poniedziałek, 17 marca 2014

Rozdział 42 cz.2

           Notka pod rozdziałem. Prosimy, żebyście przeczytali. ;) Miłego czytania! <33 

Chłopak odwzajemnił pocałunek i pogłębiał go coraz bardziej, jednak ja nie byłam pewna. Odsunęłam się i ułożyłam na łóżku.
-Coś nie tak?-zapytał patrząc mi w oczy.  Nie odpowiedziałam,  przyciągnęłam  go do siebie i zachłannie pocałowałam. "Jestem gotowa"-powiedziałam sobie w myślach. Chłopak wsuną ręce pod moja bluzkę i  zaczął jeździć nimi po moim ciele. Powoli pozbywaliśmy się nawzajem ubrań. Niall był taki delikatny, a zarazem zdecydowany.
Gdy było już po wszystkim, przytuleni do siebie leżeliśmy  na łóżku. Chłopak bawił się moimi włosami, a ja bez ruchu patrzyłam w sufit. Po kilku minutach blondyn zasnął. Powoli wstałam i zaczęłam ubierać bieliznę.
-Wybierasz się gdzieś?-usłyszałam zaspany głos mojego chłopaka.
-Idę na taras-odpowiedziałam i pocałowałam go w usta.
-Poczekaj. Idę z tobą-powiedział i zaczął się szybko ubierać.
Wzięliśmy koc, wyszliśmy na taras i usiedliśmy na huśtawce. Bez słowa patrzyliśmy w gwiazdy. Czułam się przy nim taka bezpieczna. Kochałam go nad życie i nie chciałam żeby cierpiał, ale chemia? Nie..Nie mogę.. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos blondyna.
-Piękne te gwiazdy-powiedział patrząc w niebo. Podniosłam głowę do góry.
-Tak..Piękne są..-odpowiedziałam cicho. Chłopak popatrzył na mnie po czym jeszcze mocniej do siebie przytulił. -Niall.. Kocham Cię-powiedziałam nagle.
-Ja Ciebie też malutka-powiedział i pocałował mnie w czoło. Oparłam się o jego ramię i zasnęłam.

#Następnego dnia#
~24 września 2014 rok, czwartek~
Znów miałam ten okropny sen. Obudziłam się i gwałtownie wstałam z łóżka. Do moich oczu dostały się promienie słońca, które świeciły centralnie we mnie. Przymknęłam powieki i podeszłam do okna. "Spokojnie Alex, to tylko zły sen... Niall nie zrobiłby takiej głupoty." Pomyślałam i wyjrzałam przez szybę. Pogoda była okropna. Deszcz, wszędzie kałuże, szare ulice po których biegali szarzy ludzie. Można było gdzieniegdzie zauważyć biedaka błagającego o parę groszy. Westchnęłam cicho i zerknęłam na zegar naścienny -6:15. Super.. Nie dość, że będę niewyspana to jeszcze muszę sobie zorganizować czas do 9. Burknęłam pod nosem kilka nieładnych słów i zebrałam potrzebne rzeczy aby wziąć prysznic. Po cichu udałam się do łazienki i rozebrałam. Weszłam do kabiny i puściłam zimny strumień wody, aby się rozbudzić. To mi pomogło, zdecydowanie. Potem dodałam trochę ciepłej wody i umyłam całe ciało, włosy. Czysta i odprężona powycierałam się i ubrałam w wybrane ciuchy. Z racji, że idę do lekarza zdecydowałam nic nie jeść. Nigdy nie wiadomo jakie badania będą potrzebne. Najciszej jak się da wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu tam siedziała Kaja i popijała kawę.
-A Ty nie śpisz? -zdziwiłam się nalewając sobie wody.
-Jakoś nie mogę. Trochę przez ciągłe mdłości i przez te wszystkie problemy. Nie wiem jak to będzie ze ślubem, z dzieckiem, ale Alex..
