wtorek, 28 października 2014

Rozdział 47

#Kaja#
Po prawie całym dniu podróży samolot wylądował. Hazz zabrał mój bagaż i zaprowadził mnie do samochodu, który zawiózł nas do portu.
-Płyniemy gdzieś? -spytałam dokładnie przyglądając się loczkowi.
-Tak. To będzie ostatni punkt naszej podróży. -odarł zadowolony ze swojej tajemniczości. Uśmiechnęłam się tylko i weszłam na pokład statku, który nosił nazwę "Lanai". Przywitał nas kapitan okrętu i powiadomił, że ruszamy.
-Ile będziemy płynąć? -spytałam kapitana. Okazał się bardzo sympatycznym i pogodnym człowiekiem.
-Około 1,5 godziny, ale zobaczy panienka, że to szybko minie.
-A mogę spytać skąd taka nazwa dla łodzi? -rzucił Harry patrząc na mężczyznę.
-Lanai to jedna z wysp Hawai, na której się urodziłem. Teraz z żoną i dziećmi mieszkamy w Honolulu, ale czasem odwiedzam moją wyspę. -wyznał, a na jego usta wkradł się delikatny uśmiech.

#godzinę później#
~11 października 2014 rok, sobota, godz. 10;20 Honolulu\ Hawaje~
Całą podróż spędziliśmy we trójkę na rozmowie. Czasem Hazz musiał odchodzić aby odebrać telefon. Gdy zeszliśmy z pokładu rozejrzałam się po okolicy. Było tu tak pięknie. Woda była idealnie niebieska i tak czysta, że można było liczyć ziarenka piasku na dnie. Pływały w niej pojedyncze rybki. W pobliżu było sporo ludzi , ale każdy zajmował się sobą nie zwracając na nas uwagi, co bardzo mnie cieszyło. Na wprost oceanu znajdowały się wysokie wieżowce, od których odbijały się mocne promienie słoneczne.
-Ale tu pięknie. -wyszeptałam patrząc w ocean.
-Cieszę się, że Ci się podoba, bo spędzimy tu cały miesiąc. -powiedział z uśmiechem i skradł mi buziaka w policzek. Przez długą podróż byłam ogromnie zmęczona. Zerknęłam na słońce i z jego ułożenia wynikało na to, że było gdzieś przed południem.
-Przepraszam, może mi pani powiedzieć, która jest godzina? -zapytałam jedną z miejscowych kobiet.
-10:30 -odparła. Podziękowałam i odszukałam telefon z torby. Miałam tam ustawiony Londyński czas, który wskazywał godzinę 21:30. To tłumaczyło moje zmęczenie. Ziewnęłam i odszukałam wzrokiem Harrego. Rozmawiał z jakimś mężczyzną. Gdy skończyli rozmawiać pracownik z obsługi zaprowadził nas do hotelu. Tam szybko wzięłam prysznic i poszłam spać.

#Alex#
Zrobiłam krok do przodu i ujrzałam sylwetkę młodego mężczyzny biegnącego w moim moim kierunku.
-Niech mi Pani pomoże! -Mówił przerażonym głosem.
-Co się dzieje?-zapytałam. Wtedy zrozumiałam, że stoi za nim 5 mężczyzn. Jeden wyciągną z kieszeni pistolet i strzelił  chłopakowi w nogę. Zaczęłam uciekać. Chciałam pobiec do szpitala i zadzwonić na policje.
-Łapcie ją!-krzyknął jeden z nich. Odwróciwszy się ujrzałam dwóch mężczyzn podążających za mną. Wiedziałam, że nie mam szans na ucieczkę. Zaczęłam wołać o pomoc. Ludzie odchodzili, nie zwracali uwagi. Nie rozumiałam dlaczego wszyscy mają mnie w "dupie". Czułam,że opadam z sił. Zbiegłam schodami na dół i jak najszybciej biegłam przed siebie. Tramwaj- powiedziałam w myślach. W ostatniej chwili wskoczyłam do środka. Drzwi zamknęły się zaraz za mną. Gdy pojazd ruszył popatrzyłam ostatni raz na morderców.

Ręce całe mi się trzęsły. Nie mogłam oddychać. Rozejrzałam się w koło. Wszyscy patrzyli w moim kierunku.
-Czy może mi ktoś pomóc? Potrzebuję telefonu.-mówiłam drzącym głosem.
-Proszę-odpowiedziała jedna z kobiet stojących obok mnie. Wykręciłam numer na policje i opowiedziałam wszystko co zdarzyło się przed chwilą.
______________________
Przepraszamy, że tak.długo musieliście czekać ;( Pozdrawiamy /Alex&Kaja