środa, 25 maja 2016

Rozdział 52

#Kaja#
Siedziałam cała zaryczana z pamiętnikiem Alex na kolanach. Nie pogodziłam się z jej śmiercią, a teraz miałam jeszcze większe poczucie winy, że w ostatnich dniach była sama. Jeden fragment z tego zeszytu mnie dobijał.
Wiem, że Kaja ma swoje życie i swoją rodzinę, ale bardzo jej potrzebuję. Wiem jednak, że nie mogę wymagać od niej, żeby poświęcała dla mnie cały swój czas. Nie chcę wchodzić pomiędzy nią, a Hazze. Są taką piękną parą. Mam nadzieję, że zawsze będą razem. Zasłużyli na to. 
 Przeczytałam to i znów zaczęłam ryczeć. W pewnym momencie usłyszałam płacz Rose, więc otarłam łzy i poszłam szybko ją uspokoić aby nie obudziła brata. Ona jednak nie chciała już spać, więc wzięłam ją ze sobą do sypialni Nialla i Alex. Gdy wstawałam pamiętnik spadł mi z nóg przez co wypadło z niego kilka kartek. Gdy je zbierałam jedna przykuła moją uwagę.
Droga Kajo, wiem, że teraz pewnie bardzo cierpisz i jesteś zajętą młodą mamą, ale mam do Ciebie wielką prośbę. Proszę Cię, żebyś zajęła się Niall'em. Nie chcę, żeby pogrążył się przeze mnie w rozpaczy. Pragnę by stanął na nogi i pokochał kogoś innego, by żył dalej. Wiem, że to spora prośba, ale wiem też, że jesteś jedyną osobą, która poza mną ma na niego jakikolwiek wpływ. Z góry dziękuję i pamiętaj, że bardzo Cię kocham. Twoja Alex <3 
Gdy skończyłam czytać czułam w sobie taką ogromną pustkę.
-Obiecuję Alex zrobić co w mojej mocy, prawda Rosalie? - powiedziałam i ucałowałam główkę córki.

#Reszta One Direction#
Chłopaki siedzieli w salonie swojego apartamentu i zastanawiali się gdzie się podział blondyn.
-Może przyjechał jego brat tylko zapomniał nam o tym powiedzieć? -głowił się Louis.
-Na pewno nie. Zawsze nam mówi gdy Greg chce go odwiedzić.-odpowiedział Liam-Nie odbiera telefonu. Dzwonię do niego już 4 raz.
-Myślę, że trzeba kogoś powiadomić..-mówił Zayn podnosząc się z sofy.
-Poczekajmy jeszcze pół godziny. Jak się nie odezwie to dzwonimy na policję-powiedział stanowczo Harry.
#20 min później#
 -Nial! Gdzie ty byłeś?!-krzyknął zdenerwowany Lou.
-U Sama. Alex do mnie dzwoniła. Nikt się nie odezwał, ale to był jej numer. Widziałem ją na koncercie. Chciałem podejść, ale gdy mnie zobaczyła, uciekła..-tłumaczył-Sam sprawdził skąd dzwoniła. Zgadnijcie..USA..To nie przypadek chłopaki.-Zapadła cisza. Wszyscy spuścili głowy.
-Ymm..Jak Ci to powiedzieć Niall-zaczął Hazz- Ktoś musiał przejąć jej numer. Musisz się z tym pogodzić. Wiem, że..
-Przestań! Ona żyje! Widziałem ją. Dzwoniłem do Kai znalazła jej pamiętnik, zdjęcia, ale telefonu nie było..-mówił niebieskooki-Ona żyje i jest w USA. Przeglądałem internet. Kilka fanek napisało, że widziały dziewczynę podobną do Alex. To nie jest zbieg okoliczności!
-Niall, proszę Cię..
-Nie! Zresztą i tak mi nie uwierzycie!-krzyknął blondyn i poszedł do pokoju.

#Kolejny dzień#
#Zayn#
Mieliśmy dzisiaj dzień wolny od koncertów. Postanowiliśmy wyjść gdzieś razem.
-Gotowi?-zapytał Liam.
-Jak zawsze-zaśmiał się Lou-To kto prowadzi?
-Ja mogę-rzucił Hazz.
Wsiedliśmy do samochodu. Niall przez całą drogę nic nie mówił. Siedział patrząc w szybę.
-To może do Nandos? Co o tym myślisz Niall?-przerwałem ciszę.
-Okay-odpowiedział krótko. Po 10 min byliśmy na miejscu. Daliśmy kilka autografów, weszliśmy do środka i usiedliśmy w rogu.
-To ja może pójdę zamówić-zaproponowałem-To co zwykle?
-Tak-odpowiedzieli. Ruszyłem w stronę baru, było dużo ludzi, rozglądając się w koło stanąłem w kolejce. Po kilku minutach złożyłem zamówienie. Wracając do stolika wpadłem na kogoś.
-Przepraszam-powiedziałem podnosząc wzrok. Dziewczyna szybko mnie wyminęła-Nic ci nie jest?-zatrzymałem ją.
-Nie-odpowiedziała i ruszyła dalej. Jej oczy..Kogoś mi przypominała. Podbiegłem za nią. Gdy byłem już na dworze chwyciłem ją za rękę.
-Poczekaj!
-Zostaw mnie!-krzyknęła wyrywając się. Spojrzała na mnie, a ja oniemiałem.
-Alex?!-nie mogłem uwierzyć. To była ona.
-Nie! Pomyliłeś mnie z kimś-mówiła.
-Myślisz, że Cię nie poznałem?-zapytałem unosząc ręką jej twarz. Nie odpowiedziała-Czy ty sobie żartujesz?! Wiesz jak Kaja i Niall to przeżywają?!
-Nic nie rozumiesz-syknęła-Nie możemy tu rozmawiać. Ktoś może nas zauważyć..
-Chodź ze mną do chłopaków-powiedziałem stanowczo i pociągnąłem ją za sobą.
-Nie Zayn! Przestań!-krzyknęła wyrywając rękę-Ja Ci wszystko wytłumaczę, ale nie teraz. Proszę nie mów nic chłopakom.
-Spotkamy się dzisiaj tutaj o 21. Wsiądziesz do mojego samochodu i wtedy porozmawiamy okay?
-Dobrze, ale pamiętaj..Nikomu ani słowa-powiedziała odchodząc. Popatrzyłem chwilę na nią. Podeszła do jakiejś kobiety i razem ruszyły dalej. Wróciłem do środka i usiadłem na miejsce.
-Gdzie ty tyle byłeś?-zapytał Hazz.
-Fanki, zdjęcia i te sprawy-zaśmiałem się. Nie mogłem zebrać myśli. Dlaczego ona to zrobiła? Miała dość? Nie chciała by ją rozpoznawano na ulicy? W głowie miałem milion pytań. Jednak wiedziałem, że muszę poczekać do wieczora.