Ty nie możesz od tak odejść bez walki. -jęknęła żałośnie i spojrzała mi w oczy. Ja tylko głośno westchnęłam i usiadłam na wprost niej.
-Dajcie już spokój, proszę. Zdania nie zmienię, a wasze gadanie tylko doprowadza do ciągłych kłótni. -powiedziałam całkowicie poważnie. -A jeśli chodzi o dziecko i ślub to wszystko będzie dobrze! Kochacie się a to najważniejsze. -powiedziałam i złapałam ją za rękę.
-A Ty dlaczego nie śpisz? -zmieniła temat blondynka. Nie chciałam jej martwić.
-Dzisiaj mam tą wizytę i przed tym chciałam trochę jeszcze poszperać w internecie w sprawie organizacji ślubu. -wymyśliłam. Dziewczyna chyba to kupiła, bo tylko się uśmiechnęła blado i dalej wyglądała przez kuchenne okno. Westchnęłam cicho i dyskretnie uciekłam z pomieszczenia. Nie miałam już co robić, a była 6:55, więc tak jak powiedziałam siostrze, wzięłam laptopa i zaczęłam szukać dekoracji, zespołu, miejsca, kościoła i ładnych zaproszeń na ślub Styles'ów. Zanim się obejrzałam miałam połowę znalezioną, a zegarek wskazywał 8. Wpisałam w wyszukiwarce "białaczka" i kliknęłam grafikę. Wyskoczyło mi mnóstwo zdjęć kompletnie łysych kobiet i dzieci.
-Nie chcę taka być.. -wyszeptałam, a z oczu popłynęło mi kilka łez. Otarłam je szybko i wyłączyłam stronę.-Nie pozwolę na to! -powiedziałam stanowczo sama do siebie i odwróciłam głowę w stronę tarasu. Siedziałam patrząc w dal, a z sypialni wyszedł Nialler. Podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Czego nie śpisz? -powiedziałam w miarę naturalnym głosem.
-Nie lubię spać sam, a Ciebie nie było, więc wstałem. -odparł i mnie pocałował. Uśmiechnęłam się i położyłam dłoń na jego policzku. Był taki uroczy. Niebieskie oczy były zaspane, minimalnie otwarte, usta ułożył w słodki grymas, a do tego rozczochrane blond włosy. Bóg seksu nie ma co! Irlandczyk oplótł mnie swoimi ramionami wokół talii i oparł się o moje ramię. Po kilku minutach słyszałam jak cicho posapuje. Zasnął.. Okryłam mu plecy kocem i z powrotem wzięłam laptopa na kolana. Co prawda miałam ograniczony ruch przez Horanka, ale to wcale mi nie przeszkadzało. Szukałam zastawy, sukni dla druhen i innych ważnych-nieważnych elementów. W międzyczasie wstał też Austin i gdy zobaczył pozycję do spania Nialla zaczął się śmiać i go obudził. Pokręciłam tylko głową i kazałam blondynowi iść spać do łóżka. Sama zaczęłam się zbierać do wyjścia.
-Może pójdę z Tobą? -zaproponowała Kaja, gdy byłam już ubrana w kurtkę i buty.
-Dzięki, ale wolę iść sama. -powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. Austin zaproponował, że mnie zawiezie, bo akurat ma w pobliżu spotkanie, a ja ze względu na pogodę-zgodziłam się. Chłopak szybko się zebrał i wyszliśmy z domu. Jak się okazała on idzie na rozmowę w sprawie pracy, bo z dotychczasowej go wylali. Po 30 min. byliśmy przed szpitalem. Podziękowałam przyjacielowi i udałam się do szpitala. Zerknęłam na telefon. Była godzina 9:37 czyli mam jeszcze kilka minut. Usiadłam w poczekalni i zdjęłam kurtkę, szalik. Czekałam, czekałam, czekałam, a to czekanie mnie dobijało. Chciałam już mieć za sobą tą wizytę.. Niby to tylko rutynowa wizyta kontrolna, ale cholernie się stresowałam.
