela Austina. Wtuliłam się w niego i dalej cicho łkałam.
-Mała nie płacz. -głaskał mnie po głowie i mocno przytulał do siebie.
-Przepraszam, pobrudziłam Ci całą koszulkę. -wskazałam na biały materiał cały w czarnych plamach po tuszu. Chłopak się zaśmiał i kciukami otarł łzy z moich policzków.
-Kochanie.. Nie płacz już. Wiesz, że nie lubię jak płaczesz. Chodź, pójdziemy do mnie. -złapał moją torbę, a potem moją rękę i wsiedliśmy do jego samochodu. Gdy zaparkował przed swoim domem, zobaczyłam, że u mnie na podjeździe nie ma samochodu rodziców. Szybko weszliśmy do jego mieszkania. Chłopak poszedł do kuchni i zrobił kanapki oraz herbatę. Ja natomiast usiadłam u niego na tarasie, okryłam się kocem i podciągnęłam nogi do klatki piersiowej. Zamknęłam oczy i próbowałam się uspokoić.. Najpierw straciłam rodziców.. Cholera wie co im odbiło. Kryzys wieku średniego czy co?! Potem kłótnia z Alex i do tego jeszcze kłótnia z Harrym. Dwie ostatnie sprawy bolą mnie najbardziej. Tak bardzo kocham tą dwójkę. I siostrę i loczka.. Dlaczego on mi to zrobił?! Mówił, że zawsze mogę na niego liczyć i mu ufać, a tu takie coś! Moje rozmyślenia przerwał wchodzący na taras Austin. Podał mi kubek, talerz położył na stoliku i przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w niego. Nie musieliśmy rozmawiać. W prawdziwej przyjaźni nie potrzeba słów.. W swojej obecności nigdy nie będziemy się nudzić.
-Powiedz mi teraz co się stało. -przerwał ciszę. Opowiedziałam mu od początku. Chłopak mnie wysłuchał. Nic nie mówił, bo wiedział, że nie tego potrzebuję.
-Kaja zobaczysz, wszystko się ułoży. Teraz idź weź kąpiel, to dobrze Ci zrobi. A ja przygotuję obiad okej?- uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Chwilę jeszcze posiedziałam po czym poszłam pod prysznic. Woda spływała po moim ciele mieszając się ze łzami. Po niecałej godzinie wyszłam i się ubrałam.
Gdy otworzyłam drzwi łazienki ogarnął mnie wspaniały zapach spaghetti. Zeszłam na dół i przytuliłam od tyłu przyjaciela, który stał przy kuchence.
-Już lepiej? -zapytał odwracając się do mnie.
-O wiele lepiej. Dziękuję, za wszystko. -wyszeptałam i wtuliłam się w jego tors. Potem chłopak nałożył posiłek nam na talerze i w spokoju go zjedliśmy.
-Austin mogłabym się u Ciebie zatrzymać na jakiś czas? -spytałam niepewnie.
-Jasne, czuj się jak u siebie w domu. -złapał mnie za rękę i się uśmiechnął. Kamień spadł mi z serca. Do bruneta zadzwonił telefon.
-Hej Hazza co tam?
-...
-Nie, sorry, ale nie wiem gdzie ona jest. -spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam.
-...
-No możesz, ale ja niedługo wychodzę.
-..
-No okej to czekam na Ciebie. Pa. -odłożył telefon i spojrzał na mnie przepraszająco. -On tu zaraz będzie. Jakbym powiedział żeby nie przyjeżdżał to by się zorientował.
-I co ja mam teraz zrobić? -zapytałam załamana odkładając widelec na talerz.
-Może weź wszystkie swoje rzeczy i idź na górę. Chwilę z nim posiedzę, a potem powiem mu, że się umówiłem. -tłumaczył zanosząc talerze do zmywarki. Pokiwałam głową na zgodę i udałam się na górę zabierając po drodze wszystkie swoje ciuchy. Po 4 minutach usłyszałam samochód na podjeździe. Ostrożnie wyjrzałam przez okno. Miał rękę w gipsie chyba i był strasznie mizerny. Mimo tego, że byłam na niego zła, to nie mogłam patrzeć jak się męczy. I pomyśleć, że to wszystko moja wina.. Chłopcy chwilę pogadali po czym wyszli. Wtedy zeszłam na dół i zaczęłam oglądać TV. Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi. Myślałam, że to Austin nie wziął kluczy i dlatego dzwoni, ale to nie był on tylko Harry. Spojrzał na mnie z nadzieją, a ja spuściłam wzrok.
-Kochanie.. Porozmawiaj ze mną. Nie możemy tak tego skończyć.. Zrozum, że to nie ja! -próbował się tłumaczyć, a ja tak jakby nic wcześniej nie mówił zapytałam.
-Co Ci się stało w rękę?
-To nie jest ważne.. Ważne żebyś mi wybaczyła. -chciał zrobić krok do przodu, ale go zatrzymałam.
-Powrotu do zdrowia. Cześć. -rzuciłam powstrzymując łzy i zamknęłam drzwi. Wbiegłam na górę i rzuciłam się do mojej torebki.
Wyjęłam wszystkie tabletki jakie przy sobie miałam i opróżniłam apteczkę chłopaka. Potem sięgnęłam po żyletkę. Na początku zrobiłam kilka cięć na ręku i od razu poczułam ulgę. Jednak krew wypływała bardzo szybko w dużej ilości. Spanikowałam i połknęłam całe pudełeczko tabletek nasennych. Po chwili słyszałam tylko krzyk Austina i Harrego. Wpadłam w czyjeś ramiona i odpłynęłam.
# Harry #
Zapomniałem zabrać od Austina mojej bluzy więc się wróciłem i otworzyła mi Kaja. Nie chciała ze mną rozmawiać i zamknęła drzwi. Siedziałem na schodach i czekałem aż Austin wróci. Nie musiałem długo czekać.
-Harry? Co Ty tu robisz? -był speszony, bo wyszło na jaw jego kłamstwo.
-Mogę wejść? -zapytałem patrząc na niego błagalnie.
-No tak. -wpuścił mnie do środka i nagle głośno krzyknął, bo uderzył się w nogę. Ale wiem, że chodziło mu o to, żeby Kaja się schowała.
- Aus ja wiem, że ona tu jest. Rozmawiałem z nią. -rzuciłem i wbiegłem na górę,a za mną chłopak. Wpadłem do pokoju w ostatniej chwili i złapałem ją.
-Dzwoń po karetkę! -rozkazałem oniemiałemu brunetowi.
-Kaja kochanie, obudź się Kaja! -mówiłem głaszcząc ją po policzku. Przechyliłem ją i wyjąłem kilka tabletek z jej buzi po czym wytarłem krew, zrobiłem ucisk i uniosłem rękę ku górze, aby krew nie dopływała. Po chwili przyjechała karetka i zabrali Kaję do szpitala. Od razu zbiegłem na dół i wraz z Austinem pojechaliśmy za ambulansem. Po 10 min byliśmy na miejscu. Wbiegłem i w recepcji powiedzieli mi gdzie mogę znaleźć Kaję. Wpadłem do jej sali i zaniemówiłem. Leżała na tym łóżku cała blada. Rękę miała obandażowaną i jakieś rurki w buzi. Podszedłem bliżej i pocałowałem ją w czoło. Nawet nie zorientowałem się, że ktoś wszedł do sali.
-Kim pan jest? -usłyszałem niski głos.
-Jej chłopakiem. Doktorze czy z nią będzie wszystko okej? -pytałem z nadzieją odwracając się do faceta.
-Znaczy tak.. Zrobiliśmy jej płukanie żołądka, ma też za mało krwi i musimy znaleźć dla niej odpowiednią krew. A jeśli chodzi o to czy będzie żyła to tak, będzie. Już nic nie zagraża jej życiu. -kamień spadł mi z serca.
-A jaką krew jej trzeba? Może będę mógł jej jakoś pomóc.
-To bardzo rzadka grupa krwi. 0. -cholera! Ja mam AB.. Pomyślałem o Alex.
-Ona ma bliźniaczkę. Może ona będzie mogła zostać dawcą.
-To proszę ją tu ściągnąć na badania. Teraz muszę pana przeprosić. -powiedział i wyszedł, a ja znów wróciłem do mojego skarba.
-Kochanie obudź się. Kochanie proszę. -mówiłem do niej co chwile całując jej rękę. Nie mogłem sobie wybaczyć, że wtedy jakoś jej nie zatrzymałem. Położyłem głowę na jej brzuchu i zasnąłem.
# Kaja #
Urwał mi się film gdy leciałam w ramiona któregoś z chłopaków. Obudziłam się w sali z zielonymi ścianami. Czułam jakiś lekki ciężar na brzuchu i ogromny ból gardła, głowy i lewej ręki. Rozejrzałam się dookoła. W buzi miałam jakieś rurki. Co to ma być do cholery?! Delikatnie się podniosłam i zobaczyłam słodko śpiącego Harrego na moim brzuchu. Podniosłam rękę i delikatnie pogłaskałam go po loczkach. On od razu podniósł głowę i załzawionymi oczami spojrzał na mnie. Położyłam rękę na jego policzku, a on jeszcze bardziej przycisnął ją do swojej twarzy.
-Kochanie.. w końcu się obudziłaś. -wyszeptał i pocałował mnie w czoło. -Kaja co Ty durna chciałaś zrobić?! Jak mogłaś próbować siebie zabić? Tak bardzo Cię kocham.- mówił, a z jego oczu płynęły łzy. Czułam się głupio.. Byłam zła na siebie, że mi się nie udało, ale cieszyłam się, że jeszcze raz mogę go zobaczyć. Chłopak poszedł po lekarza. Po chwili on przyszedł i wyjął mi te rurki z buzi. Odetchnęłam z ulgą. Doktor wyszedł, a ja znowu zostałam sam na sam z Harrym.
-Kaja, kochanie.. -nie zdążył dokończyć, bo przyciągnęłam go do siebie i delikatnie wpiłam w jego usta. Pogłębialiśmy pocałunek coraz bardziej, aż zabrakło mi siły i powietrza.
-Skarbie, dlaczego to zrobiłeś? -wyszeptałam przez łzy..
-Kaja to nie ja! Ale dowiem się kto to. Nie pozwolę, żeby jakiś debil rozwalił nasz związek! -był coraz bardziej zdenerwowany. Złapałam go za koszulę i znowu do siebie przyciągnęłam.
-Spokojnie,nie zostawiaj mnie teraz samej. -wyszeptałam mu do ucha.
-Dobrze, podsuń się. -wykonałam polecenie, a on położył się koło mnie i wtulona w niego leżałam. Po jakimś czasie usłyszałam skrzypienie otwierających się drzwi. Wyjrzałam zza Stylesa i zobaczyłam moich rodziców. Nie zwracałam na nich uwagi i znów wtuliłam się w tors chłopaka.
-Kaja, dziecko jak się czujesz. -mówiła zapłakana moja rodzicielka.
-A co Ciebie to obchodzi?! Wyjdźcie stąd! -rzuciłam ostro i schowałam twarz w koszulkę mojego towarzysza.
-Córeczko..-znów zaczęła kobieta.
-Jakoś nie pamiętałaś o tym, że jestem Twoją córeczką jak uderzyłaś mnie w twarz..! -powiedziałam i łzy ciurkiem poleciały z moich oczu. -Skąd się dowiedzieliście o naszych planach? -zapytałam ostro. Nie odpowiadali. -odpowiedzcie albo stąd wyjdźcie!
-Przyszła do nas jakaś dziewczyna. Powiedziała, że jest waszą przyjaciółką i że chce dla was jak najlepiej. Poradziła, żebyśmy powiedzieli, że to Harry nam wszystko powiedział. On nie jest dla Ciebie odpowiedni! -mówił ojciec patrząc mi w oczy. Podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Nie wiecie co jest dla mnie dobre! Może gdybyście wiedzieli, że Harry prosił mnie żebym się z wami pogodziła to może nic byście do niego nie mieli! Jak wyglądała ta dziewczyna? Przedstawiła się?
-Nie, ale to była niska, brązowowłosa dziewczyna, mocno pomalowana i... -nie dałam im skończyć.
-Amanda. -powiedziałam równocześnie z loczkiem po czym wybuchliśmy śmiechem.
-Dobra kochanie, wypuść mnie na chwilę. Idę zadzwonić. -wyszeptał chłopak i wyszedł z sali.
A dokładniej dzwoniła Alex.
-Kaja gdzie jesteś? -mówiła szybko.
-W kawiarni, a coś się stało? -przeprosiłam ruchem ręki Louisa i wyszłam przed budynek.
-Słuchaj nie dam rady uciec. -powiedziała załamana.
-Co, ale dlaczego?! Alex co się stało?
-Dowiedzieli się wszystkiego. I nie zgadniesz od kogo.. -chwila ciszy- od Harrego. Mam stałą kontrolę. Normalnie jak w więzieniu. Przepraszam, ale przez Twojego chłopaka muszę tu zostać do urodzin. -powiedziała z wyrzutem.
-Jak to przez niego?! Komu o tym powiedział? -do oczu napłynęły mi łzy.
-Był u rodziców. Kaja cholera! Miałaś nikomu nie mówić! Już nie pamiętasz co oznacza NIKOMU!? -ostatnie słowo podkreśliła.
-Przepraszam, myślałam, że mogę mu zaufać.. I musiałam go wtajemniczyć, bo przecież miałyśmy u niego przenocować.- tłumaczyłam się, a z oczu płynęły mi potoki łez.
-Dobra nieważne. Teraz to już kurwa nic nie zrobimy! Dzięki Kaja! -krzyknęła i się rozłączyła. Od razu zadzwoniłam do Harrego. Odebrał po pierwszym sygnale.