#20.45#
*Alex*
Nie wiedziałam co robić. Mam iść i opowiedzieć wszystko Zaynowi czy lepiej nic nie mówić i ciągnąć to dalej.
-Nie wytrzymam dłużej..Muszę to skończyć-powiedziałam do Anny.
-Rozumiem. To twój wybór, ale wiesz że możesz mieć przez to kłopoty prawda?-odpowiedziała. Popatrzyłam na nią, założyłam kaptur i wyszłam z budynku. Po 10min byłam już obok Nandos. Stanęłam i wyjrzałam zza rogu knajpy. Był tam samochód Zayna. Podbiegłam i wsiadłam do środka.
-Jedź do chłopaków-powiedziałam zapinając pasy.
#5min później#
Wysiedliśmy z pojazdu i ruszyliśmy w stronę budynku.
-Boję się-szepnęłam. Chłopak popatrzył na mnie i objął mnie ramieniem. Weszliśmy do środka.
-Ooo Zayn widziałeś...-mówił Hazz. Popatrzył na mnie i zamarł.
-Alex?-zapytał przecierając twarz ręką. Spuściłam wzrok. Czułam, że mój oddech przyspiesza, a serce bije coraz szybciej. Weszłam do salonu i spojrzałam na chłopców. Szukałam wzrokiem Nialla. Miałam mieszane uczucia. Chciałam go zobaczyć, przytulić się do niego, ale jednocześnie bałam się jego reakcji. Chłopcy nie odrywali ode mnie wzroku.
-Jest Niall?-przerwałam ciszę. Nikt nie odpowiedział. Patrząc na chłopców zrozumiałam, że spoglądają za mnie. Odwróciłam się do tyłu i ujrzałam blondyna.
 Zamurowało mnie. Chciałam coś powiedzieć, ale przerażenie odebrało mi głos. Chłopak zrobił krok w moja stronę i głęboko spojrzał mi w oczy.
-Cześć Alex-powiedział, przyciągnął mnie do siebie i mocno mnie przytulił. Nie wiedziałam jak mam się zachować, ale gdy poczułam jego zapach od razu mocno się wtuliłam. Wszyscy stali w ogromnym szoku i patrzyli na mnie. Było mi trochę głupio, bo wiem, że przeze mnie bardzo cierpieli. -Wiedziałem, że żyjesz. Czułem to. -wyszeptał chowając twarz w moich włosach. Poczułam krople na karku domyślając się, że to łzy chłopaka.
-Niall.. ja.. -nie umiałam tego ubrać w słowa.- Niall przepraszam, kocham Cię. -więcej nie mogłam z siebie wydusić. To było zbyt trudne. Po dłuższej chwili odsunęłam się od Horana i spojrzałam na resztę. Panowała krępująca cisza i modliłam się, żeby ktoś ją w końcu przerwał.
-Okay... To może chodźcie do salonu i Alex wszystko nam wytłumaczy. Co wy na to? -powiedział w końcu Liam za co szczerze mu dziękowałam w duchu. Blondyn splótł nasze dłonie i pociągnął mnie za sobą do dużego pokoju. Usiedliśmy na sofie i znów cisza. Byłam świadoma tego, że to ja mam ją przerwać, ale nie byłam gotowa. Jednak zrobiłam pierwszy krok, więc czas na kolejny.
-Jestem świadkiem koronnym. -wypaliłam w końcu. Ich oczy momentalnie rozszerzyły się, a gdy zaczynali przyswajać tą wiadomość mówiłam dalej.- Jakiś czas temu byłam świadkiem morderstwa. Ludzie, którzy to zrobili zorientowali się, że to widziałam i mnie nękali. Bałam się i nie chciałam was narażać, dlatego sama poszłam z tym na policję, ale jak się okazało to była mafia, która jest poszukiwana w kilku krajach listem gończym. Są na tyle niebezpieczni, że policja nie mogła mi dać ochrony innej niż zmiana danych i wyglądu. Upozorowali moją śmierć na białaczkę, a w dniu pogrzebu wyjechałam, jako Rikki Chadwick, do Mansfield. Tam mieszkałam u Joe. To starsza kobieta, była policjantka. Daje lokum świadkom. Moim opiekunem była Anny, młoda dziewczyna również policjantka. Ogólnie miałam żyć jak zwykła dziewczyna. Dali mi pracę w studiu nagraniowym, bo wszędzie indziej bali się, że zostanę rozpoznana jako dziewczyna Niall'a Horan'a. Tak mi mijał czas, ale nie mogłam sobie wybaczyć tego, że tak bardzo przeze mnie cierpicie, że nie mogę się z wami skontaktować. Jakiś czas temu wróciłam do Londynu. Ludzie przed którymi się ukrywałam zostali złapani i w więzieniu czekają na proces. Jestem wolna. -powiedziałam i zrobiłam krótką przerwę. Chciałam dać im czas na przetrawienie tego natłoku informacji. Widziałam na ich twarzach szok i niedowierzanie i wcale im się nie dziwiłam. Nie codziennie widzą 'zmarłą' osobę.
-Czekaj.. niech dobrze zrozumiem. -zaczął Louis- Banda debili zabiła człowieka, Ty to widziałaś i przez to niby umarłaś, ale żyjesz? -mówił z konsternacją brunet. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Tak Lou, mniej więcej o to chodzi. -odparłam.
-Ale już jesteś bezpieczna? -upewniał się Malik.
-Tak. Już nie jestem dla was zagrożeniem. -wydukałam i spojrzałam na blondyna, który nie odrywał ode mnie wzroku.
-Zrobiłaś to wszystko, żeby nas chronić. -zrozumiał blondyn i mocno mnie przytulił. -Kocham Cię Alex.
Kamień spadł mi z serca. Bałam się, że mi nie wybaczy, że to będzie dla niego za wiele, ale wszystkie moje obawy się rozmyły w momencie gdy chłopak promiennie się do mnie uśmiechnął.
-Okay, czyli powoli zaczynam łapać.. -mruknął Styles -A Kaja już wie? -spytał po chwili namysłu.
-Nie. Nie miałam okazji jej tego powiedzieć, skontaktować się z nią. Boję się, że mnie znienawidzi za te wszystkie kłamstwa. -powiedziałam i przygryzłam dolną wargę. Zawsze tak robiłam gdy się stresowałam.
-Nie bądź niemądra. -powiedział Lou i się uśmiechnął -Kaja jest Twoją siostrą. Będzie szczęśliwa, że ma Cię z powrotem. -odparł, a ja szczerze chciałam wierzyć jego słowom.
-Mam jeszcze jedno pytanie. Skąd masz telefon? -zapytał Niall patrząc na mnie wyczekująco.
-Mam nadal klucz do domu. Poszłam po niego jak Kaja wyszła z dziećmi na spacer i szybko zgarnęłam kilka rzeczy. -wyjaśniłam. Zapadła niezręczna cisza, w której słyszałam bicie swojego serca.
-No dobra. Czyli wszystko jasne, a teraz pójdziemy do kuchni zrobić kolację, a wy sobie pogadajcie czy co tam chcecie robić. -powiedział z uśmiechem Harry, puścił mi oczko i wygonił wszystkich z salony. Spojrzałam na blondyna, a on bez słowa wyjaśnienia złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą do jednej z sypialni. Gdy zamknął za nami drzwi spojrzałam mu w oczy i po chwili byłam już w jego ramionach.
-Tak bardzo za Tobą tęskniłam. -wyszeptałam prosto do jego ucha. Chłopak zaczął mnie całować. Na początku delikatnie i z dystansem,a po chwili zachłannie i pożądliwie. Położył mnie na łóżku i błądził rękoma pod moją bluzką nie odrywając ust od mojej szyi. Rozchylił moje uda i ułożył się między nimi, żeby być bliżej. Nasze ciała się stykały i tworzyły jedną piękną całość.
-Niall.. -powiedziałam, a chłopak spojrzał na mnie. -wybacz mi, że nic Ci nie powiedziałam... Bałam się o Ciebie. Nie darowałabym sobie gdyby coś Ci się stało tym bardziej z mojej winy. -tłumaczyłam. -Bardzo Cię kocham mój wariacie. -wyszeptałam i wpiłam się w jego usta. Tak słodko smakowały. Horan ułożył się obok mnie na łóżku i wtuleni w siebie leżeliśmy i rozmawialiśmy.

#12 grudnia 2014 rok, sobota Londyn#
#Alex#
Byliśmy w drodze do Londynu. Kaja nie wiedziała, że chłopcy dzisiaj wracają i nie wiedziała nic o mnie. Bałam się i to bardzo się bałam jej reakcji. Niall cały czas mnie pociesza, mówi, że wszystko będzie dobrze, ale ja mimo wszystko się boję. Nie wiem jak ona zareaguje, jak mnie przyjmie. Czy w ogóle będzie chciała ze mną rozmawiać.. Ale nie miałam wyboru. Ona musi się dowiedzieć, a ja chcę już ją przytulić. Tak bardzo za nią tęsknię oraz za Rose i Jace'm. Gdy wysiedliśmy z samolotu szybko uciekłam jak najdalej od chłopaków, żeby nie być zauważona przez fanów. Nie mogłam sobie teraz pozwolić na zdjęcia i rozpoznanie przez świat. To wciąż było za wcześnie. Na parkingu czekałam w samochodzie na chłopaków, którzy przynieśli wszystkie bagaże. Załadowaliśmy się do auta i ruszyliśmy w stronę naszego domu. W stronę mojej siostry.
#Pod domem#
Stres wzrósł do najwyższego stopnia. Nie mogłam opanować trzęsienia rąk czy drżenia kolan. Bałam się jak cholera.
-Skarbie uspokój się. Wszystko będzie dobrze. -zapewniał mnie Niall i wziął moją walizkę. Gdy chciałam otworzyć drzwi okazały się zamknięte.
-Pewnie poszła z maluchami na spacer. -wywnioskował Harry. Sięgnęłam do torebki i wyjęłam klucz. Gdy zamek przeskoczył nacisnęłam klamkę ukazując wnętrze domu. Weszliśmy do środka i wszyscy się rozsypali po pokojach. Weszłam do mojej sypialni. Wszystko było takie jakie zostawiłam. Ani jedna rzecz nie była przełożona. Rozpakowałam szybko walizkę moją i blondyna i zebrałam po pokojach rzeczy do prania. Musiałam się czymś zająć, bo bym nie wytrzymała. Nastawiłam pranie i wyjęłam ciuchy z suszarki. W większości były to ubranka dziecięce. Poprasowałam je i poskładałam, a w tym czasie Liam ugotował obiad. Gdy zrobiłam wszystkie możliwe prace domowe usiadłam zrezygnowana w salonie. Minęły 3 godziny od naszego przyjazdu, a Kai dalej nie było.
-Może ja do niej zadzwonię i tako spytam co robi? -zaproponował Harry, ale wtedy usłyszeliśmy zgrzyt zamka i otwierane drzwi. Wszystkie mięśnie mi się napięły i serce zaczęło galopować. Już miałam iść się schować, gdy...