-Alex zapraszam. -usłyszałam niski, gruby głos doktora Henrego. Wzięłam swoje rzeczy i powoli weszłam do gabinetu. Powiesiłam ubrania na wieszaku i usiadłam przed mężczyzną.
-Wszystko gra? Jesteś strasznie blada. -powiedział troskliwie dokładnie mi się przyglądając.
-Tak, wszystko dobrze. Po prostu trochę się stresuję. -wyjawiłam opierając się o oparcie krzesła.
-Ale czym? -spytał skonsternowany brunet.
-Ogólnie wizytą. Henry proszę Cię, do rzeczy. -powiedziałam błagalnie patrząc wujkowi w oczy. Wanat wyjął moją kartotekę i zaczął przeglądać wszystkie badania. Co chwilę zadawał pytania dotyczące mojego stanu zdrowia, potem szybko mnie zbadał. Oczywiście nie obyło się bez namawiania mnie na chemię. W rezultacie wzięłam od niego broszury dotyczące tej terapii i opuściłam szpital. Opatuliłam się szalikiem i z racji, że przestało podać, postanowiłam wracać na piechotę do domu. Wstąpiłam do kawiarni na śniadanie. Usidłam w rogu przy dużej szybie i wyjęłam broszury.
 Zaczęłam czytać na czym polega, co dzieje się z człowiekiem, ile trwa i jakie są powikłania. To wszystko mnie przerasta.. Podali mi zamówienie, więc schowałam kartki i w ciszy zaczęłam jeść. Co chwilę zerkałam przez okno i patrzyłam na zabieganych ludzi. Każdy się gdzieś śpieszy, nie patrzy na to, że ktoś obok jest samotny. Znów zobaczyłam żebraka błąkającego się po ulicy. Zamówiłam jeszcze raz to samo i gdy podali mi jedzenie ubrałam się i z posiłkiem przeszłam przez ulicę. Podeszłam do kobiety i podałam jej jedzenie.
-Proszę. -powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. Jej spojrzenie było takie.. Nawet nie umiem tego opisać. Podziękowała i dość niepewnie wzięła ode mnie pudełko i kubek. Patrzyła czy na pewno chcę jej to dać czy tylko się z niej nabijam.
-Śmiało. -dodałam łagodnym głosem. Panował silny wiatr, a kobieta ubrana w lekki płaszcz, dziurawe spodnie. Zdjęłam z szyi szalik i owinęłam nim biedaczkę. -Jak się nazywasz? -spytałam pomagając jej usiąść na ławce.
-Camile proszę pani. -powiedziała
-Ja jestem Alex. Miło mi Cię poznać. -wyciągnęłam do niej dłoń, a ona patrzyła na mnie nie dowierzając.
-Dlaczego to robisz? -spytała dość ostrożnie. Ja tylko się uśmiechnęłam nie skomentowałam tego. Sama nie wiedziałam dlaczego właśnie tak się zachowałam. Zrobiło mi się cholernie szkoda tej kobiety. Tylu ludzi przeszło koło niej i nikt nie raczył choć na chwilę na nią spojrzeć. Widziałam jak patrzy na jedzenie, ale nie ośmieliła się skubnąć nawet kawałka bułki.
-Jedz, spokojnie. -powiedziałam i położyłam jej rękę na ramieniu. Wyjęła kanapkę i powoli, z manierami zaczęła zajadać. Dokładnie jej się przyjrzałam. To była młoda, piękna kobieta ubrana w jakieś szmaty i mieszkająca na ulicy. Miała delikatne, zadbane dłonie i z tego co widziałam to obrączkę. Gdy wszystko zjadła podziękowała i wyrzuciła puste opakowania. Zaczęłyśmy spacerować i rozmawiać. Jak się okazała to jej mąż był biznesmenem i byli bardzo bogaci, ale on zginął w wypadku i zostawił jej ogromne długi, z którymi sobie najzwyczajniej nie poradziła i wylądowała na ulicy. Była mądrą, wykształconą kobietą. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Zaproponowałam jej przytułek dla bezdomnych na co Cam się zgodziła i taksówką zawiozłam ją do wspomnianego miejsca. Tam musiała już iść sama.