-Kaja, kochanie..- nie dałam mu skończyć. Gdy usłyszałam to jego 'kochanie' zagotowało się we mnie.
-Po pierwsze nie mów do mnie kochanie. Po drugie jak mogłeś wszystko wygadać?! Ufałam Ci, a Ty okazałeś się zwykłym debilem!
-Ale o czym Ty..
-Nie chcę z Tobą rozmawiać.. Nie chcę Cię znać! Z nami koniec i nie próbuj się już nawet ze mną kontaktować! Byłam idiotką myśląc, że słynny i popularny Harry Styles zwróci na mnie uwagę od tak. Widocznie to był jakiś Twój głupi plan skłócenia mnie z siostrą.. Ale teraz to już nie ważne. -rzuciłam co chwilę dławiąc się własnymi łzami i się rozłączyłam. Weszłam do budynku, zabrałam swoje rzeczy i wyszłam bez słowa. Tommo nie za bardzo wiedział co się dzieje, ale po chwili ruszył za mną. Złapał mnie za rękę, odwrócił w swoją stronę i gdy zobaczył moje łzy od razu mnie do siebie przytulił.
-Nie płacz mała i powiedz co się stało. -wyszeptał.
-Harry.. on.. -znów wybuchłam płaczem. -przepraszam Louis.. Jeśli chcesz wiedzieć o co chodzi dzwoń do Stylesa.. Nie mam siły o tym mówić. Dziękuję za rozmowę, na serio mi pomogła. Teraz muszę iść. -pocałowałam go w policzek, przytuliłam i szybkim krokiem odeszłam. Gdy straciłam go już z pola widzenia usiadłam na jakiejś ławce i spokojnie płakałam.
# Harry #
Kurwa mać! Co się dzieje?! Zadzwoniła do mnie zapłakana Kaja, nawrzeszczała na mnie i ze mną zerwała. Byłem zdezorientowany i mega wkurzony. Gdy się rozłączyła z całej siły walnąłem ręką w ścianę przez co ją chyba skręciłem. Syknąłem z bólu i usiadłem na sofie. Znów zadzwonił telefon. Miałem nadzieję, że to Kaja i da mi się wytłumaczyć. Nie patrząc kto to odebrałem.
-Halo? -mówiłem z nadzieją, że to ukochana.
-Harry musimy pogadać. Jesteś w domy? -zapytał Tomlinson.
-Tsa.. -rzuciłem zrezygnowany. -Ale jak już jedziesz to zawieziesz mnie na urazówkę. -rzuciłem spoglądając na rękę.
-Co się stało? Znowu się z kimś biłeś?
-Nie, ale.. Uhh powiem Ci jak przyjedziesz. I szybko, bo ręka cholernie boli i puchnie.
-Dobra 10 min i jestem. -rozłączył się, a ja tępo patrzyłem przed siebie. Myślałem o co mogło chodzić Kai. Próbowałem do niej zadzwonić, ale nie odbierała. Po kilkudziesięciu minutach tak jak obiecał tak przyjechał Lou. Wsiadłem do jego wozu i ruszył z piskiem opon.
-Teraz mów o co się pokłóciłeś z Kają i co Ci w rękę.
-Skąd wiesz o kłótni? -zrobiłem wielkie oczy.
-Byłem z nią w kawiarni. Spotkałem ją przypadkiem. Chciałem ją przekonać, żeby Ci wybaczyła, bo widziałem jak się męczysz. Zadzwonił do niej telefon i ona wyszła. Po jakimś czasie wróciła cała zapłakana i od tak wybiegła. Poszedłem za nią i pytałem o co chodzi, a ona kazała mi się Ciebie spytać. -wyjaśnił kierowca.
-Cholera.. Jak ja nie wiem o co jej chodzi. Zadzwoniła do mnie i zaczęła krzyczeć, a potem ze mną zerwała. Wkurwiłem się i z całej siły walnąłem ręką w ścianę. A ona dalej nie odbiera. -tłumaczyłem mu załamany.
-Brawo geniuszu..-pokręcił głową. Dojechaliśmy przed pogotowie. Chłopak zaparkował i poszliśmy do budynku. Okazało się, że mam skręcony nadgarstek i wybite 3 palce. Zajebiście.. Na szczęście to tylko lewa ręka. Dostałem wypis i paskowaty odwiózł mnie do domu. Udało mu się dodzwonić do Kai. Okazało się, że ktoś wygadał jej rodzicom o ucieczce i zgonili to na mnie. A ja wtedy siedziałem w domu! Zajebiście! Chciałem wytłumaczyć to ukochanej, ale nie dawała mi szansy. Louisa też nie słuchała. Pomyślałem o Austinie..
# Kaja #
Siedziałam na tej cholernej ławce i nie mogłam się uspokoić. Poczułam jak ktoś przytula mnie od tyłu i po chwili tak dobrze znane mi perfumy. Odwróciłam się i ujrzałam mojego przyjaciela Austina. Wtuliłam się w niego i dalej cicho łkałam.
-Mała nie płacz. -głaskał mnie po głowie i mocno przytulał do siebie.
-Przepraszam, pobrudziłam Ci całą koszulkę. -wskazałam na biały materiał cały w czarnych plamach po tuszu. Chłopak się zaśmiał i kciukami otarł łzy z moich policzków.
-Kochanie.. Nie płacz już. Wiesz, że nie lubię jak płaczesz. Chodź, pójdziemy do mnie. -złapał moją torbę, a potem moją rękę i wsiedliśmy do jego samochodu. Gdy zaparkował przed swoim domem, zobaczyłam, że u mnie na podjeździe nie ma samochodu rodziców. Szybko weszliśmy do jego mieszkania. Chłopak poszedł do kuchni i zrobił kanapki oraz herbatę. Ja natomiast usiadłam u niego na tarasie, okryłam się kocem i podciągnęłam nogi do klatki piersiowej. Zamknęłam oczy i próbowałam się uspokoić.. Najpierw straciłam rodziców.. Cholera wie co im odbiło. Kryzys wieku średniego czy co?! Potem kłótnia z Alex i do tego jeszcze kłótnia z Harrym. Dwie ostatnie sprawy bolą mnie najbardziej. Tak bardzo kocham tą dwójkę. I siostrę i loczka.. Dlaczego on mi to zrobił?! Mówił, że zawsze mogę na niego liczyć i mu ufać, a tu takie coś! Moje rozmyślenia przerwał wchodzący na taras Austin. Podał mi kubek, talerz położył na stoliku i przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w niego. Nie musieliśmy rozmawiać. W prawdziwej przyjaźni nie potrzeba słów.. W swojej obecności nigdy nie będziemy się nudzić.
-Powiedz mi teraz co się stało. -przerwał ciszę. Opowiedziałam mu od początku. Chłopak mnie wysłuchał. Nic nie mówił, bo wiedział, że nie tego potrzebuję.
-Kaja zobaczysz, wszystko się ułoży. Teraz idź weź kąpiel, to dobrze Ci zrobi. A ja przygotuję obiad okej?- uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło. Chwilę jeszcze posiedziałam po czym poszłam pod prysznic. Woda spływała po moim ciele mieszając się ze łzami. Po niecałej godzinie wyszłam i się ubrałam.
Gdy otworzyłam drzwi łazienki ogarnął mnie wspaniały zapach spaghetti. Zeszłam na dół i przytuliłam od tyłu przyjaciela, który stał przy kuchence.
-Już lepiej? -zapytał odwracając się do mnie.
-O wiele lepiej. Dziękuję, za wszystko. -wyszeptałam i wtuliłam się w jego tors. Potem chłopak nałożył posiłek nam na talerze i w spokoju go zjedliśmy.
-Austin mogłabym się u Ciebie zatrzymać na jakiś czas? -spytałam niepewnie.
-Jasne, czuj się jak u siebie w domu. -złapał mnie za rękę i się uśmiechnął. Kamień spadł mi z serca. Do bruneta zadzwonił telefon.
-Hej Hazza co tam?
-...
-Nie, sorry, ale nie wiem gdzie ona jest. -spojrzał na mnie, a ja się uśmiechnęłam.
-...
-No możesz, ale ja niedługo wychodzę.
-..
-No okej to czekam na Ciebie. Pa. -odłożył telefon i spojrzał na mnie przepraszająco. -On tu zaraz będzie. Jakbym powiedział żeby nie przyjeżdżał to by się zorientował.
-I co ja mam teraz zrobić? -zapytałam załamana odkładając widelec na talerz.
-Może weź wszystkie swoje rzeczy i idź na górę. Chwilę z nim posiedzę, a potem powiem mu, że się umówiłem. -tłumaczył zanosząc talerze do zmywarki. Pokiwałam głową na zgodę i udałam się na górę zabierając po drodze wszystkie swoje ciuchy. Po 4 minutach usłyszałam samochód na podjeździe. Ostrożnie wyjrzałam przez okno. Miał rękę w gipsie chyba i był strasznie mizerny. Mimo tego, że byłam na niego zła, to nie mogłam patrzeć jak się męczy. I pomyśleć, że to wszystko moja wina.. Chłopcy chwilę pogadali po czym wyszli. Wtedy zeszłam na dół i zaczęłam oglądać TV. Po kilku minutach ktoś zapukał do drzwi. Myślałam, że to Austin nie wziął kluczy i dlatego dzwoni, ale to nie był on tylko Harry. Spojrzał na mnie z nadzieją, a ja spuściłam wzrok.
-Kochanie.. Porozmawiaj ze mną. Nie możemy tak tego skończyć.. Zrozum, że to nie ja! -próbował się tłumaczyć, a ja tak jakby nic wcześniej nie mówił zapytałam.
-Co Ci się stało w rękę?
-To nie jest ważne.. Ważne żebyś mi wybaczyła. -chciał zrobić krok do przodu, ale go zatrzymałam.
-Powrotu do zdrowia. Cześć. -rzuciłam powstrzymując łzy i zamknęłam drzwi. Wbiegłam na górę i rzuciłam się do mojej torebki.
Wyjęłam wszystkie tabletki jakie przy sobie miałam i opróżniłam apteczkę chłopaka. Potem sięgnęłam po żyletkę. Na początku zrobiłam kilka cięć na ręku i od razu poczułam ulgę. Jednak krew wypływała bardzo szybko w dużej ilości. Spanikowałam i połknęłam całe pudełeczko tabletek nasennych. Po chwili słyszałam tylko krzyk Austina i Harrego. Wpadłam w czyjeś ramiona i odpłynęłam.
# Harry #
Zapomniałem zabrać od Austina mojej bluzy więc się wróciłem i otworzyła mi Kaja. Nie chciała ze mną rozmawiać i zamknęła drzwi. Siedziałem na schodach i czekałem aż Austin wróci. Nie musiałem długo czekać.
-Harry? Co Ty tu robisz? -był speszony, bo wyszło na jaw jego kłamstwo.
-Mogę wejść? -zapytałem patrząc na niego błagalnie.
-No tak. -wpuścił mnie do środka i nagle głośno krzyknął, bo uderzył się w nogę. Ale wiem, że chodziło mu o to, żeby Kaja się schowała.
- Aus ja wiem, że ona tu jest. Rozmawiałem z nią. -rzuciłem i wbiegłem na górę,a za mną chłopak. Wpadłem do pokoju w ostatniej chwili i złapałem ją.
-Dzwoń po karetkę! -rozkazałem oniemiałemu brunetowi.
-Kaja kochanie, obudź się Kaja! -mówiłem głaszcząc ją po policzku. Przechyliłem ją i wyjąłem kilka tabletek z jej buzi po czym wytarłem krew, zrobiłem ucisk i uniosłem rękę ku górze, aby krew nie dopływała. Po chwili przyjechała karetka i zabrali Kaję do szpitala. Od razu zbiegłem na dół i wraz z Austinem pojechaliśmy za ambulansem. Po 10 min byliśmy na miejscu. Wbiegłem i w recepcji powiedzieli mi gdzie mogę znaleźć Kaję. Wpadłem do jej sali i zaniemówiłem. Leżała na tym łóżku cała blada. Rękę miała obandażowaną i jakieś rurki w buzi. Podszedłem bliżej i pocałowałem ją w czoło. Nawet nie zorientowałem się, że ktoś wszedł do sali.
-Kim pan jest? -usłyszałem niski głos.
-Jej chłopakiem. Doktorze czy z nią będzie wszystko okej? -pytałem z nadzieją odwracając się do faceta.
-Znaczy tak.. Zrobiliśmy jej płukanie żołądka, ma też za mało krwi i musimy znaleźć dla niej odpowiednią krew. A jeśli chodzi o to czy będzie żyła to tak, będzie. Już nic nie zagraża jej życiu. -kamień spadł mi z serca.
-A jaką krew jej trzeba? Może będę mógł jej jakoś pomóc.
-To bardzo rzadka grupa krwi. 0. -cholera! Ja mam AB.. Pomyślałem o Alex.
-Ona ma bliźniaczkę. Może ona będzie mogła zostać dawcą.
-To proszę ją tu ściągnąć na badania. Teraz muszę pana przeprosić. -powiedział i wyszedł, a ja znów wróciłem do mojego skarba.
-Kochanie obudź się. Kochanie proszę. -mówiłem do niej co chwile całując jej rękę. Nie mogłem sobie wybaczyć, że wtedy jakoś jej nie zatrzymałem. Położyłem głowę na jej brzuchu i zasnąłem.