________________________________________
Witamy i oby się podobało :)

sobota, 23 maja 2015

Rozdział 51

#9 listopad 2014 rok, poniedziałek  Londyn#
#Kaja#
-Harry spakuj jeszcze to. -powiedziałam dając mu kilka koszulek. Dzisiaj chłopcy wracają do pracy.
-Już chyba wszystko. -powiedział brunet rozglądając się po sypialni. Potem spojrzał na mnie i mocno mnie przytulił. -Wpadniecie do nas na koncert w Nowym Jorku?
-Nie wiem kochanie. Kiedyś nie byłoby z tym problemu, ale teraz jest jeszcze Rose i Jace. Nie wiem czy zniosą tak długą podróż samolotem.
-Masz rację. -wymruczał i pocałował mnie w usta. Po kilku minutach zatrąbił samochód przed domem. Styles wziął torby i zeszliśmy na dół, gdzie wszyscy byli już gotowi. Zaczęliśmy się żegnać, a Paul przyszedł po walizki chłopaków, dzięki czemu mieliśmy o kilka minut więcej na pożegnanie. Został mi już Niall i Harry. Podeszłam do Irlandczyka i spojrzałam mu głęboko w oczy.
-Gdy na Ciebie patrzę staję się szczęśliwszy. -powiedział trzymając mnie za ręce.- Wtedy mam pewność, że ona nie odeszła, ale wciąż jest przy mnie jako Ty. Ona nigdy by mnie nie opuściła i Ty, Kaja jesteś tego dowodem. -powiedział i mocno mnie przytulił.
-Niall pamiętaj, że zawsze możesz zadzwonić czy napisać gdybyś chciał porozmawiać. Zawsze dla Ciebie jestem. Wierze, że sobie poradzisz. Jesteś silnym facetem. Ona bardzo Cię kocha. -wyszeptałam i dałam mu buziaka w policzek. Potem nadeszła kolej na mojego męża. Podszedł do mnie i mocno się we mnie wtulił.

-Może to tylko dwa miesiące, ale dla mnie to za wiele bez was. -wyszeptał całując mnie w szyję.
-Będę tu na Ciebie czekać, skarbie. Zawsze. -powiedziałam i złączyłam nasze usta. -Uważaj na siebie i Nialla. -Znów go przytuliłam i musiał już iść.
-Kocham Cię. -powiedział na pożegnanie.
-Ja Ciebie też, Hazz. -odpowiedziałam. Chłopak ucałował jeszcze główki dzieci i wyszedł. Staliśmy z Austinem i Effy i machaliśmy im jak wsiadali do samochodu.
-Harry! -krzyknęłam, a chłopak się wychylił i spojrzał na mnie. -Bądź grzeczny i nie podrywaj żadnej dziewczyny! -powiedziałam i się zaśmiałam.
-Postaram się. I Kaja, Ciebie też się to tyczy. -puścił mi oczko i zniknął we wnętrzu pojazdu. Drzwi się zamknęły i pojechali.

#25 listopad 2014 rok, środa NY#
#Niall#
Minęły już dwa tygodnie trasy. Szybko mi leci ten czas, ale on nie jest nic wart, bo nie ma Alex.. Za kilka godzin mamy kolejny koncert w Nowym Jorku, więc postanowiłem się trochę przejść. Krążyłem po Central Park'u próbując nie dać się rozpoznać. Pamiętam jak planowaliśmy z Alex, że będziemy tu kiedyś mieszkać i spacerować z naszymi dziećmi. Piękne wspomnienia. Spojrzałem na naszą ławkę i oniemiałem. Ona tam była. Siedziała na tam plecami do mnie. Wiem, że to była ona. Podszedłem do niej i dotknąłem jej ramienia.
-Alex. -wyszeptałem,ale gdy się odwróciła otrzeźwiałem. To nie była moja Alex, a ja właśnie straciłem swoją neutralność.
-OMG, Niall to naprawdę Ty! -krzyknęła dziewczyna i zaczęła mnie przytulać. Przez jej głośne zachowanie wokół mnie nagle znalazł się tłum fanek, a ja byłem w pułapce. Zacząłem dawać im autografy i robić sobie zdjęcia. Mogłem się spodziewać, że tak będzie.

#Harry#
Miałem akurat kilka godzin wolnego, więc postanowiłem zadzwonić do Kai na Skype'a. Po trzech sygnałach odebrała.
-Cześć słońce. -powiedziała z uśmiechem.
-Witaj maleńka. -odpowiedziałem dokładnie skanując jej twarz. Miała cienie pod oczami od niewyspania, zaczerwienione oczy, zmęczony uśmiech, włosy potargane i, jeśli dobrze widziałem, kaszkę dla dzieci na koszulce, do której przyczepione były dwa smoczki. -Jak sobie radzisz? -zapytałem zmartwiony. Miałem wyrzuty sumienia, że zostawiłem ją w tak ważnym momencie. Powinienem teraz być z żoną i dziećmi.
-Jest dobrze. Przyzwyczajam się do bycia mamą bliźniąt. -powiedziała jak zawsze optymistycznie. -Już sobie odpuściłam make up i manicure. -zaśmiała się dziewczyna. Spojrzałem w jej oczy i dopadły mnie jeszcze większe wyrzuty sumienia. -A wy jak tam? Jak sobie radzicie po tak długiej przerwie?
-U nas jest dobrze. Chłopaki znów zaczęli się wygłupiać i to nie tylko za kulisami. -zaśmiałem się.
-Haha zauważyłam. Oglądam każdy wasz występ i Lou przechodzi sam siebie.-powiedziała z uśmiechem. -A jak Horanek?
-Dobrze. Zaczął się uśmiechać, rozmawiać z nami, wygłupiać. Nadal cierpi, ale powoli wraca stary Niall. -wyjaśniłem i zastanawiałem się czy powiedzieć wszystko. Po czym stwierdziłem, że tak trzeba. -Chociaż ostatnio.. kilka razy z rzędu mówił mi, że widzi Alex na mieście i to mnie trochę martwi. On jest przekonany, że to ona.
-A ktoś poza nim ją widział? -spytała zdziwiona dziewczyna.
-Nie, tylko on. -chwila ciszy.- Może zadzwoń do niego i z nim o tym pogadaj? Wiesz, że Tobie powie więcej niż mi. -mówiłem przeczesując ręką włosy.
-Dobrze, zadzwonię do niego. - i rozległ się płacz dzieci.- Ale najpierw ich nakarmię. - zaśmiała się wstając z laptopem w rękach.
-Pokaż mi ich. -poprosiłem i dziewczyna nakierowała na łóżeczko maluchów.
-Rosalie, Jonathan przywitajcie się z tatą. -powiedziała delikatnym głosem i dzieci jednocześnie odwróciły się w stronę kamerki.
Zaśmiałem się cicho i pomachałem do nich.
-Hej słoneczka. -powiedziałem wpatrując się w nich. Byli tacy śliczni. -Tak bardzo żałuję, że nie mogę być teraz z wami. Bardzo was kocham. -mówiłem.
-My Ciebie też kochamy, a już niedługo będziemy wszyscy razem. -powiedziała Kaja i podniosła laptopa.
-Jeszcze trochę i wszystko wróci do normy. -powiedziałem z uśmiechem, a dzieci znów zaczęły płakać.
-Muszę kończyć. Dzieci domagają się jedzenia. -wyjaśniła dziewczyna. -Bardzo Cię kochamy. -powiedziała i wysłała mi kilka buziaków.
-Ja też was bardzo kocham. Trzymaj się i ucałuj dzieci. -odpowiedziałem, wysłałem buziaka i zamknąłem laptopa. Położyłem się na łóżku i przymknąłem oczy. Zerknąłem na zegarek. Zostało mi jeszcze około 3 godzin. Postanowiłem się zacząć zbierać, może coś zjeść.

#Niall#
Kiedy w końcu wydostałem się z tłumu szybko złapałem taksówkę i udałem się pod hotel. Tam uciekłem do swojego pokoju i zacząłem się przygotowywać do koncertu. Wykąpałem się i ubrałem po czym udałem do jadalni, żeby coś zjeść. Harry gotował, więc przygotował też mi.
-Gdzie byłeś? -spytał smażąc coś na patelni.
-Na spacerze i spotkałem fanki. -wyjaśniłem. Brunet dopytywał po co poszedłem i w ogóle, więc opowiedziałem mu o dziewczynie podobnej do Alex. Loczek patrzył na mnie przez chwilę bez słowa i jakiegokolwiek ruchu.
-Harry coś Ci się przypala. -powiedziałem wskazując patelnie. On od razu zaczął mieszać danie.
-Martwię się. To nie jest normalne, że wszędzie ją widzisz. Niall musisz zrozumieć, że Alex odeszła i już nie wróci.- powiedział spokojnym głosem.
-A Ty byś od tak się pogodził ze śmiercią Kai?! Nie wiesz jak ja się czuje, więc mnie nie upominaj. -rzuciłem mierząc go wzrokiem i wyszedłem. Po godzinie byliśmy już za kulisami i przygotowywali dla nas sprzęt do koncertu. Kiedy przypinali mi bezprzewodowy mikrofon zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na ekran. Alex. Doznałem szoku. To nie możliwe, że ktoś dzwoni z jej telefonu. Dokładnie go schowałem w naszej sypialni w miejscu, gdzie Alex trzymała pamiętnik. Nikt nie wie gdzie to jest, oprócz naszej dwójki.
-Halo? Alex, to Ty? -mówiłem, ale nikt się nie odezwał.-Kim jesteś i skąd masz jej telefon?! -usłyszałem tylko czyjś oddech i połączenie zostało zerwane. Nie umiałem tego zrozumieć. Tego nie dało się wyjaśnić!
-Niall wchodzimy. -powiedział Liam i musiałem iść na scenę i udawać, że wszystko jest zajebiście.
#W trakcie koncertu#
Teraz miała być piosenka "More than this". Alex ją uwielbiała. Liam zaczął, tłum się uspokoił. Mogłem dostrzec osoby nawet w dalszych rzędach i wtedy znów ją zobaczyłem. To była ona. Przy mojej solówce zszedłem ze sceny i ruszyłem do niej przez tłum. Ludzie się rozstępowali robiąc mi przejście,a ja miałem ochotę pobiec. Dwóch ochroniarzy ruszyło za mną i gdy byłem już blisko ona spojrzała mi w oczy i uciekła. Może miała inny kolor włosów i makijaż mocniejszy niż zawsze, ale to na pewno była ona. Wszędzie poznam te oczy. Żeby jakoś wybrnąć z sytuacji podszedłem do jednej dziewczyny i udawałem, że śpiewam tylko dla niej. Potem wróciłem na scenę, ale do końca koncertu byłem nieobecny. Na niczym nie mogłem się skupić. Po koncercie szybko wbiegłem do garderoby i zadzwoniłem do Kai.