-Dziękuję Alex, za wszystko. Wcześniej jak byłam bogata to zachowywałam się jak Ci wszyscy ludzie. Nie zwracałam uwagi na biednych i potrzebujących. Dopiero teraz widzę jaki błąd popełniałam każdego dnia. Dziękuję, że Ty byłaś inna niż cały świat. I Alex.. zgódź się na chemioterapię. Taka wspaniała dziewczyna nie może umrzeć w tak młodym wieku. -powiedziała. Czułam, że jej słowa płynęły prosto z serca. Nie wytrzymałam i mocno przytuliłam kobietę po czym ona weszła do budynku, a ja taksówką wróciłam do domu. Weszłam do pomieszczenia i zdjęłam z siebie odzież. Udałam się do swojego pokoju.
-Gdzie Ty tak długo byłaś? -spytała blondynka wylegująca się, co dziwne, na moim łóżku.
-A Ty pokoi nie pomyliłaś? -spytałam unosząc brew. Ona uśmiechnęła się niewinnie rozbrajając mnie tym. Podeszłam do okna i otworzyłam je na oścież. Stanęłam przed nim i uniosłam ręce w górę.
Wiatr wiał wprost na mnie co było mega przyjemne. Potem usiadłam koło siostry i zaczęłam opowiadać jej całą sytuację z Camile. Dziewczyna słuchając miała łzy w oczach. Wiedziałam, że tak zareaguje. Przytuliłam ją i zaczęłyśmy rozmawiać na temat ślubu, dziecka i w ogóle.
-A gdzie chłopaki? -spytałam nagle.
-Pojechali się spakować, ale przed wyjazdem wpadną jeszcze do nas na jakieś dwie godziny. -wyjaśniła dziewczyna patrząc na swoje dłonie. -Nie chcę żeby jechali. Trzy miesiące to tak cholernie dużo. -powiedziała smutno i zerknęła na mnie.
-Ja też nie chcę, ale oni i tak zrezygnowali z dużej ilości wyjazdów, żeby z nami być. -powiedziałam i poklepałam ją po plecach. -Dobra idę się położyć. -powiedziałam i wstałam. Dopiero na korytarzy zorientowałam się, że byłam w swoim pokoju. -Emm Kaja.. -powiedziałam wracając do pomieszczenia. Blondynka tylko zaczęła się śmiać i wstała z posłania.
-Zastanawiałam się kiedy się zorientujesz. -zachichotała i opuściła mój pokój. Ja rzuciłam się na łóżko i po kilku minutach zasnęłam.

#Kaja#
Alex poszła spać, a ja strasznie się nudziłam. Usiadłam przed telewizorem i włączyłam pierwszy lepszy program. Leciały jakieś wiadomości. Niezbyt mnie interesowały, ale mimo wszystko patrzyłam w ekran. Nagle w telewizji pojawiła się Alex. Były zdjęcia jej z jakąś kobietą, biedną. To pewnie Camile. Oczywiście nie obyło się bez komentarza, ale co dziwne, komentarz był pozytywny. Uśmiechnęłam się pod nosem i włączyłam kanał muzyczny. Ułożyłam się na sofie i słuchałam muzyki. Leciała po kolei Rihanna, Pitbul, Margaret i inni wykonawcy. Gdy to też mi się znudziło postanowiłam pograć na pianinie. Wyłączyłam TV i udałam się na górę. Weszłam do pokoju muzycznego i otworzyłam fortepian. Przejechałam palcami po klawiaturze i usiadłam przed instrumentem. Zaczęłam grać  utwór. Uwielbiałam go. Po śmierci naszej cioci z Alex znalazłyśmy nuty do tej melodii i obydwie opanowałyśmy ją pierwszego dnia. Przynosi wiele wspomnień. Dobrych i tych złych. Gdy skończyłam westchnęłam ciężko i podeszłam do okna. Oparłam się o parapet i patrzyłam przed siebie. Aż trudno uwierzyć, że wszystko tak szybko się zmienia. Zrobiło mi się słabo, więc usiadłam i głęboko oddychałam. Postanowiłam iść coś zjeść i tak też zrobiłam. Gdy przygotowywałam posiłek dla siebie i śpiącej siostry wrócił Aus.