# Kaja #
Urwał mi się film gdy leciałam w ramiona któregoś z chłopaków. Obudziłam się w sali z zielonymi ścianami. Czułam jakiś lekki ciężar na brzuchu i ogromny ból gardła, głowy i lewej ręki. Rozejrzałam się dookoła. W buzi miałam jakieś rurki. Co to ma być do cholery?! Delikatnie się podniosłam i zobaczyłam słodko śpiącego Harrego na moim brzuchu. Podniosłam rękę i delikatnie pogłaskałam go po loczkach. On od razu podniósł głowę i załzawionymi oczami spojrzał na mnie. Położyłam rękę na jego policzku, a on jeszcze bardziej przycisnął ją do swojej twarzy.
-Kochanie.. w końcu się obudziłaś. -wyszeptał i pocałował mnie w czoło. -Kaja co Ty durna chciałaś zrobić?! Jak mogłaś próbować siebie zabić? Tak bardzo Cię kocham.- mówił, a z jego oczu płynęły łzy. Czułam się głupio.. Byłam zła na siebie, że mi się nie udało, ale cieszyłam się, że jeszcze raz mogę go zobaczyć. Chłopak poszedł po lekarza. Po chwili on przyszedł i wyjął mi te rurki z buzi. Odetchnęłam z ulgą. Doktor wyszedł, a ja znowu zostałam sam na sam z Harrym.
-Kaja, kochanie.. -nie zdążył dokończyć, bo przyciągnęłam go do siebie i delikatnie wpiłam w jego usta. Pogłębialiśmy pocałunek coraz bardziej, aż zabrakło mi siły i powietrza.
-Skarbie, dlaczego to zrobiłeś? -wyszeptałam przez łzy..
-Kaja to nie ja! Ale dowiem się kto to. Nie pozwolę, żeby jakiś debil rozwalił nasz związek! -był coraz bardziej zdenerwowany. Złapałam go za koszulę i znowu do siebie przyciągnęłam.
-Spokojnie,nie zostawiaj mnie teraz samej. -wyszeptałam mu do ucha.
-Dobrze, podsuń się. -wykonałam polecenie, a on położył się koło mnie i wtulona w niego leżałam. Po jakimś czasie usłyszałam skrzypienie otwierających się drzwi. Wyjrzałam zza Stylesa i zobaczyłam moich rodziców. Nie zwracałam na nich uwagi i znów wtuliłam się w tors chłopaka.
-Kaja, dziecko jak się czujesz. -mówiła zapłakana moja rodzicielka.
-A co Ciebie to obchodzi?! Wyjdźcie stąd! -rzuciłam ostro i schowałam twarz w koszulkę mojego towarzysza.
-Córeczko..-znów zaczęła kobieta.
-Jakoś nie pamiętałaś o tym, że jestem Twoją córeczką jak uderzyłaś mnie w twarz..! -powiedziałam i łzy ciurkiem poleciały z moich oczu. -Skąd się dowiedzieliście o naszych planach? -zapytałam ostro. Nie odpowiadali. -odpowiedzcie albo stąd wyjdźcie!
-Przyszła do nas jakaś dziewczyna. Powiedziała, że jest waszą przyjaciółką i że chce dla was jak najlepiej. Poradziła, żebyśmy powiedzieli, że to Harry nam wszystko powiedział. On nie jest dla Ciebie odpowiedni! -mówił ojciec patrząc mi w oczy. Podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Nie wiecie co jest dla mnie dobre! Może gdybyście wiedzieli, że Harry prosił mnie żebym się z wami pogodziła to może nic byście do niego nie mieli! Jak wyglądała ta dziewczyna? Przedstawiła się?
-Nie, ale to była niska, brązowowłosa dziewczyna, mocno pomalowana i... -nie dałam im skończyć.
-Amanda. -powiedziałam równocześnie z loczkiem po czym wybuchliśmy śmiechem.
-Dobra kochanie, wypuść mnie na chwilę. Idę zadzwonić. -wyszeptał chłopak i wyszedł z sali.
poniedziałek, 18 marca 2013
Rozdział 11
# Kaja #
-Tak i słuchaj mam sprawę. Chodzi o to, że musimy jakoś uciec. Jeszcze tylko 4 dni i mamy spokój, ale ja już tu nie dam rady. -jej głos co chwilę się łamał.
-Okej, spokojnie Alex. Coś wymyślimy. -przez chwilę obydwie myślałyśmy w ciszy. -Ej jeśli się zgodzisz to mogę zapytać Harrego czy mógłby nas przenocować przez te 4 dni. Potem dostaniemy to konto co nam wujek założył. Pamiętasz.. Na nasze 5 urodziny.
-Rzeczywiście, całkowicie o nim zapomniałam. No dobra, ja muszę kończyć. Jak coś to będę miała ten numer. Tęsknię za Tobą.
-Ja za Tobą również. Pa Alex. -powiedziałam i się rozłączyłam. Schowałam telefon i wróciłam na lekcję. Cały dzień myślałam jakby to zrobić. No i musiałam pogadać z Hazzą czy się zgodzi na nocowanie. Na długiej przerwie złapałam Stylesa.
-Kochanie mam do Ciebie sprawę. -powiedziałam gdy przytulał mnie od tyłu.
-No to słucham. -odwróciłam się do niego, a on z uwagą mi się przyglądał.
-Mówiłam Ci, że planujemy z Alex uciec jakoś. I właśnie tak się zastanawiam, czy mógłbyś nas przenocować. - ostatnie zdanie powiedziałam bardzo niepewnie. Chłopak spojrzał na mnie i chwilę myślał. Bałam się jego odpowiedzi, bo był naszą jedyną nadzieją.
-Kaja przepraszam, ale nie mogę się na to zgodzić. Nie doprowadzę do Twojej kłótni z rodzicami. I proszę Cię znajdźcie inny sposób, ale nie uciekajcie. -teraz to byłam zła. Powinien mnie wspierać, a nie wszystko mi utrudniać. Oswobodziłam się z jego ramion i stanęłam kawałek dalej. Spojrzałam mu w oczy z ogromnym żalem.
-Kochanie nie bądź zła, po prostu martwię się o Ciebie. O Ciebie i o Alex. -chciał złapać mnie za rękę, ale się odsunęłam.
-Nie pierdol.. Dobrze wiesz, jaka jest u nas sytuacja. Takim gadaniem mi nie pomożesz. Prosiłam tylko o nocleg, bo potem i tak same coś sobie załatwimy, ale skoro nie chcesz nam pomóc to nie. -rzuciłam ze łzami w oczach i poszłam. Próbował kilka razy mnie zatrzymać, ale olałam go. Nie chcę go teraz widzieć. Mimo tego, że miałam jeszcze 2 lekcje to poszłam do domu. W sumie to nie chciałam tam wracać, ale nie miałam gdzie indziej pójść. Na moje szczęście rodziców nie było w domu. Szybko weszłam do swojego pokoju
i rzuciłam się na łóżko. Napisałam krótkiego sms'a do Alex. Niestety musimy znaleźć sobie inny nocleg, bo na Harrego nie możemy liczyć. ;c Wysłałam, włączyłam muzykę i pozwoliłam łzom bezwładnie spływać po mojej twarzy. Zawiodłam się na nim. Myślałam, że mogę na niego liczyć, ale niestety się myliłam. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk telefonu. Spojrzałam na ekran. Dzwonił nikt inny jak Harold. Nie miałam zamiaru z nim teraz rozmawiać. Poczekałam aż się włączy poczta głosowa. Nagrał mi jakąś wiadomość, ale walić to. Wzięłam telefon, ciuchy i poszłam do łazienki pod prysznic. Siedziałam tam chyba z 2 godziny. Gdy wyszłam byłam całkowicie odprężona, ale nie na długo. Rodzice wrócili do domu. Ale chyba nie zauważyli, że jestem w domu. Po cichu zeszłam na dół i usiadłam na schodach tak, żeby mnie nie zauważyli. Podsłuchiwałam o czym tak zawzięcie rozmawiali.
-Musimy w końcu porozmawiać z Kają. Tak nie może być. Ona jest niepełnoletnia, a sypia u tego chłopaka. Zobaczysz, że jeszcze zajdzie w ciąże i będziemy mieć kłopot. -mówił zdenerwowany tato.
-Uspokój się. Nerwami nic nie zdziałamy. I mówiłam Ci, że wyjazd Alex nie jest dobrym pomysłem. Teraz po prostu musimy ściągnąć tu Alex i wszystko wróci do normy. -mama na marne próbowała go uspokoić.
-Nie, obiecałem sobie, że się nie ugnę i ona wróci dopiero za rok. I koniec tematu. - wtedy się wkurzyłam. Zbiegłam na dół i stanęłam prosto przed ojcem.
-Kaja? A skąd Ty tu.. -był zmieszany -słyszałaś naszą rozmowę prawda?
-Tak! I wiesz co.. Jesteś zwykłym śmieciem. Dla swojej jebanej dumy rozdzielasz mnie z siostra. A jeszcze niedawno sam nam mówiłeś "Nigdy nie dajcie się rozdzielić. Nie ważne co by się działo musicie trzymać się razem." -na chwilę zamilkłam, żeby powstrzymać łzy. -Dlatego nie damy się rozdzielić. Tak nas wychowałeś, tak masz. -rzuciłam na koniec i wbiegłam na górę. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy i ukradkiem zabrałam z szafki rodziców karty kredytowe do mojego i Alex konta. Gdy miałam już wszystko zeszłam na dół i chciałam wyjść, ale matka zagrodziła mi drogę.
-Gdzie Ty znowu idziesz?! I po co Ci tyle rzeczy?! -udawała taką twardą, ale w głębi wiedziała, że jest bezsilna.
-Jak najdalej stąd. Dobrze wiedziałaś, że rozdzielając mnie z Alex będziesz miała same problemy. Było się mu w końcu postawić, a nie jak zwykle kulić ogon i przytakiwać! -powiedziałam to takim tonem, jakiego sama się nie spodziewałam. Kobieta uderzyła mnie w twarz na co ja odruchowo odwróciłam głowę. Złapałam się za policzek i ze łzami spojrzałam jej w oczy.
-To był największy błąd jaki kiedykolwiek popełniłaś. -powiedziałam, wyminęłam ją i wyszłam. Nie mogłam opanować łez. Poszłam do parku i usiadłam na pierwszej ławce. Musiałam się uspokoić co nie było łatwe. Ciągle próbowałam wywalić z myśli to co się przed chwilą stało. Jednak nie sądziłam, że to będzie aż tak trudne. Musiałam sobie wszystko przemyśleć. Jednak nie dana mi była cisza i spokój. Ktoś koło mnie usiadł i kto to był? Jeden z przyjaciół Harrego. A dokładniej Louis. To z nim najczęściej się kłóciłam.
-Co się stało? -mówił podając mi chusteczkę. Spojrzałam na nią potem na niego. Wstałam i poszłam dalej. Nie miałam najmniejszej ochoty z nim gadać. Jednak on był uparty i do mnie podbiegł.
-Mógłbyś łaskawie dać mi spokój?! Nie mam ochoty i siły z Tobą teraz rozmawiać. Tym bardziej, że jesteś przyjacielem Harrego. -rzuciłam przez łzy i próbowałam go wyminąć. Chłopak zdjął z mojego ramienia torbę i mocno mnie przytulił. Byłam w szoku. To on właśnie odradzał loczkowi chodzenia ze mną , a teraz chce mi pomóc?
-Zapomnij na chwilę, że znam Harolda. Chodź, pójdziemy gdzieś na kawę lub coś słodkiego i powiesz mi co się stało. -chciałam coś powiedzieć. -żadnego ale.. Idziesz i już. Nie musisz mnie lubić, ale wiem, że jesteś dla Stylesa bardzo ważna dlatego chcę Ci pomóc. -złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą w stronę parkingu. Nie chciałam z nim iść, ale był silniejszy.. W sumie to musiałam się komuś wygadać. Wsiedliśmy do jego samochodu i ruszył. Przez całą drogę się nie odzywał. Co chwilę dzwonił mi telefon.
-Odbierzesz w końcu? -nie wytrzymał chłopak. Spojrzałam na niego i od razu się uspokoił.
-To Harry dzwoni, dlatego nie odbieram. -oznajmiłam mu. Zatrzymał się gdzieś na poboczu i odwrócił do mnie. Chwilę patrzył mi w oczy i coś zawzięcie analizował.
-O co wam poszło? Dlaczego nie chcesz z nim rozmawiać? -mówił to tak łagodnym, a jednocześnie troskliwym tonem, że uległam i opowiedziałam mu wszystko.
Od wycieczki aż do sprzeczki z rodzicami dzisiaj. Chłopak nie wiedział jak zareagować, bo przy opowiadaniu się popłakałam. Po prostu przytulił mnie do siebie i głaskał po głowie powtarzając cicho "Spokojnie, już wszystko okej". Byłam mu wdzięczna, bo właśnie tego teraz potrzebowałam, a Harrego przy mnie nie było. Znów zaczął dzwonić mój telefon. Paskowaty spojrzał na mnie.
-Odbierz, ona na serio się martwi o Ciebie. -otarł łzy z mojego policzka i znów odpalił silnik. Westchnęłam głośno i odebrałam.
-Kaja w końcu odebrałaś. Co się z Tobą dzieje? Gdzie jesteś? -mówił zdenerwowany i jednocześnie zmartwiony Hazza.
-Bo akurat Ciebie to interesuje.. Daj mi spokój, nie chcę z Tobą rozmawiać. -rzuciłam oschle. Tylko udawałam twardą. W rzeczywistości miałam ochotę teraz do niego pojechać i mocno się w niego wtulić. Brakowało mi jego ciepła i jego obecności, ale nie mogłam wyjść na łatwą.
-Kochanie proszę Cię. Wiesz, że się martwię. Proszę Cię spotkaj się ze mną.
-Nie mogę, teraz jestem zajęta. -zerknęłam na Tommo. Lekko się uśmiechnął.
-A co robisz? -jego ton głosu zrobił się podejrzliwy i badawczy.