 Odebrała po kilku sygnałach.
-Niall? Wszystko gra? -spytała zmartwiona. Pewnie widziała koncert.
-Tak, ale mam do Ciebie prośbę. Mianowicie idź do mojej i Alex sypialni.
-Jestem i co dalej?
-Teraz jak stoisz na przeciw szafy to za nią po prawej stronie jest mała półeczka. Musisz ją poszukać ręką, bo jest tak schowana, że jej nie zobaczysz. Masz?
-Tak, jest. Ale skrytki.. I co dalej? -powiedziała Słychać było szelest siatki, więc miałem pewność, że zabrała zawartość.
-Zobacz czy w tej siatce jest telefon. -powiedziałem. To był jedyny sposób, żeby się upewnić, że nie zwariowałem. Dziewczyna przez długi czas się nie odzywała, aż zaczęło mnie to zastanawiać. -Kaja masz go? Kaja wszystko gra?
-Tu jest jej pamiętnik.. I nasze zdjęcie, które zrobiłyśmy przed moim wyjazdem. Ona to wszystko opisała. Tak bardzo się bała, a mnie przy niej nie było. -powiedziała i zaczęła szlochać. -Byłam okropną siostrą. Jak mogłam ją zostawić. -mówiła przez łzy.
-Kaja. Czy jest tam telefon Alex? -spytałem ponownie. Musiałem to wiedzieć.
-Nie ma. Jest tylko pamiętnik, zdjęcie i wasz album. -powiedziała.
-Czyli nie zgłupiałem. -wymamrotałem na głos.- dziękuję Kaja, trzymaj się. Pa. - i zakończyłem połączenie. Szybko zebrałem swoje rzeczy i wybiegłem z budynku jednocześnie dzwoniąc. Musiałem się dowiedzieć czegoś więcej.
____________________________________
Witamy przy kolejnym rozdziale. ;)
Nie ma co przeciągać, więc...

Do kogo dzwoni Niall?
Co Kaja przeczytała w pamiętniku siostry?
Czy Niall rzeczywiście zwariował?

Zapraszamy na ciąg dalszy bloga ;** /Alex&Kaja

niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 50

#Kaja#
To był Ashton. Spojrzałam na niego i uroniłam jedną łzę, którą chłopak od razu otarł.  Nadszedł czas na mowę pogrzebową, na którą kompletnie nie miałam siły. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, czy w ogóle wyduszę z siebie słowo. Powoli wstałam i podeszłam do trumny. Dotknęłam jej zimnej dłoni i spojrzałam na ludzi.
-Jestem Kaja i Alex była moją bliźniaczką. -powiedziałam na wstępie.- Każdy kto ją znał wiedział, że zawsze próbowała żyć jak normalna dziewczyna. Nie zwracała uwagi na chorobę. Każdy dzień przeżywała jak najlepiej i swoim życiem uszczęśliwiła wiele osób.  Kiedyś, gdy było z nią naprawdę źle, powiedziała do mnie: " Kaja nie martw się, bo mimo, że nie będę z Tobą ciałem zawsze będę w Twoim sercu i muszę Cię zasmucić, bo nigdy się mnie nie pozbędziesz. " . -zrobiłam chwilę ciszy- I szczerze w to wierzę, że ona jest tu ze mną, że czuwa przy mnie i zawsze będzie. -zakończyłam
 i cała zalana łzami poszłam na swoje miejsce. Pastor pytał czy ktoś jeszcze chce powiedzieć kilka słów, ale nikt się nie zgłosił. Nie wierzę, że Niall nie przyjdzie. On musi tu być. Mówiłam sobie w myślach, ale sama już w to nie wierzyłam. Pogrzeb dobiegał końca, a jego wciąż nie było.
~*~
Było już po wszystkim. Alex odeszła, wszyscy się rozeszli, a ja nie mogłam oderwać się od jej grobu. Czułam, że nie mogę jej zostawić. Nie wybaczę sobie tego.
-Widzę, że też nie możesz odejść. -usłyszałam głos, który moja siostra tak kochała.
-Nie było Cię na pogrzebie. -powiedziałam nie odrywając wzroku od zdjęcia na nagrobku.
-Byłem, od samego początku, ale nie miałem odwagi podejść bliżej. To dla mnie za wiele. -wydukał. Usiadł koło mnie na ławce i tępo patrzył na ziemię.-Kaja nie rozumiem tego.. Przecież było już dobrze, wyniki były dobre i Alex nie narzekała na nic, więc dlaczego? -mówił z goryczą.
-Nie wiem Niall, naprawdę nie wiem, ale zrobiłabym wszystko aby tylko wróciła.- wyszeptałam i oparłam głowę o ramię chłopaka. On przytulił mnie do siebie i tak siedzieliśmy przez kolejną godzinę. Gdyby nie pogoda siedzielibyśmy tam dalej, ale ze względu na dziecko nie mogę ryzykować.

#30 października 2014 rok,piątek  Londyn popołudnie#
Od pogrzebu minęły dwa okropnie długie i męczące miesiące. Leżałam w szpitalu na porodówce i czekałam aż urodzi się maluszek. Byłam kilka dni po terminie, a dziecko nie szykowała się na zewnątrz.
-Kaja już czas. -Odparł Henry wchodząc do mojej sali.- parametry są dobre i dzisiaj wywołamy poród. -oznajmił, uśmiechnął się delikatnie i wyszedł. Po kilku minutach dostałam leki, a potem... potem się zaczęło..
~*~
#Harry#
Stałem przed salą i czekałem na jakąkolwiek wiadomość, ale nikt nie wychodził.
-Harry uspokój się i usiądź. Zaraz się wszystkiego dowiemy. -uspokajał mnie Liam, ale to niewiele mi dawało. Razem ze mną czekała Effy z Austinem, Lou, Liam, Zayn i Niall, oraz rodzice Kai. Brakowało tylko JEJ.
-Który to pan Styles? -spytała pielęgniarka, która nagle wyszła z sali. Od razu stanąłem naprzeciwko niej. -Gratuluję panu, ma pan syna i córkę. -powiedziała po czym dodała -może pan wejść do żony, ale tylko na chwilę. -Odwróciłem się i mocno uściskałem rodziców po czym pognałem do sali. Usłyszałem płacz naszych dzieci, a potem zobaczyłem całą trójkę.
-Hazz.. -wyszeptała przez łzy Kaja. Była zmęczona, ale ogromnie szczęśliwa. Podszedłem bliżej i pocałowałem ją delikatnie w usta,a potem ucałowałem główki maluchów.
-Jak ich nazwiemy? -zapytałem wpatrując się w bliźniaki.
-Może ja wybiorę dla chłopca, a Ty dla dziewczynki. Co Ty na to? -spytała splatając nasze palce.
-Okay. -ucałowałem jej knykcie i skupiłem się na imionach. Wybór imienia to bardzo ważna sprawa, ale ja wiedziałem od razu jak nazwiemy naszą córkę.
-To co wymyśliłaś? -zacząłem.
-Może Jonathan Styles? -zaproponowała.
-Idealne. -zrobiłem chwilę ciszy i dodałem. - A dla naszej córki Rosalie Alex Styles. -powiedziałem, a dziewczyna patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczyma. Uśmiechnęła się przez łzy i tylko pokiwała głową, dzięki czemu miałem pewność, że jej się podoba.

