#Kaja#
-Co? -tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. Czułam w gardle wielką gulę, która nie dawała mi oddychać, już nie mówiąc o wypowiedzeniu jakiegokolwiek słowa.
-Właśnie dostałem telefon, że wylądowała w szpitalu. Nie wiem.. nie wiem o co chodzi. Nic mi nie chcieli powiedzieć oprócz tego, że jest w złym stanie. -mówił bardzo szybko. Praktycznie w ogóle nie brał oddechu pomiędzy słowami. -Kaja, proszę, wróćcie do Londynu. -wydukał i się rozpłakał. Czułam jego ból i tą bezradność.
-Przylecimy pierwszym samolotem. -obiecałam.- Pisz mi cały czas co z Alex. Pa. -zakończyłam połączenie, ale nadal stałam niezdolna do ruchu. Kiedy te wszystkie okropne informacje dotarły do mojej głowy, rzuciłam się pędem do apartamentu i zaczęłam pakować swoją walizkę. Po 10 minutach spakowałam siebie i chłopaka. Weszłam do łazienki, gdzie nadal się kąpał Harry, i zaczęłam zbierać kosmetyki. Chłopak wodził za mną wzrokiem, ale się nie odzywał. Był zdezorientowany całą tą sytuacją. Kiedy koło niego przechodziłam złapał mnie za rękę tym samym zmuszając do zatrzymania się.
-Kaja wszystko dobrze? -spytał dokładnie lustrując moją twarz, a ja wtedy wybuchłam. Zaczęłam płakać jak nigdy dotąd. Łzy lały się strumieniami po mojej twarzy, a ja usiadłam bezradnie pod ścianą i pozwoliłam emocjom wyjść na zewnątrz. Brunet szybko wyszedł z wanny, owinął się ręcznikiem i usiadł koło mnie. Objął ramieniem i czekał, aż choć trochę się uspokoję.
-Coś jest nie tak z Alex. Mam rację? -spytał delikatnym głosem. Kiwnęłam głową. -Jest w szpitalu? -znów potwierdziłam. -Chcesz wracać do Londynu, prawda? -ponownie przytaknęłam. Spojrzałam mu w oczy. Wiedziałam, że nie jest zadowolony, ale mnie rozumie.
-Harry ja wiem,że nie jest Ci to na rękę, w końcu to miał być nasz miesiąc miodowy, a ja znów panikuję, ale nie mogę dobrze się bawić wiedząc, że ona jest tam sama i walczy o życie. -tłumaczyłam. Hazz chwilę milczał i patrzył na nasze splecione dłonie.
-Zarezerwowałaś bilety? -zapytał w końcu, a ja mocno go przytuliłam i wyszeptałam "dziękuję, kocham Cię" po czym wstaliśmy z podłogi. Ja się ogarnęłam, a chłopak ubrał. 30 minut później byliśmy już w recepcji, żeby się wymeldować. Wypłynęliśmy z Honolulu o 15:10 i kierowaliśmy się na lotnisko.
~12 października 2014 rok, Londyn godziny wieczorne. ~
Prawie wybiegłam z taksówki i pognałam do szpitala. Styles wołał mnie, żebym uważała, że muszę dbać o dziecko, ale aktualnie nie miałam do tego głowy. Musiałam ją zobaczyć. Wpadłam na oddział i od razu pognałam do sali, którą Niall napisał mi w esemesie. Gdy już tam dotarłam serce mi się ścisnęło. Leżała taka bezbronna, bezwładna na tym łóżku. Blondyn siedział koło niej i gładził delikatnie jej dłoń.
-Alex... -wyszeptałam i powoli zbliżyłam się do łóżka. Dotknęłam jej policzka i wtedy aparatura zaczęła piszczeć. Do sali wbiegło stado ludzi i wszystkich nas wygonili. Stanęłam przy szybie i patrzyłam jak moja siostra umiera, a ja nie mogę nic zrobić.
#1,5 godz później#
Drzwi sali w której leżała Alex, otworzyły się. Szybko wstałam i podeszłam bliżej. Ujrzałam lekarza wychodzącego z pomieszczenia.
-Bardzo mi przykro...Mimo reanimacji Alex zmarła..-powiedział.
-S..słucham?-zapytałam błagając w myślach Boga, żebym się przesłyszała.
-Niestety Alex nie żyje..-powtórzył. Patrzyłam na ludzi stojących obok mnie. Nie czułam nic. Nie wierzyłam, że moja siostra już się nie obudzi. Niall odepchnął lekarza i gwałtownie wszedł do sali. Powoli ruszyłam za nim. Miałam nadzieję, że to tylko głupi żart...że wejdę tam, a ona będzie siedziała na łóżku z szerokim uśmiechem. Blondyn minął mnie i szybko opuścił salę. Podeszłam do niej. Była nakryta białym prześcieradłem. Podniosłam moją drżącą rękę i odsłoniłam jej twarz.