-Dobra Harry, kończę..
-Poczekaj. Kaja, no przepraszam, że się nie zgodziłem, ale uwierz, że to dla waszego dobra. Nie chcę, żebyś miała konflikt z rodzicami, bo wiem jak bardzo ich kochasz.
-Tak.. Ciebie też kocham, a jednak się kłócimy i ja dalej żyję. Może nie jest mi łatwo, ale dalej żyję i w miarę normalnie funkcjonuję. A teraz kończę pa.
-Pocze.. -nie dokończył, bo się rozłączyłam. Byłam zła na siebie, ale z drugiej strony dobrze zrobiłam.
-Jesteś na niego bardzo zła. -skwitował chłopak, gdy zatrzymaliśmy się przed jakąś kawiarnią. Zostawiłam jego słowa bez komentarza i wysiadłam z samochodu. Weszliśmy do budynku. Wnętrze było klasyczne i bardzo przytulne. Usiedliśmy przy stoliku, który stał przy oknie. Zamówiliśmy po pucharku lodów i rozmawialiśmy. Na chwilę zapomniałam o wszystkich problemach, ale po jakiejś godzinie zadzwonił mój telefon. A dokładniej...
_________________________________________________
No to mamy kolejny rozdział. ;-) Trochę opóźniony, ale co zrobić. Czytasz--> Zostaw komentarz. Nawet jeśli nie masz konta to możesz zostawić komentarz.. Miłego czytania ;**
-Tak i słuchaj mam sprawę. Chodzi o to, że musimy jakoś uciec. Jeszcze tylko 4 dni i mamy spokój, ale ja już tu nie dam rady. -jej głos co chwilę się łamał.
-Okej, spokojnie Alex. Coś wymyślimy. -przez chwilę obydwie myślałyśmy w ciszy. -Ej jeśli się zgodzisz to mogę zapytać Harrego czy mógłby nas przenocować przez te 4 dni. Potem dostaniemy to konto co nam wujek założył. Pamiętasz.. Na nasze 5 urodziny.
-Rzeczywiście, całkowicie o nim zapomniałam. No dobra, ja muszę kończyć. Jak coś to będę miała ten numer. Tęsknię za Tobą.
-Ja za Tobą również. Pa Alex. -powiedziałam i się rozłączyłam. Schowałam telefon i wróciłam na lekcję. Cały dzień myślałam jakby to zrobić. No i musiałam pogadać z Hazzą czy się zgodzi na nocowanie. Na długiej przerwie złapałam Stylesa.
-Kochanie mam do Ciebie sprawę. -powiedziałam gdy przytulał mnie od tyłu.
-No to słucham. -odwróciłam się do niego, a on z uwagą mi się przyglądał.
-Mówiłam Ci, że planujemy z Alex uciec jakoś. I właśnie tak się zastanawiam, czy mógłbyś nas przenocować. - ostatnie zdanie powiedziałam bardzo niepewnie. Chłopak spojrzał na mnie i chwilę myślał. Bałam się jego odpowiedzi, bo był naszą jedyną nadzieją.
-Kaja przepraszam, ale nie mogę się na to zgodzić. Nie doprowadzę do Twojej kłótni z rodzicami. I proszę Cię znajdźcie inny sposób, ale nie uciekajcie. -teraz to byłam zła. Powinien mnie wspierać, a nie wszystko mi utrudniać. Oswobodziłam się z jego ramion i stanęłam kawałek dalej. Spojrzałam mu w oczy z ogromnym żalem.
-Kochanie nie bądź zła, po prostu martwię się o Ciebie. O Ciebie i o Alex. -chciał złapać mnie za rękę, ale się odsunęłam.
-Nie pierdol.. Dobrze wiesz, jaka jest u nas sytuacja. Takim gadaniem mi nie pomożesz. Prosiłam tylko o nocleg, bo potem i tak same coś sobie załatwimy, ale skoro nie chcesz nam pomóc to nie. -rzuciłam ze łzami w oczach i poszłam. Próbował kilka razy mnie zatrzymać, ale olałam go. Nie chcę go teraz widzieć. Mimo tego, że miałam jeszcze 2 lekcje to poszłam do domu. W sumie to nie chciałam tam wracać, ale nie miałam gdzie indziej pójść. Na moje szczęście rodziców nie było w domu. Szybko weszłam do swojego pokoju
i rzuciłam się na łóżko. Napisałam krótkiego sms'a do Alex. Niestety musimy znaleźć sobie inny nocleg, bo na Harrego nie możemy liczyć. ;c Wysłałam, włączyłam muzykę i pozwoliłam łzom bezwładnie spływać po mojej twarzy. Zawiodłam się na nim. Myślałam, że mogę na niego liczyć, ale niestety się myliłam. Moje rozmyślenia przerwał dźwięk telefonu. Spojrzałam na ekran. Dzwonił nikt inny jak Harold. Nie miałam zamiaru z nim teraz rozmawiać. Poczekałam aż się włączy poczta głosowa. Nagrał mi jakąś wiadomość, ale walić to. Wzięłam telefon, ciuchy i poszłam do łazienki pod prysznic. Siedziałam tam chyba z 2 godziny. Gdy wyszłam byłam całkowicie odprężona, ale nie na długo. Rodzice wrócili do domu. Ale chyba nie zauważyli, że jestem w domu. Po cichu zeszłam na dół i usiadłam na schodach tak, żeby mnie nie zauważyli. Podsłuchiwałam o czym tak zawzięcie rozmawiali.
-Musimy w końcu porozmawiać z Kają. Tak nie może być. Ona jest niepełnoletnia, a sypia u tego chłopaka. Zobaczysz, że jeszcze zajdzie w ciąże i będziemy mieć kłopot. -mówił zdenerwowany tato.
-Uspokój się. Nerwami nic nie zdziałamy. I mówiłam Ci, że wyjazd Alex nie jest dobrym pomysłem. Teraz po prostu musimy ściągnąć tu Alex i wszystko wróci do normy. -mama na marne próbowała go uspokoić.
-Nie, obiecałem sobie, że się nie ugnę i ona wróci dopiero za rok. I koniec tematu. - wtedy się wkurzyłam. Zbiegłam na dół i stanęłam prosto przed ojcem.
-Kaja? A skąd Ty tu.. -był zmieszany -słyszałaś naszą rozmowę prawda?
-Tak! I wiesz co.. Jesteś zwykłym śmieciem. Dla swojej jebanej dumy rozdzielasz mnie z siostra. A jeszcze niedawno sam nam mówiłeś "Nigdy nie dajcie się rozdzielić. Nie ważne co by się działo musicie trzymać się razem." -na chwilę zamilkłam, żeby powstrzymać łzy. -Dlatego nie damy się rozdzielić. Tak nas wychowałeś, tak masz. -rzuciłam na koniec i wbiegłam na górę. Spakowałam wszystkie swoje rzeczy i ukradkiem zabrałam z szafki rodziców karty kredytowe do mojego i Alex konta. Gdy miałam już wszystko zeszłam na dół i chciałam wyjść, ale matka zagrodziła mi drogę.
-Gdzie Ty znowu idziesz?! I po co Ci tyle rzeczy?! -udawała taką twardą, ale w głębi wiedziała, że jest bezsilna.
-Jak najdalej stąd. Dobrze wiedziałaś, że rozdzielając mnie z Alex będziesz miała same problemy. Było się mu w końcu postawić, a nie jak zwykle kulić ogon i przytakiwać! -powiedziałam to takim tonem, jakiego sama się nie spodziewałam. Kobieta uderzyła mnie w twarz na co ja odruchowo odwróciłam głowę. Złapałam się za policzek i ze łzami spojrzałam jej w oczy.
-To był największy błąd jaki kiedykolwiek popełniłaś. -powiedziałam, wyminęłam ją i wyszłam. Nie mogłam opanować łez. Poszłam do parku i usiadłam na pierwszej ławce. Musiałam się uspokoić co nie było łatwe. Ciągle próbowałam wywalić z myśli to co się przed chwilą stało. Jednak nie sądziłam, że to będzie aż tak trudne. Musiałam sobie wszystko przemyśleć. Jednak nie dana mi była cisza i spokój. Ktoś koło mnie usiadł i kto to był? Jeden z przyjaciół Harrego. A dokładniej Louis. To z nim najczęściej się kłóciłam.
-Co się stało? -mówił podając mi chusteczkę. Spojrzałam na nią potem na niego. Wstałam i poszłam dalej. Nie miałam najmniejszej ochoty z nim gadać. Jednak on był uparty i do mnie podbiegł.
-Mógłbyś łaskawie dać mi spokój?! Nie mam ochoty i siły z Tobą teraz rozmawiać. Tym bardziej, że jesteś przyjacielem Harrego. -rzuciłam przez łzy i próbowałam go wyminąć. Chłopak zdjął z mojego ramienia torbę i mocno mnie przytulił. Byłam w szoku. To on właśnie odradzał loczkowi chodzenia ze mną , a teraz chce mi pomóc?
-Zapomnij na chwilę, że znam Harolda. Chodź, pójdziemy gdzieś na kawę lub coś słodkiego i powiesz mi co się stało. -chciałam coś powiedzieć. -żadnego ale.. Idziesz i już. Nie musisz mnie lubić, ale wiem, że jesteś dla Stylesa bardzo ważna dlatego chcę Ci pomóc. -złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą w stronę parkingu. Nie chciałam z nim iść, ale był silniejszy.. W sumie to musiałam się komuś wygadać. Wsiedliśmy do jego samochodu i ruszył. Przez całą drogę się nie odzywał. Co chwilę dzwonił mi telefon.
-Odbierzesz w końcu? -nie wytrzymał chłopak. Spojrzałam na niego i od razu się uspokoił.
-To Harry dzwoni, dlatego nie odbieram. -oznajmiłam mu. Zatrzymał się gdzieś na poboczu i odwrócił do mnie. Chwilę patrzył mi w oczy i coś zawzięcie analizował.
-O co wam poszło? Dlaczego nie chcesz z nim rozmawiać? -mówił to tak łagodnym, a jednocześnie troskliwym tonem, że uległam i opowiedziałam mu wszystko.
Od wycieczki aż do sprzeczki z rodzicami dzisiaj. Chłopak nie wiedział jak zareagować, bo przy opowiadaniu się popłakałam. Po prostu przytulił mnie do siebie i głaskał po głowie powtarzając cicho "Spokojnie, już wszystko okej". Byłam mu wdzięczna, bo właśnie tego teraz potrzebowałam, a Harrego przy mnie nie było. Znów zaczął dzwonić mój telefon. Paskowaty spojrzał na mnie.
-Odbierz, ona na serio się martwi o Ciebie. -otarł łzy z mojego policzka i znów odpalił silnik. Westchnęłam głośno i odebrałam.
-Kaja w końcu odebrałaś. Co się z Tobą dzieje? Gdzie jesteś? -mówił zdenerwowany i jednocześnie zmartwiony Hazza.
-Bo akurat Ciebie to interesuje.. Daj mi spokój, nie chcę z Tobą rozmawiać. -rzuciłam oschle. Tylko udawałam twardą. W rzeczywistości miałam ochotę teraz do niego pojechać i mocno się w niego wtulić. Brakowało mi jego ciepła i jego obecności, ale nie mogłam wyjść na łatwą.
-Kochanie proszę Cię. Wiesz, że się martwię. Proszę Cię spotkaj się ze mną.
-Nie mogę, teraz jestem zajęta. -zerknęłam na Tommo. Lekko się uśmiechnął.
-A co robisz? -jego ton głosu zrobił się podejrzliwy i badawczy.
-Dobra Harry, kończę..
-Poczekaj. Kaja, no przepraszam, że się nie zgodziłem, ale uwierz, że to dla waszego dobra. Nie chcę, żebyś miała konflikt z rodzicami, bo wiem jak bardzo ich kochasz.
-Tak.. Ciebie też kocham, a jednak się kłócimy i ja dalej żyję. Może nie jest mi łatwo, ale dalej żyję i w miarę normalnie funkcjonuję. A teraz kończę pa.
-Pocze.. -nie dokończył, bo się rozłączyłam. Byłam zła na siebie, ale z drugiej strony dobrze zrobiłam.
-Jesteś na niego bardzo zła. -skwitował chłopak, gdy zatrzymaliśmy się przed jakąś kawiarnią. Zostawiłam jego słowa bez komentarza i wysiadłam z samochodu. Weszliśmy do budynku. Wnętrze było klasyczne i bardzo przytulne. Usiedliśmy przy stoliku, który stał przy oknie. Zamówiliśmy po pucharku lodów i rozmawialiśmy. Na chwilę zapomniałam o wszystkich problemach, ale po jakiejś godzinie zadzwonił mój telefon. A dokładniej...
_________________________________________________
No to mamy kolejny rozdział. ;-) Trochę opóźniony, ale co zrobić. Czytasz--> Zostaw komentarz. Nawet jeśli nie masz konta to możesz zostawić komentarz.. Miłego czytania ;**
poniedziałek, 11 marca 2013
Rozdział 10
# Kaja #
Całkowicie nie rozumiałam o co chodzi Harremu. W jakim sensie zwycięstwo. Po dłuższej chwili odciągnęłam go od siebie i spojrzałam mu w oczy.
-W jakim sensie wygraliśmy?
-Nialler poszedł porozmawiać z dyrektorem. Zaraz wszystko się wyjaśni. -nie dowierzałam.
Mocno się w niego wtuliłam.
-Dziękuję, tak bardzo Ci dziękuję. - wpiłam się w jego usta. Rozdzielił nas dzwonek na lekcje.
-Ja zostaję i poczekam aż Horan wyjdzie od dyra. -powiedziałam.