#2 listopad 2014 rok, poniedziałek Londyn#
#Kaja#
Razem z dziećmi byłam już w domu. Maluchy wprowadziły wiele uśmiechu do naszego domu po ostatnich wydarzeniach. Leżałam w salonie przed telewizorem i oglądałam seriale, a w tym czasie Liam i Zayn zajmowali się dziećmi.
-Jak się czujesz? -spytała Effy siadając koło mnie.
-Jest okay. -uśmiechnęłam się delikatnie. -Dzięki wam jeszcze daje radę. Nie sądziłam, że macierzyństwo jest tak wyczerpujące. -mruknęłam opierając głowę o jej ramię. Dziewczyna tylko się zaśmiała.
-To dopiero początek kochana i z tego co widzę to chłopcy oddają Ci dzieci tylko do karmienia i zmieniania pieluch. -znów się zaśmiała.
-Dokładnie, ale przynajmniej nie będę potrzebowała opiekunek. -powiedziałam przeczesując ręką włosy.
-Witaj moja piękna-usłyszałam głos Loczka.
-Witaj Hazz -odpowiedziałam robiąc zadziorną minę. Chłopak pocałował mnie w czoło i podał szklankę soku.
-Gdzie Niall?-zapytał po chwili.
-Chyba jeszcze śpi-mówiłam podnosząc się.
-Pójdę go obudzić.
-Może jeszcze nie teraz-powiedziałam-obudziłam się w nocy, ok.4.
-Znowu nie mógł zasnąć?-zapytał. Pokręciłam przecząco głową.
-Źle z nim-dodała Eff -myślę, że czas z nim porozmawiać.
-Kaja psychologu kochany. Poradzisz coś-spytał Harry.
-Hmm.. Myślę, że musimy zrobić to wspólnie-odpowiedziałam.
-Powiem chłopakom o co chodzi-powiedziała Eff szybko wstając. Harry objął mnie ramieniem.
-Kaja..Wiesz, że Cię kocham prawda?
-Wiem-powiedziałam i dałam mu całusa.
-Cześć-powiedział Niall wchodzący do pokoju. Usiadł na sofie i patrzył bez ruchu w ekran. Wszyscy zebrali się wokół niego. Podniósł na nas wzrok, nie okazując przy tym żadnych uczuć.
-Niall musimy porozmawiać-zaczął Zayn.
-Jeśli chodzi wam o Alex to nie, nawet nie zaczynajcie-warknął niegrzecznie.
-Chcemy Ci pomóc.-ciągnął Hazz.
-Pomóc? Weź przestań! Ty zawsze masz wszystko czego chcesz! Żonę, dzieci, miłość. O czym chcesz ze mną rozmawiać?!
 Straciłem ją! To koniec...-krzyknął i podniósł się z sofy.
-Nie tylko Ty Niall. -powiedziałam spokojnie. -Wiem, że Alex była Twoją dziewczyną i bardzo ją kochałeś, ale ona też była moją siostrą.. Niall nawet nie możesz sobie wyobrazić mojego bólu po tej stracie. -mówiłam, a w oczach zbierały mi się już łzy. -Ona jest połową mnie. Straciłam kawałek siebie i ta pustka zostanie we mnie już na zawsze, a Ty możesz się jeszcze zakochać. Możesz znaleźć kogoś komu zaufasz i kogo pokochasz jak ją. -chłopak już miał się sprzeciwiać, ale dodałam.- Nie mówię, że teraz, ale po jakimś czasie. Gdy poczujesz, że jesteś już gotowy. Natomiast teraz ważne jest, żebyś się na nas nie zamykał. Niall chcemy Ci pomóc, więc pozwól nam na to. -powiedziałam wstając na przeciw niego. Złapałam go za rękę. -Ona nie pozwoliła by Ci się tak zadręczać. -wyszeptałam. Chłopak mocno się we mnie wtulił.
-Przepraszam. -powiedział i wymusił uśmiech. Po kilku minutach usłyszeliśmy ciągłe dzwonienie dzwonkiem do drzwi przez co obudziły się dzieci. Liam poszedł otworzyć, a ja z Demz wybrałyśmy się do pokoju dziecięcego. Wzięłam Rose na ręce, a Effy wzięła Jace'a.
-Kaja co będzie teraz z ich trasą? -spytała nagle dziewczyna. Spojrzałam na nią i westchnęłam.
-Nie wiem, ale moim zdaniem Niall nie jest gotowy na powrót do pracy i koncertowania. To jeszcze nie ten czas. -mówiłam kołysząc malutką na rękach. Gdy dzieciaki zasnęły znów odłożyłyśmy je do łóżeczek i zeszłyśmy na dół. W salonie siedziało całe 1D i dyrektorzy Managamentu oraz  ich menadżer Paul. Przywitałyśmy się i poszłyśmy do kuchni aby im nie przeszkadzać. Zaczęłam robić obiad, a Effy korzystała z laptopa. Po niecałej godzinie chłopcy skończyli spotkanie i goście poszli, a cała piątka wparowała do kuchni.
-Co na obiad? - spytał Louis zaglądając do wszystkich garnków.
-Krupnik, a na drugie risotto. -odpowiedziała Effy. Chłopcy nakryli do stołu, a my z Demz przygotowałyśmy posiłek do końca. Potem przyszedł Austin i wszyscy razem usiedliśmy do obiadu.
-Dyrektorzy ustalili, że za tydzień kontynuujemy trasę. -powiedział cicho i niepewnie Harry i spojrzał na mnie. Byłam szczerze zdziwiona, ale też przestraszona.
Jak ja sobie poradzę z dwójką dzieci? I jak Niall da sobie radę w trasie? Spojrzałam na loczka i po chwili spuściłam wzrok. Reszta zaczęła rozmawiać między sobą, a ja wciąć siedziałam w ciszy tępo patrząc w swój talerz. Po jedzeniu Austin i Liam sprzątali, a ja poszłam na górę. Wyjęłam pranie z suszarki i zaczęłam składać ubranka dzieci.
-Jesteś zła? -spytał loczek przytulając mnie od tyłu.
-Nie Harry, nie jestem zła. Po prostu się boje. -powiedziałam i odwróciłam się do niego. -Boję się, że nie dam sobie rady, gdy pojedziecie.
-Kotku nie będziesz sama. -powiedział z delikatnym uśmiechem zakładając mi kosmyk włosów za ucho. - Jest Effy, Austin, Twoi rodzice i moja mama, niedługo też przyjeżdża Gemma. Wszystko będzie dobrze. -zapewniał mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie, a on mnie pocałował.
-Boję się też, że cała ta trasa, koncerty i obowiązki przerosną Niall'a. Boję się, że on sobie nie poradzi z natłokiem tylu spraw. -chłopak westchnął i spojrzał na nasze splecione dłonie.
-Zrobię co będę mógł, żeby Horan dał sobie radę. Nie pozwolę mu mierzyć się z tym wszystkim w pojedynkę. Obiecuję. -powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Wiem Harry, wiem. -powiedziałam i złączyłam nasze usta.
___________________________________
Witajcie przy kolejnym rozdziale. ;)
Dziękujemy wam za te 60 tyś wyświetleń. Jesteście wspaniali! <3
Mamy nadzieję, że rozdział wam się podoba i będziecie czekać na kolejny. ;)
Zapraszamy was na stronkę
https://www.facebook.com/OneTwoTreeOneDirection

Zayn wiemy, że dla Ciebie to też trudne i Cię wspieramy. Mimo wszystko wciąż mamy nadzieję, że wrócisz i One Direction znów będzie takie jak kiedyś. <33 Jesteśmy z Tobą Malik! ;**



Czy Kaja poradzi sobie po wyjeździe chłopców?
Czy Niall zapomni o Alex i zacznie normalne życie?
Wszystko w kolejnym rozdziale ;))
See you/ Alex&Kaja

wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 49

#Kaja#
-Co? -tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. Czułam w gardle wielką gulę, która nie dawała mi oddychać, już nie mówiąc o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa.
-Właśnie dostałem telefon, że wylądowała w szpitalu. Nie wiem.. nie wiem o co chodzi. Nic mi nie chcieli powiedzieć oprócz tego, że jest w złym stanie. -mówił bardzo szybko. Praktycznie w ogóle nie brał oddechu pomiędzy słowami. -Kaja, proszę, wróćcie do Londynu. -wydukał i się rozpłakał. Czułam jego ból i tą bezradność.
-Przylecimy pierwszym samolotem. -obiecałam.- Pisz mi cały czas co z Alex. Pa. -zakończyłam połączenie, ale nadal stałam niezdolna do ruchu. Kiedy te wszystkie okropne informacje dotarły do mojej głowy, rzuciłam się pędem do apartamentu i zaczęłam pakować swoją walizkę. Po 10 minutach spakowałam siebie i chłopaka. Weszłam do łazienki, gdzie nadal się kąpał Harry, i zaczęłam zbierać kosmetyki. Chłopak wodził za mną wzrokiem, ale się nie odzywał. Był zdezorientowany całą tą sytuacją. Kiedy koło niego przechodziłam złapał mnie za rękę tym samym zmuszając do zatrzymania się.