-Dostałem pracę. -pochwalił się wchodząc do kuchni.
-To gratuluję. -powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Opowiedział mi co będzie robił w nowej firmie i, że bardzo mu się tam podoba. Potem pobiegł powiedzieć o wszystkim Effy. Zrobiłam zupę i zaczęłam jeść swoją porcję, gdy do domu wrócili chłopcy. Harry usiadł ze mną i rozmawiał, a Niall poszedł obudzić Alex.
-Czyli gdzie najpierw jedziecie? -spytałam gdy urwał nam się temat.
-LA, potem Hamburg, a dalej to nie wiem. -ja tylko powiedziałam ciche "yhym" i znów patrzyłam na swoje dłonie. Brunet podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
-Coś się dzieje.. Powiedz mi. -poprosił łagodnym tonem.
-Wszystko jest okej, nie martw się. -odparłam i musnęłam jego usta. Przez całe dwie godziny rozmawialiśmy, trochę żartowaliśmy. Harry nawet pograł mi na gitarze i koło 14 musieli jechać. Zdecydowałyśmy, że nie pojedziemy z nimi na lotnisko tylko pożegnamy się w domu. Nie chcę teraz przebijać się przez tych wszystkich dziennikarzy. Chłopcy już się ubrali i stanęli przed nami.
-Uważajcie na siebie. -powiedziałam i mocno przytuliłam Hazzę do siebie. Alex tak samo wtuliła się w Nialla. Nie chciałam wypuszczać go z uścisku, ale wiedziałam, że muszę.
-Wy też na siebie uważajcie. -dodał blondyn patrząc znacząco na Alex. Dziewczyna tylko złączyła ich usta. Wtedy zamieniłyśmy się i ja przytulałam Nialla, a ona Harrego.
-I nie balujcie za bardzo. -dodała dziewczyna i szeroko się uśmiechnęła.
-Austin mam nadzieję, że ich przypilnujesz.- powiedział w miarę poważnie Hazz po czym się zaśmiał. Pożegnanie trwało koło 20 minut aż w końcu wypuściłyśmy chłopaków. Wsiedli do busa i odjechali.
____________________________________________
Tak jak obiecałyśmy kolejna część rozdziału 42. ;)
Mamy nadzieję, że podoba wam się nowe tło i dodane piosenki. ;)
Będzie mała zmiana co do terminów rozdziałów. Jak sami zauważyliście pewnie nie wyrabiamy się w tydzień z napisaniem rozdziału, dlatego też będą się one pojawiać co dwa tygodnie. Chyba, że coś się zmieni i będziemy miały czas to wtedy pojawią się wcześniej.
Dziękujemy za te wszystkie wyświetlenia.. Aż trudno uwierzyć, że to już 40 000 ;oo

Jak dziewczyny poradzą sobie z realizacją ślubu?
Co będzie z chemią Alex?
Jak potoczą się dalsze losy par?
15 komentarzy = next <33
Zapraszamy na kolejny rozdział ;)) <33
See you /Alex&Kaja <3

piątek, 14 marca 2014

Rozdział 42 cz.1

Ruszyliśmy w stronę wyjścia, gdy usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się i ujrzałam Henrego. Mężczyzna pomachał do nas, zakończył rozmowę przez telefon i się z nami przywitał.
-No hej. Jak się macie? -spytał radośnie podając rękę chłopakom.
-Dobrze, jakoś wszystko leci po kolei. -odpowiedziała Alex z uśmiechem.
-To dobrze. A jak ciąża? Jak się czujesz?