-To zaczekam z Tobą. -usiedliśmy na ziemi w wtuleni w siebie czekaliśmy na blondyna. Po 20 min wyszedł i gdy nas zobaczył to ogromnie się speszył.
-I co powiedzieli? -spytał Harry wstając.
-Jutro będzie mogła wrócić do szkoły. Zaraz będą tu wasi rodzice, żeby wszystko ustalić i w ogóle. -już mieliśmy iść gdy nas zatrzymał. -Kaja przepraszam. No teraz to mi głupio, że do tego doprowadziłem, ale wkurzyła mnie. -tłumaczył się. Nawet nie zwróciłam na to uwagi i ruszyłam przed siebie. Czekałam na rodziców. W końcu przyjechali i od razu poszli do dyra. Wyszli po niecałych 15 min.
-I kiedy ona wróci? -gdy to mówiłam oczy mi się świeciły. Na samą myśl o jej powrocie chciało mi się piszczeć ze szczęścia.
-Alex nie wraca. Zostaje u cioci.- odpowiedział mi tato.
-Ale jak to.. Przecież.. przecież wszystko się wyjaśniło.
-Tak będzie lepiej. -mama chciała mnie przytulił, ale zrzuciłam jej ręce.
-W tym momencie straciliście już drugą córkę. Gratuluję, macie ogromny talent do pieprzenia innym życia. -krzyknęłam
i wybiegłam ze szkoły. Ktoś biegł za mną. I patrząc na tempo domyśliłam się, że to Hazza. Gdy mnie dogonił to zatrzymał i do siebie przytulił. Zaczęłam płakać w jego koszulkę.
-Ej, mała uspokój się. Przekonamy ich. Tylko już nie płacz. -pocieszał mnie.
-Mam do Ciebie prośbę. Możesz mnie dzisiaj u siebie przenocować? Nie wrócę do tego domu. Na pewno nie. -patrzyłam mu w oczy zapłakanymi tęczówkami.
-Oczywiście, że tak. Chodź pójdziemy, weźmiesz sobie rzeczy i wrócimy do mnie okej? -lekko starł łzy z moich policzków. Pokiwałam twierdząco głową i złapałam go za rękę. W domu nie było nikogo. Weszłam na górę do pokoju. Gdy pakowałam ubrania zadzwonił telefon domowy. Zbiegłam na dół i odebrałam.
-Halo?
-Kaja! Słuchaj mam tylko chwilę. -usłyszałam głos siostry.
-Matko! Alex jak się trzymasz?
-Słuchaj musimy jakoś uciec. Ja tu nie wytrzymam. Ja chcę wrócić do domu. Jutro kupię sobie nową kartę i załatwię telefon. Wtedy dam Ci znać. A teraz muszę kończyć. Kocham Cię i tęsknię. -mówiła tak szybko, że ledwo ją zrozumiałam.
-Dobrze, ale.. -nie zdążyłam nic powiedzieć,bo się rozłączyła. Pobiegłam z powrotem do pokoju i opowiedziałam wszystko Haroldowi.
-Chcecie uciec? Kaja uważam, że to zły pomysł.
-Ale co innego mamy zrobić? Nie mogą nas rozdzielić. I do tego jeszcze 4 dni, a będziemy pełnoletnie. Więc tylko na jakiś czas.
-A gdzie pójdziecie? Przecież nie możecie mieszkać na ulicy.
-Coś wymyślimy, a teraz chodź, bo nie chcę się spotkać z rodzicami. -zabrałam swoje rzeczy i wyszliśmy z domu. Powolnym krokiem ruszyliśmy do domu chłopaka. Gdy byliśmy na miejscu otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka.
-Rozgość się. Zaraz Ci pokarzę mój pokój i tam zostawisz rzeczy, a potem zrobimy coś do jedzenia. -mówił ściągając rzeczy. Zaprowadził mnie na górę. Jego pokój był duży.
Zostawiłam rzeczy obok łóżka i pociągnęłam na nie Harrego. Wpiłam się w jego usta, a ręce wplotłam w jego loki. On swoje umieścił na moich biodrach.
-Chodź coś zjeść. -odsunął się ode mnie i pomógł mi wstać. Wchodząc do kuchni potknęłam się i poleciałam prosto w jego ramiona.
-Kochanie wiem,że lecisz na mnie,ale uważaj, bo mam słaby refleks. -zaśmiał się i słodko mnie pocałował. Robiliśmy sobie kanapki i usiedliśmy przed TV w salonie. Zaczął dzwonić mój telefon. Wbiegłam po schodach, wywalając się po drodze, i sprawdziłam kto dzwoni. To była mama. Odebrałam, chociaż nie za bardzo chciałam.
-Kaja gdzie jesteś?
-A co Cię to obchodzi?! Jeszcze tylko 4 dni i nie masz na mnie wpływu! -wysyczałam do komórki.
-Dziecko przestań pleść głupoty i wracaj do domu. Martwimy się o Ciebie.
-Było wcześniej myśleć. Tak jak już mówiłam nie macie już ani jednej córki. Żegnam. - rozłączyłam i zeszłam na dół.
-Kto dzwonił?
-Mama. -usiadłam tak jak wcześniej. -Ale nie rozmawiajmy o tym. -film oglądaliśmy do późna po czym zasnęłam w ramionach loczka. Przebudziłam się gdy kładł mnie na łóżku. Złapałam jego koszulę i przyciągnęłam do siebie.
-Kochanie tylko się przebiorę i kładę koło Ciebie. -wyszeptał. I jak obiecał tak zrobił. Mocno się do niego przytuliłam.
-Dziękuję Ci za wszystko. -szeptałam.
-Nie masz za co. Dla Ciebie zrobiłbym wszystko. Mogę to powiedzieć z czystym sumieniem. Kocham Cię Kaja. -spojrzałam mu głęboko w oczy i namiętnie go pocałowałam. Pogłębialiśmy pocałunek coraz bardziej i bardziej. Byliśmy jeszcze bliżej i powoli traciłam nad sobą kontrolę. Na szczęście opanowałam swoje ciało i umysł i odsunęłam się od niego. Po niedługim czasie zasnęłam.
Rano obudził mnie pocałunek. Otworzyłam oczy i ujrzałam Stylesa pochylającego się nade mną.
-Dzień dobry kochanie. Musimy iść do szkoły. -uśmiechnął się słodko i pocałował mnie w czoło.
-Już się zbieram. -odwzajemniłam uśmiech. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Owinięta ręcznikiem weszłam do pokoju. Na łóżku siedział loczek i gdy weszłam spojrzał na mnie i przygryzł dolną wargę.
-Kusisz mnie. -zaśmiał się.
-Przepraszam skarbie, już idę się ubrać. -powiedziałam i zrzuciłam ręcznik na ziemię.
Chłopakowi oczy się zaświeciły,ale tylko na chwilę. Po kilku sekundach zorientował się, że mam też bieliznę.
-Ej! To było nie fair! -mówił z grymasem.
-Takie życie. -weszłam do garderoby i zaczęłam ubierać spodnie. Ogólnie zebraliśmy się, zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy w przeciągu 20 min. Przed szkołą stali moi rodzice.
-Cholera jasna. -powiedziałam.
-Co się stało?
-Patrz. -wskazałam na nich. Niestety musieli mnie zauważyć. -Idź muszę z nimi porozmawiać. A dokładniej uświadomić ich, że nie będę już z nimi rozmawiać.
-Na pewno chcesz to sama załatwiać?
-Tak. -pocałowałam go na pożegnanie i poszedł. Ojciec zmierzył go wzrokiem.
-Nie podoba mi się ten chłopak. -skomentował.
-Szczerze? Nie obchodzi mnie to. Ja go kocham i to jest najważniejsze. Czego chcecie,bo do szkoły się spieszę. -rzuciłam obojętnie.
-Kaja uspokój się. Jesteśmy Twoimi rodzicami i masz mieć do nas szacunek! -powiedział ostro ojciec.
-Tsa.. Kiedyś miałam, ale pokazaliście, że na niego nie zasługujecie. Mam nadzieję, że to już koniec, bo idę. Pa.. - chciałam ich wyminąć, ale złapał mnie za nadgarstek.
-Jeśli z nami nie porozmawiasz to Alex już nie wróci.
-Ha ha.. Wy sobie możecie.. Jeszcze 4 dni i nie macie nad nami kontroli. To się nazywa pełnoletność wiesz.. A więc powodzenia. I nie liczcie na jakikolwiek kontakt. -wyrwałam się i poszłam. Łzy cisnęły mi się do oczy, bo pomimo żalu jaki do nich czułam to byli moimi rodzicami. Kochałam ich mimo wszystko. Mój chłopak czekał na mnie przy wejściu do szkoły.
-I jak? Dogadaliście się? -pytał z nadzieją w głosie.
-W sumie to nie. Nie dość, że mnie wkurwiają to do tego mówią, że nie jesteś dla mnie odpowiedni. Większych bredni nie słyszałam. -chłopak trochę posmutniał. -kochanie nie martw się. Nie obchodzi mnie ich zdanie. -pocieszałam go. W końcu poszliśmy do szkoły. Zaczęły się lekcje.
# Alex #
To jest jakiś koszmar! Nie dość, że wywalili mnie ze szkoły to do tego muszę mieszkać u tej wariatki! A co gorsza nie mam kontaktu z Kają. Już nie mogę wytrzymać. Moja psychika powoli wysiada. Zawsze byłam silna i teraz już wiem dlaczego.. Bo miałam przy sobie moją kochaną siostrę. W nowej szkole nie jest najgorzej. Oczywiście musiałam sobie wyrobić opinię twardej laski.. Chociaż wcale taka nie byłam. Moje ręce były całe w szramach. O nogach już nie wspomnę. Załatwiłam sobie telefon od jednego z kolesi z mojej klasy. Nie jest to najlepszy model, ale da się dzwonić i pisać smsy, a to najważniejsze. Poszłam normalnie do szkoły. Znaczy ciotka myślała, że do niej poszłam. W rzeczywistości poszłam na mój ulubiony mostek.
Mimo tego, że nie tolerowałam ciotki i tego zwalonego miasta to ten most lubiłam. Zawsze jak tu przyjeżdżałam z rodzicami i Kają to właśnie tu uciekałyśmy. To miejsce znalazłyśmy przez przypadek. Na samo wspomnienie tych chwil łza kręciła mi się w oku. Tak ogromnie za nią tęsknię.
No już Alex.. Nie rozczulaj się tylko bądź silna.. Dla Kai! Musisz to dla niej zrobić. Niedługo będą nasze urodziny i ten horror się skończy. Będę mogła robić co chcę, kiedy chcę i być gdzie chcę! Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos ciotki.
-Wiedziałam, że tu Cię znajdę... -usiadła obok mnie. Nawet na nią nie spojrzałam.
-Dlaczego nie poszłaś do szkoły? -mówiła w miarę spokojnym tonem.
-Po co pytasz jak i tak wiem, że Cię to nie obchodzi.. -rzuciłam oschle.
-Dziecko o czym Ty mówisz? Martwię się o Ciebie. Wiesz, że miałaś iść do internatu w szkole wojskowej?- i tu mój wielki szok. Wtf ?! Ja i szkoła wojskowa?! No chyba ich pała gnie...
-No już mnie widzą..
-Ja nie zgodziłam się na to i poprosiłam, żeby przywieźli Cię tutaj. Zrozum, że ja na prawdę jestem po Twojej stronie. -w głębi byłam jej wdzięczna, ale nie odstąpię od postawy wrednej i zbuntowanej nastolatki.. Co to, to nie! Wstałam i zaczęłam iść w stronę parku. Czułam się.. źle. Po prostu źle. Nawet nie umiem tego wyjaśnić. No ale ogarnęłam się i poszłam do kiosku po kartę sim. Kupiłam ją i włączyłam tel. Od razu zadzwoniłam do Kai.
# Kaja #
Siedziałam akurat na Wosie gdy zadzwonił mój telefon. Wyszłam z sali pod pretekstem nagłej potrzeby. Numer nieznany. Niepewnie odebrałam.
-Halo? Kto mówi?
-Kaja, to ja, Alex.
-Alex!!! -na sam jej głos podskoczyło mi ciśnienie z radości.
-Tak i słuchaj mam sprawę. Chodzi o to, że...
________________________________________________________
Tak jak obiecałyśmy macie dłuższy 10 rozdział. I tu nasza mała prośba. Mogłybyście wejść i polubić te stronki? One nam pomagały w rozgłaszaniu bloga ;) Z góry dziękujemy i miłego czytania bloga. ;* --> https://www.facebook.com/pages/Harry-Styles-czy-ty-musisz-by%C4%87-a%C5%BC-taki-sexy/390207584396825?fref=ts
--> https://www.facebook.com/pages/Poka%C5%BC-do%C5%82eczki-jak-Harry-Styles-/356287917766460?ref=ts&fref=ts
Całkowicie nie rozumiałam o co chodzi Harremu. W jakim sensie zwycięstwo. Po dłuższej chwili odciągnęłam go od siebie i spojrzałam mu w oczy.
-W jakim sensie wygraliśmy?
-Nialler poszedł porozmawiać z dyrektorem. Zaraz wszystko się wyjaśni. -nie dowierzałam.
Mocno się w niego wtuliłam.
-Dziękuję, tak bardzo Ci dziękuję. - wpiłam się w jego usta. Rozdzielił nas dzwonek na lekcje.
-Ja zostaję i poczekam aż Horan wyjdzie od dyra. -powiedziałam.
-To zaczekam z Tobą. -usiedliśmy na ziemi w wtuleni w siebie czekaliśmy na blondyna. Po 20 min wyszedł i gdy nas zobaczył to ogromnie się speszył.
-I co powiedzieli? -spytał Harry wstając.