-Kaja wszystko dobrze? -spytał dokładnie lustrując moją twarz, a ja wtedy wybuchłam. Zaczęłam płakać jak nigdy dotąd. Łzy lały się strumieniami po mojej twarzy, a ja usiadłam bezradnie pod ścianą i pozwoliłam emocjom wyjść na zewnątrz. Brunet szybko wyszedł z wanny, owinął się ręcznikiem i usiadł koło mnie. Objął ramieniem i czekał, aż choć trochę się uspokoję.
-Coś jest nie tak z Alex. Mam rację? -spytał delikatnym głosem. Kiwnęłam głową. -Jest w szpitalu? -znów potwierdziłam. -Chcesz wracać do Londynu, prawda? -ponownie przytaknęłam. Spojrzałam mu w oczy. Wiedziałam, że nie jest zadowolony, ale mnie rozumie.
-Harry ja wiem,że nie jest Ci to na rękę, w końcu to miał być nasz miesiąc miodowy, a ja znów panikuję, ale nie mogę dobrze się bawić wiedząc, że ona jest tam sama i walczy o życie. -tłumaczyłam. Hazz chwilę milczał i patrzył na nasze splecione dłonie.
-Zarezerwowałaś bilety? -zapytał w końcu, a ja mocno go przytuliłam i wyszeptałam "dziękuję, kocham Cię" po czym wstaliśmy z podłogi. Ja się ogarnęłam, a chłopak ubrał. 30 minut później byliśmy już w recepcji, żeby się wymeldować. Wypłynęliśmy z Honolulu o 15:10 i kierowaliśmy się na lotnisko.
~12 października 2014 rok, Londyn godziny wieczorne. ~
Prawie wybiegłam z taksówki i pognałam do szpitala. Styles wołał mnie, żebym uważała, że muszę dbać o dziecko, ale aktualnie nie miałam do tego głowy. Musiałam ją zobaczyć. Wpadłam na oddział i od razu pognałam do sali, którą Niall napisał mi w esemesie. Gdy już tam dotarłam serce mi się ścisnęło. Leżała taka bezbronna, bezwładna na tym łóżku. Blondyn siedział koło niej i gładził delikatnie jej dłoń.
-Alex... -wyszeptałam i powoli zbliżyłam się do łóżka. Dotknęłam jej policzka i wtedy aparatura zaczęła piszczeć. Do sali wbiegło stado ludzi i wszystkich nas wygonili. Stanęłam przy szybie i patrzyłam jak moja siostra umiera, a ja nie mogę nic zrobić.

#1,5 godz później#
Drzwi sali w której leżała Alex, otworzyły się. Szybko wstałam i podeszłam bliżej. Ujrzałam lekarza wychodzącego z pomieszczenia.
-Bardzo mi przykro...Mimo reanimacji Alex zmarła..-powiedział.
-S..słucham?-zapytałam błagając w myślach Boga, żebym się przesłyszała.
-Niestety Alex nie żyje..-powtórzył. Patrzyłam na ludzi stojących obok mnie. Nie czułam nic. Nie wierzyłam, że moja siostra już się nie obudzi. Niall odepchnął lekarza i gwałtownie wszedł do sali. Powoli ruszyłam za nim. Miałam nadzieję, że to tylko głupi żart...że wejdę tam, a ona będzie siedziała na łóżku z szerokim uśmiechem. Blondyn minął mnie i szybko opuścił salę. Podeszłam do niej. Była nakryta białym prześcieradłem. Podniosłam moją drżącą rękę i odsłoniłam jej twarz.
-Alex..? Alex proszę nie..-wykrztusiłam z siebie. Dopiero teraz naprawdę zrozumiałam co się stało. Łzy napłynęły mi do oczu. Pocałowałam ją w czoło po-czym zakryłam jej ciało. Nie chciałam w to wierzyć. Usłyszałam mocny głos Harrego.
-Niall poczekaj!
-Nie!-krzyknął niebieskooki. Wyszłam z sali i wtuliłam się w loczka. 

#Niall#
Jak najszybciej wybiegłem ze szpitala. Zatrzymałem się dopiero przy samochodzie i poleciałem bezwładnie na ziemie.
-To nie prawda.. To nie może być prawda. -powtarzałem cały czas. -Muszę stąd jechać.- zarządziłem i z piskiem opon ruszyłem ze szpitalnego parkingu. Nie wiem gdzie jechałam. Najważniejsze było wylądować jak najdalej od Londynu, od domu, od wspomnień. Po niecałej godzinie zatrzymałem auto przed moim rodzinnym domem. Nie wiem dlaczego, ale samochód sam tu jechał. To mi dobrze zrobi. pomyślałem i wysiadłem z pojazdu. Mama wybiegła przed dom aby mnie powitać.
-Niall synku! Tak się cieszę, że Cię widzę. -mówiła jednocześnie mnie przytulając.- Tak się cieszę, że przyjechałeś. Gdzie Alex? -i wtedy wybuchłem. Zacząłem płakać jak małe, bezbronne dziecko. Bo tak szczerze.. co ja mogę zrobić?! -Powiedziałam coś nie tak? -zdziwiła się kobieta otulając mnie ramieniem.

-Mamo.. Alex odeszła. -wydukałem, ale ona inaczej to odebrała i zaczęła wypytywać o nasz związek co było źle, a co dobrze.- Mamo! Alex nie żyje! -wykrzyczałem i wbiegłem do domu. Potrzebowałem samotności i miałem pewność, że tutaj ją dostanę. Ten cholerny ból nie dawał mi spokoju. Czułem, że już nigdy nie będę szczęśliwy, że moje życie skończyło się razem z życiem mojej ukochanej. Patrzyłem na nasze wspólne zdjęcia, które porozwieszaliśmy po ścianach mojego starego pokoju. Była taka młoda, pełna życia i energii.. Boże dlaczego?!  wykrzyczałem. To wszystko było ponad moje siły. Leżąc tak zasnąłem.

~16 października 2014 rok, Londyn godz. 10:30 ~
#Kaja#
Stałam przed lustrem w jej pokoju i patrzyłam przed siebie. Czułam jej zapach, niemal jej dotyk i wzrok na sobie. To ten dzień, w którym pożegnam moją siostrę po raz ostatni.
-Nie dam rady.- wyszeptałam, a żałobne ciuchy miała zastąpić piżama, ale czyjeś dłonie mi na to nie pozwoliły. - Harry nie dam rady. To dla mnie za wiele.- spojrzałam na jego odbicie, a potem na swoje. Wyglądałam tak marnie, ale nie miałam do tego teraz głowy.
-Kochanie musisz iść. Dasz radę, przejdziemy przez to razem, obiecuję Ci,że zawsze będę z Tobą. -powiedział przytulając mnie do siebie. Wtuliłam się w jego ciało i chciałam zatracić się w tej chwili. Pocałował mnie lekko w czoło i złapał za rękę. Zeszliśmy na dół gdzie czekali pozostali. Nadszedł czas by jechać na pogrzeb. pogrzeb mojej siostry. Mojej Alex.
~2 godziny potem~
Siedziałam przed samą trumną z rodzicami, Harrym, Effy i Austinem. Brakowało nam Nialla, ale wiem, że dla niego to też jest trudne. Był początek ceremonii, a ja już nie mogłam wytrzymać. Trumna była otwarta. Widziałam jej spokojną twarz i delikatny uśmiech. W pewnym momencie nawet miałam wrażenie, że się poruszyła. Matko... Co się ze mną dzieje! Nagle ktoś usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę. Spojrzałam w bok i nie wierzyłam. To był...
________________________
Witajcie :)
Troszkę żałobny nastrój, prawda?
Ale niestety taka jest rzeczywistość. :)
Nie ma co więcej wypisywać.
Jeśli się podoba to zostawcie coś na dole ;* /Alex&Kaja

wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział 48

#Kaja#
~14:56 tego samego dnia~
Obudziłam się wypoczęta i szczęśliwa. Spojrzałam na Harrego, który słodko spał.
Okryłam go delikatnie kołdrą i jak najdelikatniej wyszłam z łóżka. Ubrałam się w lekką, szeroką sukienkę w kolorowe kwiatki na czarnym materiale. Kilka dodatków, sandały i wyszłam po cichu z pokoju, wcześniej zostawiając liścik Hazzie, że poszłam się przejść, i skierowałam się na plaże. Pogoda była fantastyczna. Słońce świeciło wysoko na niebie, ludzie kąpali się w oceanie. Powietrze było tutaj czyste i takie rześkie. Zdjęłam buty i powoli szłam brzegiem Oceanu Spokojnego. Woda delikatnie obijała się o moje stopy. Myślałam o tym jakie to ja mam ogromne szczęście. Mam wspaniałą rodzinę, wspaniałego chło... męża, niedługo zostanę mamą. Mam dla kogo żyć i bardzo się z tego cieszę. Przypomniały mi się chwile ze szkoły, z wycieczki, na której zaczęłam być z Harrym. Potem czas kłótni i godzenia się. Potem ciąża i zaręczyny aż do ślubu i teraźniejszości. Wiele się wydarzyło w tak krótkim czasie. Wiele razy myślałam czy dobrze zrobiłam wiążąc się ze Stylesem, ale za każdym razem dochodziłam do wniosku, że to była moja najlepsza decyzja. Dał mi tyle radości, dobroci, miłości i ciepła. Szłam taka zamyślona i dopiero po chwili się zorientowałam, że dotarłam do mostku, który był dobre dwa kilometry od hotelu. Postanowiłam wracać. Idąc tą samą drogą zastanawiałam się nad imieniem dla dziecka, bo na dobrą sprawę nie poruszaliśmy z loczkiem tego tematu. W rezultacie wybrałam Ronnie (Ro), Rosalie (Rose), Amy dla dziewczynki, a dla chłopca Jonathan (Jace) , Simon lub Max. Gdy miałam wybrane imiona zastanawiałam się co się dzieje z Alex. Zaczęłam szukać telefonu, żeby do niej zadzwonić, ale niestety go nie wzięłam, więc przyspieszyłam trochę kroku, aby zadzwonić z hotelu.
~15:40~
Po powrocie do pokoju Harry nadal spał, więc wzięłam telefon i udałam się na taras. Zadzwoniłam raz i nic. Drugi, trzeci i dalej nie odpowiada. Zaczęłam się denerwować, więc zadzwoniłam do Nialla i gdy odebrał zaspany dopiero zrozumiałam. Tam jest około 3 nad ranem. Spokojna odłożyłam telefon i postanowiłam zadzwonić potem. Wzięłam laptopa na kolana i szperałam w necie.