-Jak na razie wszystko jest dobrze, dziecko rozwija się prawidłowo. Bez problemów. -wyznałam z delikatnym uśmiechem.
-Ciesze się bardzo. Ja będę uciekał, bo Monik mnie do domu nie wpuści jak spóźnię się na kolację z teściową. -zaśmiał się mężczyzna. -Do zobaczenia niedługo. -puścił nam oczko i już miał iść, ale..- Alex słuchaj.. Ja wiem jakie masz nastawienie do chemioterapii, ale wierz mi, że to jedyny sposób żeby Cię wyleczyć. Pomyśl nad tym, proszę. -powiedział łagodnym i czułym głosem. Dziewczyna tylko kiwnęła głową i mężczyzna poszedł. Niall stał i patrzył ze zdziwieniem na swoją dziewczynę.
-Chemia? -spytał skonsternowany tą całą sytuacją.
-Coś mu się musiało pomylić.. Wiesz, tylu ma pacjentów. -rzuciła unikając jego wzroku.
-Alex.. Powiedz mi prawdę, proszę nie okłamuj mnie więcej. -jęknął żałośnie blondyn.
-W domu, okej? -spytała. Horan zrezygnowany przystał na jej propozycję i wszyscy razem wróciliśmy do domu.

#Alex#
Byłam zła na Henrego, że akurat przy Niallu musiał wspomnieć o chemii.. Ale z drugiej strony nie wiedział o niczym, więc to nie jego wina.
-Możemy pogadać? -usłyszałam cichy głos Irlandczyka dobiegający z drugiego końca pokoju.
-Tak, chodź. -odparłam i zrobiłam mu miejsce na łóżku. Blondyn bez problemu usadowił się na miejscu, objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
-Nie chcę żebyś odeszła. Nie odbieraj mi siebie, błagam Cię. -wyszeptał splatając nasze dłonie tworząc tym samym jedność. Uniosłam głowę aby spojrzeć mu w oczy. Jego zawsze radosne, turkusowe tęczówki dziś były smutne, załzawione i pełne żalu.
-Nie mam takie zamiaru. -wydukałam. Widziałam, jak ta cała sytuacja i wszystkie tajemnice go ranią, ale przecież nie mogłam inaczej!
-Właśnie to robisz. Nie zgadzając się na leczenie. Alex to może Cię przerażać, ale przejdziemy przez to razem. Nie zostawię Cię z tym. -zapewniał, ale ja nie chciałam tego słuchać.
-Przestań.. Wiesz jak wygląda się po chemii? To wrak człowieka.. Może i wyleczy mnie z białaczki, ale wyniszczy wewnętrznie, zewnętrznie i psychicznie, a ja się na to nie godzę! -rzuciłam zdenerwowana i chciałam wyjść, ale chłopak skutecznie przytrzymał mnie przy sobie.
-Skarbie wiem na czym polega chemia.. Czytałem o tym i rozumiem twoje obawy, ale Ty jesteś silna i dasz sobie z tym radę. A co najważniejsze nie będziesz w tym sama. -ciągnął dalej.
-Przestań.. Nie będziemy o tym rozmawiać. Ja zdecydowałam, że nie poddam się chemioterapii i to jest koniec rozmowy na ten temat! -zarządziłam i skrzyżowałam ręce na brzuchu.
-Czyli ja nie mam nic do powiedzenia? Moje zdanie się nie liczy? -powiedział spokojnie, ale można było zauważyć, że się już denerwuje.
-Nie w tej sprawie. -burknęłam i ułożyłam się do spania. Nie było jeszcze późno, ale czułam ogromne zmęczenie.
-Aha. -powiedział, ale bardziej do siebie i opuścił sypialnię. Niedługo po jego wyjściu zasnęłam.
-Ale jak to odeszła? 
-Przykro mi. -powiedział lekarz i opuścił sale.