-Jutro będzie mogła wrócić do szkoły. Zaraz będą tu wasi rodzice, żeby wszystko ustalić i w ogóle. -już mieliśmy iść gdy nas zatrzymał. -Kaja przepraszam. No teraz to mi głupio, że do tego doprowadziłem, ale wkurzyła mnie. -tłumaczył się. Nawet nie zwróciłam na to uwagi i ruszyłam przed siebie. Czekałam na rodziców. W końcu przyjechali i od razu poszli do dyra. Wyszli po niecałych 15 min.
-I kiedy ona wróci? -gdy to mówiłam oczy mi się świeciły. Na samą myśl o jej powrocie chciało mi się piszczeć ze szczęścia.
-Alex nie wraca. Zostaje u cioci.- odpowiedział mi tato.
-Ale jak to.. Przecież.. przecież wszystko się wyjaśniło.
-Tak będzie lepiej. -mama chciała mnie przytulił, ale zrzuciłam jej ręce.
-W tym momencie straciliście już drugą córkę. Gratuluję, macie ogromny talent do pieprzenia innym życia. -krzyknęłam
i wybiegłam ze szkoły. Ktoś biegł za mną. I patrząc na tempo domyśliłam się, że to Hazza. Gdy mnie dogonił to zatrzymał i do siebie przytulił. Zaczęłam płakać w jego koszulkę.
-Ej, mała uspokój się. Przekonamy ich. Tylko już nie płacz. -pocieszał mnie.
-Mam do Ciebie prośbę. Możesz mnie dzisiaj u siebie przenocować? Nie wrócę do tego domu. Na pewno nie. -patrzyłam mu w oczy zapłakanymi tęczówkami.
-Oczywiście, że tak. Chodź pójdziemy, weźmiesz sobie rzeczy i wrócimy do mnie okej? -lekko starł łzy z moich policzków. Pokiwałam twierdząco głową i złapałam go za rękę. W domu nie było nikogo. Weszłam na górę do pokoju. Gdy pakowałam ubrania zadzwonił telefon domowy. Zbiegłam na dół i odebrałam.
-Halo?
-Kaja! Słuchaj mam tylko chwilę. -usłyszałam głos siostry.
-Matko! Alex jak się trzymasz?
-Słuchaj musimy jakoś uciec. Ja tu nie wytrzymam. Ja chcę wrócić do domu. Jutro kupię sobie nową kartę i załatwię telefon. Wtedy dam Ci znać. A teraz muszę kończyć. Kocham Cię i tęsknię. -mówiła tak szybko, że ledwo ją zrozumiałam.
-Dobrze, ale.. -nie zdążyłam nic powiedzieć,bo się rozłączyła. Pobiegłam z powrotem do pokoju i opowiedziałam wszystko Haroldowi.
-Chcecie uciec? Kaja uważam, że to zły pomysł.
-Ale co innego mamy zrobić? Nie mogą nas rozdzielić. I do tego jeszcze 4 dni, a będziemy pełnoletnie. Więc tylko na jakiś czas.
-A gdzie pójdziecie? Przecież nie możecie mieszkać na ulicy.
-Coś wymyślimy, a teraz chodź, bo nie chcę się spotkać z rodzicami. -zabrałam swoje rzeczy i wyszliśmy z domu. Powolnym krokiem ruszyliśmy do domu chłopaka. Gdy byliśmy na miejscu otworzył drzwi i wpuścił mnie do środka.
-Rozgość się. Zaraz Ci pokarzę mój pokój i tam zostawisz rzeczy, a potem zrobimy coś do jedzenia. -mówił ściągając rzeczy. Zaprowadził mnie na górę. Jego pokój był duży.
Zostawiłam rzeczy obok łóżka i pociągnęłam na nie Harrego. Wpiłam się w jego usta, a ręce wplotłam w jego loki. On swoje umieścił na moich biodrach.
-Chodź coś zjeść. -odsunął się ode mnie i pomógł mi wstać. Wchodząc do kuchni potknęłam się i poleciałam prosto w jego ramiona.
-Kochanie wiem,że lecisz na mnie,ale uważaj, bo mam słaby refleks. -zaśmiał się i słodko mnie pocałował. Robiliśmy sobie kanapki i usiedliśmy przed TV w salonie. Zaczął dzwonić mój telefon. Wbiegłam po schodach, wywalając się po drodze, i sprawdziłam kto dzwoni. To była mama. Odebrałam, chociaż nie za bardzo chciałam.
-Kaja gdzie jesteś?
-A co Cię to obchodzi?! Jeszcze tylko 4 dni i nie masz na mnie wpływu! -wysyczałam do komórki.
-Dziecko przestań pleść głupoty i wracaj do domu. Martwimy się o Ciebie.
-Było wcześniej myśleć. Tak jak już mówiłam nie macie już ani jednej córki. Żegnam. - rozłączyłam i zeszłam na dół.
-Kto dzwonił?
-Mama. -usiadłam tak jak wcześniej. -Ale nie rozmawiajmy o tym. -film oglądaliśmy do późna po czym zasnęłam w ramionach loczka. Przebudziłam się gdy kładł mnie na łóżku. Złapałam jego koszulę i przyciągnęłam do siebie.
-Kochanie tylko się przebiorę i kładę koło Ciebie. -wyszeptał. I jak obiecał tak zrobił. Mocno się do niego przytuliłam.
-Dziękuję Ci za wszystko. -szeptałam.
-Nie masz za co. Dla Ciebie zrobiłbym wszystko. Mogę to powiedzieć z czystym sumieniem. Kocham Cię Kaja. -spojrzałam mu głęboko w oczy i namiętnie go pocałowałam. Pogłębialiśmy pocałunek coraz bardziej i bardziej. Byliśmy jeszcze bliżej i powoli traciłam nad sobą kontrolę. Na szczęście opanowałam swoje ciało i umysł i odsunęłam się od niego. Po niedługim czasie zasnęłam.
Rano obudził mnie pocałunek. Otworzyłam oczy i ujrzałam Stylesa pochylającego się nade mną.
-Dzień dobry kochanie. Musimy iść do szkoły. -uśmiechnął się słodko i pocałował mnie w czoło.
-Już się zbieram. -odwzajemniłam uśmiech. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Owinięta ręcznikiem weszłam do pokoju. Na łóżku siedział loczek i gdy weszłam spojrzał na mnie i przygryzł dolną wargę.
-Kusisz mnie. -zaśmiał się.
-Przepraszam skarbie, już idę się ubrać. -powiedziałam i zrzuciłam ręcznik na ziemię.
Chłopakowi oczy się zaświeciły,ale tylko na chwilę. Po kilku sekundach zorientował się, że mam też bieliznę.
-Ej! To było nie fair! -mówił z grymasem.
-Takie życie. -weszłam do garderoby i zaczęłam ubierać spodnie. Ogólnie zebraliśmy się, zjedliśmy śniadanie i wyszliśmy w przeciągu 20 min. Przed szkołą stali moi rodzice.
-Cholera jasna. -powiedziałam.
-Co się stało?
-Patrz. -wskazałam na nich. Niestety musieli mnie zauważyć. -Idź muszę z nimi porozmawiać. A dokładniej uświadomić ich, że nie będę już z nimi rozmawiać.
-Na pewno chcesz to sama załatwiać?
-Tak. -pocałowałam go na pożegnanie i poszedł. Ojciec zmierzył go wzrokiem.
-Nie podoba mi się ten chłopak. -skomentował.
-Szczerze? Nie obchodzi mnie to. Ja go kocham i to jest najważniejsze. Czego chcecie,bo do szkoły się spieszę. -rzuciłam obojętnie.
-Kaja uspokój się. Jesteśmy Twoimi rodzicami i masz mieć do nas szacunek! -powiedział ostro ojciec.
-Tsa.. Kiedyś miałam, ale pokazaliście, że na niego nie zasługujecie. Mam nadzieję, że to już koniec, bo idę. Pa.. - chciałam ich wyminąć, ale złapał mnie za nadgarstek.
-Jeśli z nami nie porozmawiasz to Alex już nie wróci.
-Ha ha.. Wy sobie możecie.. Jeszcze 4 dni i nie macie nad nami kontroli. To się nazywa pełnoletność wiesz.. A więc powodzenia. I nie liczcie na jakikolwiek kontakt. -wyrwałam się i poszłam. Łzy cisnęły mi się do oczy, bo pomimo żalu jaki do nich czułam to byli moimi rodzicami. Kochałam ich mimo wszystko. Mój chłopak czekał na mnie przy wejściu do szkoły.
-I jak? Dogadaliście się? -pytał z nadzieją w głosie.
-W sumie to nie. Nie dość, że mnie wkurwiają to do tego mówią, że nie jesteś dla mnie odpowiedni. Większych bredni nie słyszałam. -chłopak trochę posmutniał. -kochanie nie martw się. Nie obchodzi mnie ich zdanie. -pocieszałam go. W końcu poszliśmy do szkoły. Zaczęły się lekcje.
# Alex #
To jest jakiś koszmar! Nie dość, że wywalili mnie ze szkoły to do tego muszę mieszkać u tej wariatki! A co gorsza nie mam kontaktu z Kają. Już nie mogę wytrzymać. Moja psychika powoli wysiada. Zawsze byłam silna i teraz już wiem dlaczego.. Bo miałam przy sobie moją kochaną siostrę. W nowej szkole nie jest najgorzej. Oczywiście musiałam sobie wyrobić opinię twardej laski.. Chociaż wcale taka nie byłam. Moje ręce były całe w szramach. O nogach już nie wspomnę. Załatwiłam sobie telefon od jednego z kolesi z mojej klasy. Nie jest to najlepszy model, ale da się dzwonić i pisać smsy, a to najważniejsze. Poszłam normalnie do szkoły. Znaczy ciotka myślała, że do niej poszłam. W rzeczywistości poszłam na mój ulubiony mostek.
Mimo tego, że nie tolerowałam ciotki i tego zwalonego miasta to ten most lubiłam. Zawsze jak tu przyjeżdżałam z rodzicami i Kają to właśnie tu uciekałyśmy. To miejsce znalazłyśmy przez przypadek. Na samo wspomnienie tych chwil łza kręciła mi się w oku. Tak ogromnie za nią tęsknię.
No już Alex.. Nie rozczulaj się tylko bądź silna.. Dla Kai! Musisz to dla niej zrobić. Niedługo będą nasze urodziny i ten horror się skończy. Będę mogła robić co chcę, kiedy chcę i być gdzie chcę! Z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos ciotki.
-Wiedziałam, że tu Cię znajdę... -usiadła obok mnie. Nawet na nią nie spojrzałam.
-Dlaczego nie poszłaś do szkoły? -mówiła w miarę spokojnym tonem.
-Po co pytasz jak i tak wiem, że Cię to nie obchodzi.. -rzuciłam oschle.
-Dziecko o czym Ty mówisz? Martwię się o Ciebie. Wiesz, że miałaś iść do internatu w szkole wojskowej?- i tu mój wielki szok. Wtf ?! Ja i szkoła wojskowa?! No chyba ich pała gnie...
-No już mnie widzą..
-Ja nie zgodziłam się na to i poprosiłam, żeby przywieźli Cię tutaj. Zrozum, że ja na prawdę jestem po Twojej stronie. -w głębi byłam jej wdzięczna, ale nie odstąpię od postawy wrednej i zbuntowanej nastolatki.. Co to, to nie! Wstałam i zaczęłam iść w stronę parku. Czułam się.. źle. Po prostu źle. Nawet nie umiem tego wyjaśnić. No ale ogarnęłam się i poszłam do kiosku po kartę sim. Kupiłam ją i włączyłam tel. Od razu zadzwoniłam do Kai.
# Kaja #
Siedziałam akurat na Wosie gdy zadzwonił mój telefon. Wyszłam z sali pod pretekstem nagłej potrzeby. Numer nieznany. Niepewnie odebrałam.
-Halo? Kto mówi?
-Kaja, to ja, Alex.
-Alex!!! -na sam jej głos podskoczyło mi ciśnienie z radości.
-Tak i słuchaj mam sprawę. Chodzi o to, że...
________________________________________________________
Tak jak obiecałyśmy macie dłuższy 10 rozdział. I tu nasza mała prośba. Mogłybyście wejść i polubić te stronki? One nam pomagały w rozgłaszaniu bloga ;) Z góry dziękujemy i miłego czytania bloga. ;* --> https://www.facebook.com/pages/Harry-Styles-czy-ty-musisz-by%C4%87-a%C5%BC-taki-sexy/390207584396825?fref=ts
--> https://www.facebook.com/pages/Poka%C5%BC-do%C5%82eczki-jak-Harry-Styles-/356287917766460?ref=ts&fref=ts
piątek, 8 marca 2013
Rozdział 9
# Kaja #
Powiedziała mama.
-Haha dobry żart, a tak na prawdę?
-Ja mówię całkiem poważnie. Mieszka teraz u cioci Marthin.
-Co?! Was powaliło?! Ona nic nie zrobiła!
-Czyli włosy Amandy same się wyrwały tak?-zapytała z sarkazmem mama.
-Jesteście chorzy!
-Nie podnoś na nas głosu i w tej chwili do pokoju. -powiedział tato. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie i pobiegłam do swojego pokoju. Zakluczyłam drzwi i skoczyłam na łóżko. Łzy bezwładnie leciały po moich policzkach. Zastanawiałam się jak Alex tam wytrzymuje. Ona nienawidzi ciotki. Tak bardzo mi jej brakuje.. Po niedługim czasie rozmyśleń zasnęłam.
Następnego dnia obudziło mnie szarpanie klamki. Nie reagowałam na to.
-Kaja otwórz i zbieraj się do szkoły. -nawet nie drgnęłam.