-Alex..? Alex proszę nie..-wykrztusiłam z siebie. Dopiero teraz naprawdę zrozumiałam co się stało. Łzy napłynęły mi do oczu. Pocałowałam ją w czoło po-czym zakryłam jej ciało. Nie chciałam w to wierzyć. Usłyszałam mocny głos Harrego.
-Niall poczekaj!
-Nie!-krzyknął niebieskooki. Wyszłam z sali i wtuliłam się w loczka.
#Niall#
Jak najszybciej wybiegłem ze szpitala. Zatrzymałem się dopiero przy samochodzie i poleciałem bezwładnie na ziemie.
-To nie prawda.. To nie może być prawda. -powtarzałem cały czas. -Muszę stąd jechać.- zarządziłem i z piskiem opon ruszyłem ze szpitalnego parkingu. Nie wiem gdzie jechałam. Najważniejsze było wylądować jak najdalej od Londynu, od domu, od wspomnień. Po niecałej godzinie zatrzymałem auto przed moim rodzinnym domem. Nie wiem dlaczego, ale samochód sam tu jechał. To mi dobrze zrobi. pomyślałem i wysiadłem z pojazdu. Mama wybiegła przed dom aby mnie powitać.
-Niall synku! Tak się cieszę, że Cię widzę. -mówiła jednocześnie mnie przytulając.- Tak się cieszę, że przyjechałeś. Gdzie Alex? -i wtedy wybuchłem. Zacząłem płakać jak małe, bezbronne dziecko. Bo tak szczerze.. co ja mogę zrobić?! -Powiedziałam coś nie tak? -zdziwiła się kobieta otulając mnie ramieniem.
-Mamo.. Alex odeszła. -wydukałem, ale ona inaczej to odebrała i zaczęła wypytywać o nasz związek co było źle, a co dobrze.- Mamo! Alex nie żyje! -wykrzyczałem i wbiegłem do domu. Potrzebowałem samotności i miałem pewność, że tutaj ją dostanę. Ten cholerny ból nie dawał mi spokoju. Czułem, że już nigdy nie będę szczęśliwy, że moje życie skończyło się razem z życiem mojej ukochanej. Patrzyłem na nasze wspólne zdjęcia, które porozwieszaliśmy po ścianach mojego starego pokoju. Była taka młoda, pełna życia i energii.. Boże dlaczego?! wykrzyczałem. To wszystko było ponad moje siły. Leżąc tak zasnąłem.
~16 października 2014 rok, Londyn godz. 10:30 ~
#Kaja#
Stałam przed lustrem w jej pokoju i patrzyłam przed siebie. Czułam jej zapach, niemal jej dotyk i wzrok na sobie. To ten dzień, w którym pożegnam moją siostrę po raz ostatni.
-Nie dam rady.- wyszeptałam, a żałobne ciuchy miała zastąpić piżama, ale czyjeś dłonie mi na to nie pozwoliły. - Harry nie dam rady. To dla mnie za wiele.- spojrzałam na jego odbicie, a potem na swoje. Wyglądałam tak marnie, ale nie miałam do tego teraz głowy.
-Kochanie musisz iść. Dasz radę, przejdziemy przez to razem, obiecuję Ci,że zawsze będę z Tobą. -powiedział przytulając mnie do siebie. Wtuliłam się w jego ciało i chciałam zatracić się w tej chwili. Pocałował mnie lekko w czoło i złapał za rękę. Zeszliśmy na dół gdzie czekali pozostali. Nadszedł czas by jechać na pogrzeb. pogrzeb mojej siostry. Mojej Alex.
~2 godziny potem~
Siedziałam przed samą trumną z rodzicami, Harrym, Effy i Austinem. Brakowało nam Nialla, ale wiem, że dla niego to też jest trudne. Był początek ceremonii, a ja już nie mogłam wytrzymać. Trumna była otwarta. Widziałam jej spokojną twarz i delikatny uśmiech. W pewnym momencie nawet miałam wrażenie, że się poruszyła. Matko... Co się ze mną dzieje! Nagle ktoś usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę. Spojrzałam w bok i nie wierzyłam. To był...
________________________
Witajcie :)
Troszkę żałobny nastrój, prawda?
Ale niestety taka jest rzeczywistość. :)
Nie ma co więcej wypisywać.
Jeśli się podoba to zostawcie coś na dole ;* /Alex&Kaja
Dlaczego ? Dlaczego ? No dlaczego ?!..
OdpowiedzUsuńchce wiedzieć co tam stało!? Dlaczego ona umarła?? Miała mieć dzieci z Niallem :(
OdpowiedzUsuń