-Alex jak mogłaś.. Obiecałaś mi, że mnie nie  zostawisz.. -wyszeptał mój skarb. Zeskoczyłam z łóżka i kucnęłam na wprost niego. Położyłam mu dłoń na ramieniu, ale nie zareagował.
-Jestem tu. Nie zostawiłam Cię. -mówiłam, ale nic nie było słychać. Moje słowa były nieme. -Niall, słyszysz? Jestem z Tobą. -mówiłam z coraz większą siłą, ale on dalej nic nie słyszał. 
-Kocham Cię Alex i zawsze będę. -wyszeptał przez łzy i powoli podniósł się z miejsca. Patrzyłam na każdy jego ruch, krzyczałam, próbowałam go zatrzymać, ale byłam bezsilna. Blondyn otworzył okno i stanął na parapecie. -Robię to dla nas. -powiedział.
-Niall!!! Błagam Cię! -krzyczałam, ale on nie słyszał i.. 
-Obudź się, Alex! Obudź się. -ktoś mocno mną potrząsał. Otworzyłam oczy i z przerażeniem patrzyłam na pochylonego nade mną Horana.
-Niall. -wyszeptałam i
wtuliłam się w niego. Zaczęłam płakać.
-Cicho słońce. To tylko zły sen, nie płacz. -mówił to sunąc ręką po moich plecach. Powoli uspokajałam się w jego ramionach. Gdy byłam już spokojna blondyn odsunął mnie od siebie i otarł moje policzki.
-Pewnie wyglądam okropnie. -wydukałam przekładając włosy na prawą stronę.
-Nawet z rozmazanym makijażem jesteś śliczna. -odparł i pocałował mnie w usta. -Chodź coś zjemy.- powiedział i uśmiechnął się pokrzepiająco. Złapał mnie za rękę i ,gdy poczuł jakie mam zimne dłonie, od razu zdjął bluzę i ubrał mnie w nią. Za rękę poprowadził mnie do kuchni. Tam włączył radio i zaczął robić kanapki wygłupiając się przy tym. Śmiałam się z niego i śpiewałam. Jednak ciągle w głowie miałam ten sens. Co jeśli on na prawdę będzie chciał.. Ja nie mogę mu tego zrobić. Ale nie pozwolę też, aby to mnie tak wyniszczyło.
-Alex.. -powiedział niepewnie Irlandczyk. Spojrzałam na niego pytająco. -Powiesz mi co Ci się śniło? -spytał niepewnie. Spuściłam wzrok i zaczęłam skubać skórki przy paznokciach. Nie chciałam mu o tym mówić, ale nie chciałam go też urazić.
-Wolałabym nie. -powiedziałam ledwo słyszalnie.
-Okej, ale jeśli będziesz chciała pogadać to zawsze możesz się do mnie zwrócić, pamiętaj. -powiedział i pocałował mnie w czoło. -a teraz jemy.. Jestem strasznie głodny. -powiedział, a ja cicho się zaśmiałam. Zjedliśmy i poszliśmy coś pooglądać. Przy filmie przysnęłam i obudziłam się w swoim pokoju. Niall siedział na fotelu z laptopem na kolanach.
-Wstałaś. -ucieszył się i podszedł do mnie. Położył się obok mnie i przytulił.
-O której jutro wyjeżdżacie? -spytałam patrząc w sufit.
-W południe. Nie wiem dokładnie kiedy, ale Alex.. obiecaj mi, że będziesz na siebie uważała. -odparł i musnął ustami moje czoło.
-Obiecuję. -wyszeptałam i pocałowałam go w usta. Chłopak odwzajemnił pocałunek i...

__________________________________
Kochani... Macie prawo być źli. ;c
Rozdział mega krótki, ale na tym weekendzie pojawi się część dalsza i może kolejny rozdział.
To jest serio trudne pogodzić szkołę, testy, bierzmowanie i bloga..
Do tego dochodzi problem z dostępem do neta i ,co najważniejsze, brak weny.. ;/
Pytania dodamy w 2 części. Oby to się choć trochę spodobało. ;***
/Alex&Kaja