-W tej chwili otwórz te cholerne drzwi. - znów brak reakcji.
-Jeśli za chwilę nie otworzysz to Alex nie przyjedzie na święta. Za 15 min. widzę Cię na dole. -powiedział poważnym tonem. Wiedziałam, że ojciec nie żartuje. Nie mogłam pozwolić na jeszcze większe cierpienie siostry.
Powolnie wstałam z łóżka, wzięłam ręcznik oraz ubrania i poszłam pod prysznic. Następnie wysuszyłam włosy i spakowałam plecak. Na szczęście moje buty stały przy łóżku. Nałożyłam je, zarzuciłam plecak na ramię i ruszyłam na dół. Chwyciłam deskę i wybiegłam na dwór. Mama coś jeszcze mówiła, ale nie chciałam teraz z nikim rozmawiać. Ograniczyłam się do mojej deski i muzyki. Gdy dojechałam pod szkołę niestety musiałam spotkać tą idiotkę..
-Jak tam siostra? -jej wredny uśmieszek mnie irytował.
-Jak tam włosy? -od razu poczerwieniała. Przeszłam koło Amandy i weszłam do szkoły. Poszłam do mojej szafki i zaczęłam pakować książki. Nagle poczułam ciepły dotyk na mojej talii i pocałunki na szyi.
-Hej kochanie. -wyszeptał Harry przygryzając płatek mojego ucha. Odwróciłam się do niego i z uśmiechem patrzyłam mu w oczy.
-Tęskniłam za Tobą. -powiedziałam równie cicho.
-To ładnie się ze mną przywitaj. -zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
-Mam problem. -mówiłam smutna.
-A co się stało?
-Rodzice kazali Alex wyjechać do ciotki Marthin. I teraz tam ona mieszka. Do tego Alex nienawidzi ciotki. -na samą myśl o tym wszystkim chciało mi się płakać, ale musiałam powstrzymać łzy.
-Dobra, koniec tego. -powiedział zdenerwowany i ruszył w stronę grupki chłopaków. Dopadł Nialla.
-Masz to skończyć. -jego głos był jak brzytwa.
-O czym mówisz? Stary wyluzuj. -blondyn zrobił się niespokojny.
-Chodzi mi o Alex. Masz wszystko odkręcić i to już!
-Na pewno nie.. Nauczy się, że mnie tak się nie traktuje. -chłopak nie wytrzymał. Złapał blondyna za bety i przywarł do szafek. Chwilę coś szeptali między sobą. Po chwili Hazza wrócił do mnie z szerokim uśmiechem.
-Zwycięstwo!! -powiedział i wpił się w moje usta.
_____________________________________________________
Kaja:Przepraszamy, że taki krótki, ale miałyśmy mały problem z tym rozdziałem. Usunął nam się i musiałyśmy pisać od nowa. No ale jest. Obiecujemy, że 10 będzie dłuższy. Mamy nadzieję, że się wam spodoba ten i miłego czytania.
Alex:To ja przez przypadek usunęłam ten rozdział;/ Kaja jest kochana i połowę winy brała na siebie<3 Przyznaję się xd Łajzą trzeba się urodzić. Wybaczcie:*
A i jeśli chcecie zadawać pytania do bohaterek to proszę bardzo.
Kaja --> http://ask.fm/ehe36
Alex --> http://ask.fm/Daruuuuuu
Powiedziała mama.
-Haha dobry żart, a tak na prawdę?
-Ja mówię całkiem poważnie. Mieszka teraz u cioci Marthin.
-Co?! Was powaliło?! Ona nic nie zrobiła!
-Czyli włosy Amandy same się wyrwały tak?-zapytała z sarkazmem mama.
-Jesteście chorzy!
-Nie podnoś na nas głosu i w tej chwili do pokoju. -powiedział tato. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie i pobiegłam do swojego pokoju. Zakluczyłam drzwi i skoczyłam na łóżko. Łzy bezwładnie leciały po moich policzkach. Zastanawiałam się jak Alex tam wytrzymuje. Ona nienawidzi ciotki. Tak bardzo mi jej brakuje.. Po niedługim czasie rozmyśleń zasnęłam.
Następnego dnia obudziło mnie szarpanie klamki. Nie reagowałam na to.
-Kaja otwórz i zbieraj się do szkoły. -nawet nie drgnęłam.
-W tej chwili otwórz te cholerne drzwi. - znów brak reakcji.
-Jeśli za chwilę nie otworzysz to Alex nie przyjedzie na święta. Za 15 min. widzę Cię na dole. -powiedział poważnym tonem. Wiedziałam, że ojciec nie żartuje. Nie mogłam pozwolić na jeszcze większe cierpienie siostry.
Powolnie wstałam z łóżka, wzięłam ręcznik oraz ubrania i poszłam pod prysznic. Następnie wysuszyłam włosy i spakowałam plecak. Na szczęście moje buty stały przy łóżku. Nałożyłam je, zarzuciłam plecak na ramię i ruszyłam na dół. Chwyciłam deskę i wybiegłam na dwór. Mama coś jeszcze mówiła, ale nie chciałam teraz z nikim rozmawiać. Ograniczyłam się do mojej deski i muzyki. Gdy dojechałam pod szkołę niestety musiałam spotkać tą idiotkę..
-Jak tam siostra? -jej wredny uśmieszek mnie irytował.
-Jak tam włosy? -od razu poczerwieniała. Przeszłam koło Amandy i weszłam do szkoły. Poszłam do mojej szafki i zaczęłam pakować książki. Nagle poczułam ciepły dotyk na mojej talii i pocałunki na szyi.
-Hej kochanie. -wyszeptał Harry przygryzając płatek mojego ucha. Odwróciłam się do niego i z uśmiechem patrzyłam mu w oczy.
-Tęskniłam za Tobą. -powiedziałam równie cicho.
-To ładnie się ze mną przywitaj. -zaśmiał się i przyciągnął mnie do siebie.
-Mam problem. -mówiłam smutna.
-A co się stało?
-Rodzice kazali Alex wyjechać do ciotki Marthin. I teraz tam ona mieszka. Do tego Alex nienawidzi ciotki. -na samą myśl o tym wszystkim chciało mi się płakać, ale musiałam powstrzymać łzy.
-Dobra, koniec tego. -powiedział zdenerwowany i ruszył w stronę grupki chłopaków. Dopadł Nialla.
-Masz to skończyć. -jego głos był jak brzytwa.
-O czym mówisz? Stary wyluzuj. -blondyn zrobił się niespokojny.
-Chodzi mi o Alex. Masz wszystko odkręcić i to już!
-Na pewno nie.. Nauczy się, że mnie tak się nie traktuje. -chłopak nie wytrzymał. Złapał blondyna za bety i przywarł do szafek. Chwilę coś szeptali między sobą. Po chwili Hazza wrócił do mnie z szerokim uśmiechem.
-Zwycięstwo!! -powiedział i wpił się w moje usta.
_____________________________________________________
Kaja:Przepraszamy, że taki krótki, ale miałyśmy mały problem z tym rozdziałem. Usunął nam się i musiałyśmy pisać od nowa. No ale jest. Obiecujemy, że 10 będzie dłuższy. Mamy nadzieję, że się wam spodoba ten i miłego czytania.
Alex:To ja przez przypadek usunęłam ten rozdział;/ Kaja jest kochana i połowę winy brała na siebie<3 Przyznaję się xd Łajzą trzeba się urodzić. Wybaczcie:*
A i jeśli chcecie zadawać pytania do bohaterek to proszę bardzo.
Kaja --> http://ask.fm/ehe36
Alex --> http://ask.fm/Daruuuuuu
wtorek, 5 marca 2013
Rozdział 8
..obudził mnie jakiś szelest. Otworzyłam oczy i ujrzałam Alex. Dziewczyna wyjmowała swoje rzeczy z torby.
-Co robisz?-zapytałam.
-Nie mogę go znaleźć..!-krzyknęła.
-Czego nie możesz znaleźć?-pytałam wstając z łóżka.
-Jego!-krzyknęła jeszcze głośniej. Wtedy zdałam sobie sprawę, że ona lunatykuje.
-Alex!-mówiłam przez śmiech
-idź spać.- Ona odwróciła się w moją stronę, popatrzyła na mnie poważnym wzrokiem i odpowiedziała "Nie". Po czym położyła się na ziemi i zasnęła. Myślałam, że umrę ze śmiechu. Spojrzałam na zegarek była dopiero 7, więc miałam jeszcze godzinę do pobudki. Cicho wstałam, wzięłam ręcznik oraz ubrania na zmianę i poszłam pod prysznic. Po umyciu pościeliłam miejsce w którym spałyśmy i spakowałam rzeczy siostry, które wyciągnęła lunatykując. Następnie usiadłam na łóżku i czekałam, aż Alex się obudzi. W końcu podniosła się otarła twarz i swoimi zaspanymi oczami spojrzała na mnie.
-Cześć Kaja-powiedziała wyciągając się.
-Hej. Jak tam? Wyspałaś się?-pytałam przez śmiech.
-Nom-odpowiedziała rozglądając się dookoła-Tylko powiedz mi jedną rzecz. Czemu leżę na ziemi?- Wtedy nie wytrzymałam. Zaczęłam się śmiać tak głośno, że zsunęłam się z łóżka. Ona patrzyła tylko na mnie swoimi niebieskimi tęczówkami. Gdy udało mi się przestać śmiać, opowiedziałam jej całą historię. Potem usłyszałyśmy samochód na podjeździe.
-No to się zacznie..-powiedziałam sama do siebie.
-To nawet nam nie dadzą zjeść? Jestem głodna..-zaśmiała się. Wzięłyśmy torby i zeszłyśmy a dół. Przez Austina wszyscy wyszli na dwór. Widać było, że rodzice nie są zbytnio zadowoleni. Tato poszedł porozmawiać z nauczycielami, a mama otworzyła bagażnik.
-Alex daj torbę-mówiła patrząc siostrze w oczy. Podeszłyśmy do samochodu i chciałyśmy wykonać polecenie, gdy nagle:
-Kaja co ty robisz?-zapytała mama.
-No jadę do domu..Jak Alex to i ja.
-Nie ty zostajesz. Masz się dobrze bawić. Ona zasłużyła to wraca.
-Ja zdecyduje czy chcę zostać czy nie.
-Co się dzieje?-zapytał tato.
-Kaja chce wracać do domu..
-O co to to nie-powiedział poważnym głosem.
-Jadę i koniec. Nie będziecie mi kazać zostawać tam gdzie nie chce być!-powiedziałam głośniej.
-Dziecko przestań się wydzierać. Do osiemnastego roku życia my decydujemy gdzie będziesz. Zostaniesz tutaj, a Alex wraca.
-Ucieknę.
-Kaja przestań. Oni mają rację, powinnaś zostać. -podeszła do mnie Alex. Mocno się we mnie wtuliła. -nie martw się i baw się tu dobrze. A ja dam sobie radę.
-Alex..
-Ee. .Bądź cicho. Koniec tematu. A teraz muszę jechać. -powiedziała odsunęła się ode mnie. Oczywiście musiałam się rozryczeć. Nigdy się nie rozstawałyśmy. Zawsze i wszędzie razem. Znów się w nią wtuliłam.
-Kaja my już musimy jechać. -mama oderwała ode mnie siostrę. Chciała mnie przytulić, ale odsunęłam się od niej i spojrzałam jej w oczy z ogromnym żalem.
-Kochanie, to na prawdę jedyne wyjście. -tłumaczyła się.
-Dobra skończ.. Trzymaj się Alex. Będę tęsknić. -otarłam łzy i pobiegłam do swojego pokoju. Po drodze wpadłam na Zayna i Austina. Obydwóch zbyłam i zamknęłam się na klucz. Nie umiałam opanować łez. Cholernie byłam zła na rodziców, za to, że nie pozwolili mi jechać. Ktoś się dobijał do pokoju.
-Kaja, kochanie otwórz mi w końcu! -mówił zmartwiony Harry. Potrzebowałam jego wsparcia, więc go wpuściłam. Wszedł do środka i od razu mocno mnie przytulił.
-Skarbie nie płacz już, proszę. Nie mogę patrzeć na Twoje łzy. -głaskał mnie po głowie i mocno do siebie przytulał. Do mojego pokoju weszła nauczycielka.
-Harry wyjdź proszę na chwilę. -powiedziała i usiadła koło mnie. Zatrzymałam chłopaka. -Kaja puść go. Muszę z Tobą porozmawiać.
-Chcę, żeby on został. -powiedziałam oschle nawet na nią nie patrząc.
-Dobrze- znów się do mnie przytulił. -A więc Kaja. Rozumiem, że masz do nas żal za to, że Twoja siostra wyjechała, ale sama dobrze wiesz, że to nie nasza wina.
-Jak nie wasza to czyja?! -rzuciłam spoglądając na nią wrogo.
-Spokojnie, rozumiem jeśli teraz nie będziesz chciała nigdzie iść. Wszyscy idą w góry, jeśli chcesz to zostań w pokoju. Ale jutro będziesz już musiała dołączyć do grupy. A Ty Harry zbieraj się. -powiedziała i wstała.
-A może on zostać ze mną? Nie chcę być sama, a Harry jest jedyną osobą, której ufam.
-To nie jest możliwe. Nie możemy zostawić was samych.
-No bez przesady.. W ciążę na pewno nie zajdę ani nic z tych rzeczy. Po prostu potrzebuję jego obecności i rozmowy z nim. -wyjaśniłam. Kobieta chwilę myślała.
-Dobrze, ale jeśli zostaniecie przyłapani podzielicie los Alex. -zagroziła i wyszła. Podeszłam do drzwi i już miałam zamykać je na klucz gdy ktoś wszedł do pokoju.