#Alex#
Dojechałam do domu i weszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i usiadłam na ziemi. Dalej nie mogłam uwierzyć w to co wydarzyło się w parku. Moje ręce ciągle drżały, a oddech nadal był niespokojny.
Po chwili usłyszałam głos Nialla.
-Alex? Wszystko w porządku?
-Tak..Nie martw się-odpowiedziałam.
-Czy możesz otworzyć drzwi?-zapytał zaniepokojony. Wstałam i przekręciłam klucz. Blondyn spojrzał na mnie lekko się uśmiechając. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam. Staliśmy przez chwilę w milczeniu.
-Gdzie byłaś? Jest już 3.30.
-W szpitalu u Gracy.
-I co u niej?
-...-schyliłam głowę-nie żyje...-odparłam po chwili, a z moich oczu popłynęły łzy.
-Kochanie, bardzo mi przykro-powiedział całując mnie w czoło.
-Mi też..Wezmę prysznic..-odparłam-A chłopak wyszedł z pomieszczenia.
*10 min później*
Wyszłam z łazienki i popatrzyłam na śpiącego blondyna. Lekko się uśmiechnęłam, zdjęłam szlafrok po czym ubrałam w piżamę. Delikatnie położyłam się obok chłopaka i po chwili usnęłam.
*Ranek 9.00*
Otworzyłam oczy i spojrzałam w sufit. Wiedziałam, że będę musiała iść zaraz na policję i zeznawać. Powoli wstałam, umyłam zęby, związałam włosy i wybrałam ubranie.
-Ooo..Już wstałaś?-zapytał Niall wchodząc do pokoju. Przytulił mnie od tyłu i pocałował w policzek-To jak co dzisiaj robimy?
Nerwowo odwróciłam wzrok.
-Yyy..No wiesz dzisiaj obiecałam mamie, że przyjdę z nią porozmawiać-odpowiedziałam prosząc w myślach by nie zadawał więcej pytań.
-To ja pójdę z Tobą-uśmiechnął się szeroko.
-Obiecałam, że przyjdę sama. Mama chce porozmawiać w cztery oczy-serce zaczęło mi coraz szybciej bić. Bałam się, że blondyn zorientuje się, że kłamie. Zmarszczył brwi i popatrzył mi w oczy-Ale później pójdziemy gdzieś razem!
-No dobrze-powiedział i wyszedł z pokoju. Wiedziałam, że coś podejrzewał. Znał mnie długo i wiedział kiedy coś kręcę. Zebrałam się i zeszłam na dół. Podeszłam do chłopaka.
-Będę za godzinkę-szepnęłam i  pocałowałam go w usta.
-Zawiozę Cię-odpowiedział.
-Przejdę się. Dobrze mi to zrobi.
-Jak chcesz-powiedział oschle. Udając, że nie wiem o co mu chodzi, nałożyłam buty i wyszłam z domu. Po 20 min byłam już na miejscu. Weszłam do budynku.
-Dzień dobry. Chciałam złożyć zeznania w sprawie porannej strzelaniny w parku-powiedziałam, a kobieta popatrzyła na mnie z politowaniem. Nie rozumiałam o co jej chodzi. Wzięła tel i wykręciła nr. Przez chwilę z kimś rozmawiała.
-Proszę usiąść i poczekać tutaj-mówiła wskazując palcem krzesło. Wykonałam polecenie. Po 10 min przyszedł policjant, który zabrał mnie do sali zeznań. 

#Kaja#
Dzień mijał powoli, a Harry dalej spał. Zaczęłam się nudzić, więc poszłam zamówić śniadanie. Gdy wysiadłam już z windy w recepcji stał tłum nastolatek z koszulkami i transparentami o 1D. Jak najszybciej uciekłam od rozwrzeszczanych małolat i skryłam się w restauracji. Zamówiłam nam  naleśniki i obmyślałam plan jak wrócić niezauważona do pokoju. To nierealne pomyślałam. Wtedy do głowy przyszła mi jedna myśl. Podeszłam do jednego z kelnerów i spytałam.
-Przepraszam, możesz mi pomóc? - mężczyzna uśmiechnął się i nachylił, żebym mogła mu wszystko wyjaśnić.

#kilka minut potem#
Szłam wyprostowana i jednocześnie skrępowana. Sukienka dość mocno upinała moje ciało i mój wielki brzuch. Właśnie jego nie przewidziałam w moim planie. Wyprowadziłam wózek z jedzeniem na recepcję i szybko przemknęłam obok tłumu nierozpoznana. Z ulgą wsiadłam do windy i wjechałam na odpowiednie piętro. Od windy do pokoju to już była pestka. W pokoju jak najszybciej chciałam pozbyć się tego przebrania.
-O proszę. Mam własną, osobistą pokojówkę.. A jaką seksowną. -usłyszałam niską chrypę chłopaka. Zaśmiałam się i odwróciłam do niego. -Powinienem zapytać dlaczego się w to ubrałaś?
-Nie, pomińmy to. -puściłam mu oczko i poszłam do łazienki. Gdy wróciłam zjedliśmy śniadanie po czym Harry poszedł się zbierać. Postanowiłam znowu zadzwonić do Alex. Wzięłam telefon i wyszłam na taras i w tym momencie moja komórka zaczęła dzwonić. Niall.
-Hej Nialler, Właśnie miałam do was dzwonić co tam...
-Alex jest w szpitalu...

________________________________________________
Witamy was. ;)
Jesteście jeszcze z nami? Mamy nadzieję, że tak.
Rozdział jest krótki, ale mamy nadzieję, że się spodoba.

Co do bloga...
Szczerze przyznamy, że nie mamy na niego czasu. Zaczęłyśmy liceum i musimy się skupić na nauce. Niestety cierpi na tym nasza pasja, ale taka jest kolej rzeczy. Rozdziały będą... kiedy będą. Nie potrafimy podać dokładnej daty. Jeśli ciekawi was dalszy los Alex, Kai, 1D oraz Effy i Austina to uzbrojcie się w cierpliwość. ;)

See you Alex&Kaja ;*

wtorek, 28 października 2014

Rozdział 47

#Kaja#
Po prawie całym dniu podróży samolot wylądował. Hazz zabrał mój bagaż i zaprowadził mnie do samochodu, który zawiózł nas do portu.
-Płyniemy gdzieś? -spytałam dokładnie przyglądając się loczkowi.
-Tak. To będzie ostatni punkt naszej podróży. -odarł zadowolony ze swojej tajemniczości. Uśmiechnęłam się tylko i weszłam na pokład statku, który nosił nazwę "Lanai". Przywitał nas kapitan okrętu i powiadomił, że ruszamy.
-Ile będziemy płynąć? -spytałam kapitana. Okazał się bardzo sympatycznym i pogodnym człowiekiem.
-Około 1,5 godziny, ale zobaczy panienka, że to szybko minie.
-A mogę spytać skąd taka nazwa dla łodzi? -rzucił Harry patrząc na mężczyznę.
-Lanai to jedna z wysp Hawai, na której się urodziłem. Teraz z żoną i dziećmi mieszkamy w Honolulu, ale czasem odwiedzam moją wyspę. -wyznał, a na jego usta wkradł się delikatny uśmiech.

#godzinę później#
~11 października 2014 rok, sobota, godz. 10;20 Honolulu\ Hawaje~
Całą podróż spędziliśmy we trójkę na rozmowie. Czasem Hazz musiał odchodzić aby odebrać telefon. Gdy zeszliśmy z pokładu rozejrzałam się po okolicy. Było tu tak pięknie. Woda była idealnie niebieska i tak czysta, że można było liczyć ziarenka piasku na dnie. Pływały w niej pojedyncze rybki. W pobliżu było sporo ludzi , ale każdy zajmował się sobą nie zwracając na nas uwagi, co bardzo mnie cieszyło. Na wprost oceanu znajdowały się wysokie wieżowce, od których odbijały się mocne promienie słoneczne.
-Ale tu pięknie. -wyszeptałam patrząc w ocean.
-Cieszę się, że Ci się podoba, bo spędzimy tu cały miesiąc. -powiedział z uśmiechem i skradł mi buziaka w policzek. Przez długą podróż byłam ogromnie zmęczona. Zerknęłam na słońce i z jego ułożenia wynikało na to, że było gdzieś przed południem.
-Przepraszam, może mi pani powiedzieć, która jest godzina? -zapytałam jedną z miejscowych kobiet.
-10:30 -odparła. Podziękowałam i odszukałam telefon z torby. Miałam tam ustawiony Londyński czas, który wskazywał godzinę 21:30. To tłumaczyło moje zmęczenie. Ziewnęłam i odszukałam wzrokiem Harrego. Rozmawiał z jakimś mężczyzną. Gdy skończyli rozmawiać pracownik z obsługi zaprowadził nas do hotelu. Tam szybko wzięłam prysznic i poszłam spać.

#Alex#
Zrobiłam krok do przodu i ujrzałam sylwetkę młodego mężczyzny biegnącego w moim moim kierunku.
-Niech mi Pani pomoże! -Mówił przerażonym głosem.
-Co się dzieje?-zapytałam. Wtedy zrozumiałam, że stoi za nim 5 mężczyzn. Jeden wyciągną z kieszeni pistolet i strzelił  chłopakowi w nogę. Zaczęłam uciekać. Chciałam pobiec do szpitala i zadzwonić na policje.
-Łapcie ją!-krzyknął jeden z nich. Odwróciwszy się ujrzałam dwóch mężczyzn podążających za mną. Wiedziałam, że nie mam szans na ucieczkę. Zaczęłam wołać o pomoc. Ludzie odchodzili, nie zwracali uwagi. Nie rozumiałam dlaczego wszyscy mają mnie w "dupie". Czułam,że opadam z sił. Zbiegłam schodami na dół i jak najszybciej biegłam przed siebie. Tramwaj- powiedziałam w myślach. W ostatniej chwili wskoczyłam do środka. Drzwi zamknęły się zaraz za mną. Gdy pojazd ruszył popatrzyłam ostatni raz na morderców.

Ręce całe mi się trzęsły. Nie mogłam oddychać. Rozejrzałam się w koło. Wszyscy patrzyli w moim kierunku.
-Czy może mi ktoś pomóc? Potrzebuję telefonu.-mówiłam drzącym głosem.
-Proszę-odpowiedziała jedna z kobiet stojących obok mnie. Wykręciłam numer na policje i opowiedziałam wszystko co zdarzyło się przed chwilą.
______________________
Przepraszamy, że tak.długo musieliście czekać ;( Pozdrawiamy /Alex&Kaja

wtorek, 19 sierpnia 2014

Rozdział 46

Po przeprowadzeniu całej ceremonii nadszedł moment na przysięgę. Stanęłam naprzeciwko Harrego i spojrzałam mu głęboko w oczy. W tamtej chwili miałam stuprocentową pewność, że to ten jedyny na całe życie. Nadszedł czas na przysięgę. Simon zaczął mówić raz do mnie raz do Harrego.
-Kajo czy bierzesz sobie tego Harolda Styles'a za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i że nie opuścisz go aż do śmierci?
-Tak, biorę. -wykrztusiłam.
-Haroldzie czy bierzesz sobie tą Kaję Shugar za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, i że nie opuścisz jej aż do śmierci?
-Tak, biorę. -odparł uśmiechnięty Harry.
-Co Bóg złączy niech człowiek nie rozdziela. Żyjcie w zgodzie i miłości. -pastor zrobił krótką przerwę, uśmiechnął się do nas i dodał.-Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą. -Odwróciłam się twarzą do Hazzy. Nie mogłam uwierzyć, że to właśnie się stało.
 Zbliżyłam się do niego, a on czule mnie pocałował. Chciałam,żeby ten moment trwał i trwał aż po wieki. Czułam jakby dookoła nikogo nie było. Tylko ja, Harry i maleństwo w moim brzuchu. Po dłuższej chwili zorientowaliśmy się, że wszyscy goście tu jeszcze są. Stoją w ławkach i biją brawa. Oderwaliśmy się od siebie i szczerze uśmiechnęliśmy.
-Kocham Cię. -wyszeptałam.
-Ja Ciebie bardziej. -odpowiedział chłopak, pocałował mnie krótko w usta i trzymając go pod ramię zeszliśmy z ołtarza. Potem był czas na składanie życzeń i zdjęcia, a ja tylko marzyłam, żeby zdjąć te okropne buty. Gdy dotarliśmy już do sali balowej, gdzie miało odbyć się wesele, wodzirej już przygotowywał się do prowadzenia zabawy.
# 3 godziny później #
Byłam już po oczepinach i mogłam się przebrać w normalną sukienkę. Gdy ubierałam buty do pokoju wszedł Hazz. Podszedł do mnie i objął mnie w talii. Patrzyliśmy sobie w oczy z uśmiechem na ustach.
-Jak pani Styles się czuje? -spytał zadziornie.
-Wciąż w to nie wierze. -zaśmiałam się. -Tyle się u nas ostatnio zmieniło. -dodałam.
-Chyba na lepsze, co? -dopytywał.
-Zdecydowanie. -mruknęłam i złączyłam nasze usta. Potem poprawiłam sukienkę i zeszliśmy do sali balowej.
Jak się okazało w planach były zabawy. Jedna np. polegała na tym, że  panna młoda była w kole stworzonym przez niezamężne kobiety.Stały one bardzo blisko siebie, a  pan młody miał za zadanie przedostać się do swojej żony. Harry dość sprytnie odnalazł drogę do mnie po czym dał mi soczystego buziaka.Wesele trwało do 4:30. Potem wszyscy rozeszli się do pokoi umieszczonych nad salą balową. Ja z Harrym mieliśmy tylko kilka godzin snu i musieliśmy jechać na lotnisko aby zacząć nasz miesiąc miodowy.
-Hazz gdzie my jedziemy? -pytałam po raz setny wsiadając do samolotu.
-Cierpliwości kochanie. -pocałował mnie i zapiął moje pasy bezpieczeństwa.
#2 tygodnie później#
#Alex#
Nałożyłam bluzę Horana i spokojnie wyszłam z domu. Powoli przemierzałam ulice Lodynu. Gdy mijałam sklep z zabawkami, ujrzałam ślicznego pluszowego misia.
 Od razu pomyślałam o Gracy. Wiedziałam, że bardzo się jej spodoba. Dotknęłam kieszeni spodni. "O tak"-krzyknęłam w myślach i wyjęłam pieniądze. Weszłam do sklepu i chwyciłam pandę. Zapłaciwszy za nią wyszłam z budynku. Wzięłam duży wdech i zrozumiałam, że dalej nie dam rady iść. Nie miałam siły..Weszłam do taxi.
*10 min później. Szpital*
Wjechałam windą na odpowiednie piętro i ruszyłam w stronę sali dziewczynki. Schowałam misia za siebie i weszłam do sali. Rozejrzałam się dookoła. Zaścielone łóżko. Sala pusta. "Na pewno została przeniesiona"-powiedziałam sama do siebie i wyszłam z sali.
-Może w czymś pomóc?-usłyszałam głos pielęgniarki.
-Leżała w tej sali Gracy. Na pewno ją pani zna, bo spędziła tu dużo czasu. Nie wiem gdzie ją przeniesiono i gdzie mogę jej szukać-powiedziałam i popatrzyłam kobiecie w oczy. Ona natomiast spuściła wzrok.
-Jest pani kimś z rodziny?
-Jestem jej ciocią-powiedziałam po chwili namysłu.
-Dziewczynka nie żyje..-powiedziała, a ja zamarłam. Z ręki wypadł mi misiek.
-Jak to?! Wczoraj tu byłam i trzymała się nieźle.
-Bardzo mi przykro, ale w nocy...
-NIE!-przerwałam jej-To nie może być prawda!-Odwróciwszy się na pięcie ruszyłam przed siebie. Przed szpitalem upadłam na kolana i zaczęłam głośno płakać. Nie czułam nic..A może mi się tylko wydawało. Po chwili wstałam i powolnym krokiem poszłam do parku. Usiadłam na trawie i oparłam głowę o drzewo.
-Alex! Alex! Szukaj mnie!-usłyszałam znajomy śmiech.
-Gracy?!-krzyknęłam i wtedy zdałam sobie sprawę, że zasnęłam. Przetarłam oczy i wyjęłam telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Godz. 22.05. Lekko przestraszona podniosłam się na nogi.
-Nie błagam! Proszę! Pomocy!-usłyszałam wołanie. Zrobiłam kilka kroków i ujrzałam...

_________________________________________
Witam was na naszym zapuszczonym blogu.
Zawaliłyśmy wiemy, ale chyba dalej kochacie Alex&Kaje? ;)
Mamy nadzieję, że się podoba.

Kogo zobaczyła Alex?
Gdzie Stylesowie pojechali na miesiąc poślubny?
Czy Alex pogodzi się ze śmiercią małej Gracy?

Zapraszamy na kolejny rozdział.
See you /Alex&Kaja