-Wyjdź stąd! -krzyknęłam widząc w drzwiach Nialla.
-Kaja poczekaj, o co chodzi Niall? -spytał Styles.
-Idziecie? - blondyn bał się spojrzeć mi w oczy.
-Nie, a teraz wypierdalaj! -wypchnęłam go i zamknęłam drzwi na klucz. Łzy znowu bezwładnie spływały po moich policzkach. Loczek wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Sam zajął miejsce obok mnie i wtulona w niego zasnęłam.... Obudziłam się, ale mojego chłopaka nie było koło mnie. W łazience świeciło się światło, więc pewnie tam był. Spojrzałam na telefon. Była 14.23, więc powinni już wrócić. Wstałam i próbowałam zadzwonić do siostry.
-Halo, Alex? -mówiłam do słuchawki.
-Nie, tu mama.
-Dlaczego odbierasz jej telefon? -syknęłam ze złością.
-Kochanie po pierwsze nie tym tonem, a po drugie Alex ma szlaban na komórkę, komputer i wszystkie inne łączności.
-No was doszczędnie powaliło! Daj mi w tej chwili Alex!
-Nie będziemy tak rozmawiać. Rozmówię się z Tobą jak wrócisz do domu. -od tak się rozłączyła. Byłam wściekła.. Nie dość, że nie mam kontaktu z siostrą to do tego matka mnie wkurwia. Wyszłam na balkon i wzięłam kilka głębokich wdechów. Poczułam ciepłe ręce na biodrach.
-Wyspałaś się? -usłyszałam seksowną chrypę mojego misiaka. Cieszyłam się, że mam chociaż Jego.
-Tak, już mi lepiej, ale nie mam kontaktu z Alex. Rodzice zabrali jej telefon i ogólnie dostęp do świata, a co najważniejsze do mnie. -żaliłam mu się.
-Uh.. Nie wiem jak mogę Ci pomóc.
-Po prostu przy mnie bądź. -wtuliłam się w niego. Zaburczało mi w brzuchu.
-Chodź na dół. Za chwilę będzie obiad. -złapał mnie za rękę i zeszliśmy na dół. Oczywiście wszystkie oczy skierowane były w naszą stronę. Masakra.. Ogólnie cały dzień spędziłam w pokoju. Harremu kazałam iść do reszty i dobrze się bawić.
Każdy dzień mijał szybko. Wciąż myślałam o Alex. Co robi, gdzie jest, z kim jest, o czym myśli i jak się trzyma. Dręczyły mnie te pytania.
Hazz starał się jak mógł, żeby poprawić mi humor, ale nie zawsze mu to wychodziło, ale doceniałam jego starania. Nim się obejrzałam byłam już z powrotem w domu. Weszłam do środka. Loczek mnie odwiózł, więc nie musiałam jechać z rodzicami. W drzwiach przywitała mnie radosna rodzicielka.
-Kaja, kochanie. Jak było? -szła do mnie z otwartymi ramionami.
-No raczej nie.. -rzuciłam obojętnie i wbiegłam na górę prosto do mojego pokoju. Rzuciłam gdzieś torbę i pobiegłam do pokoju mojej bliźniaczki. Już miałam nadzieję, że ją uściskam, ale jej pokój był pusty. Zbiegłam na dół.
-Gdzie jest Alex?-zapytałam. Nikt nie udzielił mi odpowiedzi. Powtórzyłam pytanie trochę głośniej.
-Czy ktoś mi do cholery odpowie na pytanie?!-krzyknęłam.
-Kaja uspokój się-odpowiedział tata.
-To mi odpowiedzcie!
-Alex już tu nie mieszka-powie...
___________________________
Zapraszamy na te blogi.
http://nigdysieniepoddawajdaga69cw.blogspot.com/2013/02/2-nowy-swiat.html /Alex
http://nauczsiedoceniactocomaszdaga69cw.blogspot.com/2013/02/rozdzia-4.html /Kaja
Też nasze ;D
-Co robisz?-zapytałam.
-Nie mogę go znaleźć..!-krzyknęła.
-Czego nie możesz znaleźć?-pytałam wstając z łóżka.
-Jego!-krzyknęła jeszcze głośniej. Wtedy zdałam sobie sprawę, że ona lunatykuje.
-Alex!-mówiłam przez śmiech
-idź spać.- Ona odwróciła się w moją stronę, popatrzyła na mnie poważnym wzrokiem i odpowiedziała "Nie". Po czym położyła się na ziemi i zasnęła. Myślałam, że umrę ze śmiechu. Spojrzałam na zegarek była dopiero 7, więc miałam jeszcze godzinę do pobudki. Cicho wstałam, wzięłam ręcznik oraz ubrania na zmianę i poszłam pod prysznic. Po umyciu pościeliłam miejsce w którym spałyśmy i spakowałam rzeczy siostry, które wyciągnęła lunatykując. Następnie usiadłam na łóżku i czekałam, aż Alex się obudzi. W końcu podniosła się otarła twarz i swoimi zaspanymi oczami spojrzała na mnie.
-Cześć Kaja-powiedziała wyciągając się.
-Hej. Jak tam? Wyspałaś się?-pytałam przez śmiech.
-Nom-odpowiedziała rozglądając się dookoła-Tylko powiedz mi jedną rzecz. Czemu leżę na ziemi?- Wtedy nie wytrzymałam. Zaczęłam się śmiać tak głośno, że zsunęłam się z łóżka. Ona patrzyła tylko na mnie swoimi niebieskimi tęczówkami. Gdy udało mi się przestać śmiać, opowiedziałam jej całą historię. Potem usłyszałyśmy samochód na podjeździe.
-No to się zacznie..-powiedziałam sama do siebie.
-To nawet nam nie dadzą zjeść? Jestem głodna..-zaśmiała się. Wzięłyśmy torby i zeszłyśmy a dół. Przez Austina wszyscy wyszli na dwór. Widać było, że rodzice nie są zbytnio zadowoleni. Tato poszedł porozmawiać z nauczycielami, a mama otworzyła bagażnik.
-Alex daj torbę-mówiła patrząc siostrze w oczy. Podeszłyśmy do samochodu i chciałyśmy wykonać polecenie, gdy nagle:
-Kaja co ty robisz?-zapytała mama.
-No jadę do domu..Jak Alex to i ja.
-Nie ty zostajesz. Masz się dobrze bawić. Ona zasłużyła to wraca.
-Ja zdecyduje czy chcę zostać czy nie.
-Co się dzieje?-zapytał tato.
-Kaja chce wracać do domu..
-O co to to nie-powiedział poważnym głosem.
-Jadę i koniec. Nie będziecie mi kazać zostawać tam gdzie nie chce być!-powiedziałam głośniej.
-Dziecko przestań się wydzierać. Do osiemnastego roku życia my decydujemy gdzie będziesz. Zostaniesz tutaj, a Alex wraca.
-Ucieknę.
-Kaja przestań. Oni mają rację, powinnaś zostać. -podeszła do mnie Alex. Mocno się we mnie wtuliła. -nie martw się i baw się tu dobrze. A ja dam sobie radę.
-Alex..
-Ee. .Bądź cicho. Koniec tematu. A teraz muszę jechać. -powiedziała odsunęła się ode mnie. Oczywiście musiałam się rozryczeć. Nigdy się nie rozstawałyśmy. Zawsze i wszędzie razem. Znów się w nią wtuliłam.
-Kaja my już musimy jechać. -mama oderwała ode mnie siostrę. Chciała mnie przytulić, ale odsunęłam się od niej i spojrzałam jej w oczy z ogromnym żalem.
-Kochanie, to na prawdę jedyne wyjście. -tłumaczyła się.
-Dobra skończ.. Trzymaj się Alex. Będę tęsknić. -otarłam łzy i pobiegłam do swojego pokoju. Po drodze wpadłam na Zayna i Austina. Obydwóch zbyłam i zamknęłam się na klucz. Nie umiałam opanować łez. Cholernie byłam zła na rodziców, za to, że nie pozwolili mi jechać. Ktoś się dobijał do pokoju.
-Kaja, kochanie otwórz mi w końcu! -mówił zmartwiony Harry. Potrzebowałam jego wsparcia, więc go wpuściłam. Wszedł do środka i od razu mocno mnie przytulił.
-Skarbie nie płacz już, proszę. Nie mogę patrzeć na Twoje łzy. -głaskał mnie po głowie i mocno do siebie przytulał. Do mojego pokoju weszła nauczycielka.
-Harry wyjdź proszę na chwilę. -powiedziała i usiadła koło mnie. Zatrzymałam chłopaka. -Kaja puść go. Muszę z Tobą porozmawiać.
-Chcę, żeby on został. -powiedziałam oschle nawet na nią nie patrząc.
-Dobrze- znów się do mnie przytulił. -A więc Kaja. Rozumiem, że masz do nas żal za to, że Twoja siostra wyjechała, ale sama dobrze wiesz, że to nie nasza wina.
-Jak nie wasza to czyja?! -rzuciłam spoglądając na nią wrogo.
-Spokojnie, rozumiem jeśli teraz nie będziesz chciała nigdzie iść. Wszyscy idą w góry, jeśli chcesz to zostań w pokoju. Ale jutro będziesz już musiała dołączyć do grupy. A Ty Harry zbieraj się. -powiedziała i wstała.
-A może on zostać ze mną? Nie chcę być sama, a Harry jest jedyną osobą, której ufam.
-To nie jest możliwe. Nie możemy zostawić was samych.
-No bez przesady.. W ciążę na pewno nie zajdę ani nic z tych rzeczy. Po prostu potrzebuję jego obecności i rozmowy z nim. -wyjaśniłam. Kobieta chwilę myślała.
-Dobrze, ale jeśli zostaniecie przyłapani podzielicie los Alex. -zagroziła i wyszła. Podeszłam do drzwi i już miałam zamykać je na klucz gdy ktoś wszedł do pokoju.
-Wyjdź stąd! -krzyknęłam widząc w drzwiach Nialla.
-Kaja poczekaj, o co chodzi Niall? -spytał Styles.
-Idziecie? - blondyn bał się spojrzeć mi w oczy.
-Nie, a teraz wypierdalaj! -wypchnęłam go i zamknęłam drzwi na klucz. Łzy znowu bezwładnie spływały po moich policzkach. Loczek wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Sam zajął miejsce obok mnie i wtulona w niego zasnęłam.... Obudziłam się, ale mojego chłopaka nie było koło mnie. W łazience świeciło się światło, więc pewnie tam był. Spojrzałam na telefon. Była 14.23, więc powinni już wrócić. Wstałam i próbowałam zadzwonić do siostry.
-Halo, Alex? -mówiłam do słuchawki.
-Nie, tu mama.
-Dlaczego odbierasz jej telefon? -syknęłam ze złością.
-Kochanie po pierwsze nie tym tonem, a po drugie Alex ma szlaban na komórkę, komputer i wszystkie inne łączności.
-No was doszczędnie powaliło! Daj mi w tej chwili Alex!
-Nie będziemy tak rozmawiać. Rozmówię się z Tobą jak wrócisz do domu. -od tak się rozłączyła. Byłam wściekła.. Nie dość, że nie mam kontaktu z siostrą to do tego matka mnie wkurwia. Wyszłam na balkon i wzięłam kilka głębokich wdechów. Poczułam ciepłe ręce na biodrach.
-Wyspałaś się? -usłyszałam seksowną chrypę mojego misiaka. Cieszyłam się, że mam chociaż Jego.
-Tak, już mi lepiej, ale nie mam kontaktu z Alex. Rodzice zabrali jej telefon i ogólnie dostęp do świata, a co najważniejsze do mnie. -żaliłam mu się.
-Uh.. Nie wiem jak mogę Ci pomóc.
-Po prostu przy mnie bądź. -wtuliłam się w niego. Zaburczało mi w brzuchu.
-Chodź na dół. Za chwilę będzie obiad. -złapał mnie za rękę i zeszliśmy na dół. Oczywiście wszystkie oczy skierowane były w naszą stronę. Masakra.. Ogólnie cały dzień spędziłam w pokoju. Harremu kazałam iść do reszty i dobrze się bawić.
Każdy dzień mijał szybko. Wciąż myślałam o Alex. Co robi, gdzie jest, z kim jest, o czym myśli i jak się trzyma. Dręczyły mnie te pytania.
Hazz starał się jak mógł, żeby poprawić mi humor, ale nie zawsze mu to wychodziło, ale doceniałam jego starania. Nim się obejrzałam byłam już z powrotem w domu. Weszłam do środka. Loczek mnie odwiózł, więc nie musiałam jechać z rodzicami. W drzwiach przywitała mnie radosna rodzicielka.
-Kaja, kochanie. Jak było? -szła do mnie z otwartymi ramionami.
-No raczej nie.. -rzuciłam obojętnie i wbiegłam na górę prosto do mojego pokoju. Rzuciłam gdzieś torbę i pobiegłam do pokoju mojej bliźniaczki. Już miałam nadzieję, że ją uściskam, ale jej pokój był pusty. Zbiegłam na dół.
-Gdzie jest Alex?-zapytałam. Nikt nie udzielił mi odpowiedzi. Powtórzyłam pytanie trochę głośniej.
-Czy ktoś mi do cholery odpowie na pytanie?!-krzyknęłam.
-Kaja uspokój się-odpowiedział tata.
-To mi odpowiedzcie!
-Alex już tu nie mieszka-powie...
___________________________
Zapraszamy na te blogi.
http://nigdysieniepoddawajdaga69cw.blogspot.com/2013/02/2-nowy-swiat.html /Alex
http://nauczsiedoceniactocomaszdaga69cw.blogspot.com/2013/02/rozdzia-4.html /Kaja
Też nasze ;D
Subskrybuj:
Posty (Atom)